Zaskakujący problem z polskimi elektrykami. Wzrost ich popularności doprowadził do komplikacji

Elektryczne samochody zyskują w Polsce coraz większą popularność. Do tej pory często zwracano uwagę na ich ograniczenia związane z ładowaniem oraz zasięgiem, ale ostatnie doniesienia zaskakują z innego względu.
Zaskakujący problem z polskimi elektrykami. Wzrost ich popularności doprowadził do komplikacji

Bo choć również chodzi o problemy z ładowaniem, to nie wynikają one z braków samych pojazdów, ale niedoboru potrzebnej infrastruktury. Innymi słowy, dynamiczny rozwój floty elektrycznych pojazdów w naszym kraju przewyższa obecne możliwości infrastrukturalne dotyczące ładowania takich samochodów. 

Czytaj też: Test Renault Espace espirit Alpine – ogromny, komfortowy, ale wersalki już nim nie przewieziesz

Głos w sprawie zabrał Jan Wiśniewski z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych. Jak wyjaśnia, tuż przed pandemią, w 2019 roku, na jeden ogólnodostępny punkt ładowania przypadały mniej niż 3 samochody całkowicie elektryczne. Dwa lata później liczba ta wzrosła do niemal 5, a w ubiegłym roku ustanowiono został niechlubny rekord. Szacuje się, że w 2023 na każdy ogólnodostępny punkt ładowania przypadało ponad 8 aut w pełni elektrycznych.

Z jednej strony możemy więc mówić o korzystnym trendzie dotyczącym wzrostu popularności tego typu pojazdów. Z drugiej natomiast nie da się nie zauważyć ewidentnego spadku związanego z komfortem ich użytkowania. Posiadacze elektryków mają coraz większe problemy z ładowaniem akumulatorów. Jeśli stacje do tego przeznaczone nie będą rozwijane i budowane, to komplikacje staną się naprawdę poważne. 

Elektryki w naszym kraju zdecydowanie zyskują na popularności. Niestety, tym wzrostom nie towarzyszy wystarczający rozwój infrastruktury związanej z ładowaniem takich pojazdów

Gdzie leży problem? Chodzi przede wszystkim o warunki stawiane przez operatorów sieci energetycznych. Stawiane przez nich warunki względem firm wnioskujących o przyłączenie do sieci są na tyle wygórowane, że inwestycje stają się wielkim wyzwaniem. Czasami zdarza się wręcz, że ostateczne lokalizacje stacji znajdują się wiele kilometrów od miejsc, o które wnioskowano. Osoby związane z branżą elektrycznych pojazdów w naszym kraju podkreślają, iż przyłączanie stacji ładowania do sieci energetycznych stanowi zdecydowanie największą trudność dla takich podmiotów. 

Polska wypada w międzynarodowych zestawieniach słabo. Dość powiedzieć, że w 2022 roku na terenie Unii Europejskiej aż 42% publicznie dostępnych stacji ładowania przeznaczonych dla pojazdów w pełni elektrycznych znajdowało się w zaledwie dwóch krajach. Chodzi o Niemcy i Holandię, gdzie takich stacji było około dwustu tysięcy. Dla porównania, w kraju nad Wisłą było w tym samym czasie około 4000 punktów.

Czytaj też: Ten akumulator ładuje się w 5 minut? Wiemy, gdzie jest haczyk dla kierowców elektryków

Oczywiście porównywanie takich liczb mija się z celem, jeśli nie weźmiemy pod uwagę udziału elektryków w całkowitej liczbie pojazdów zarejestrowanych w danym kraju. Niestety, Polska do liderów elektromobilności nie należy, co dobitnie potwierdzają wskaźniki. Na przykład w 2022 roku pojazdy w pełni elektryczne stanowiły u nas zaledwie 0,09% całkowitej floty pojazdów. Dla porównania, w Niemczech wskaźnik ten wyniósł około 2%, natomiast liderami na Starym Kontynencie okazały się Szwecja, Holandia, Dania oraz Luksemburg, gdzie przekroczono wartość 3%.