MWC 2024 rozczarowuje i daje do myślenia. Połowa udaje, że wszystko gra, a druga gotuje się na najgorsze

Po dobrych kilku latach nieobecności na Mobile World Congress, tym razem dzięki uprzejmości T-Mobile Polska, moja stopa ponownie dotknęła katalońskiej ziemi. Wnioski z tej krótkiej wyprawy do Barcelony mam jednak mało optymistyczne. Atmosfera na miejscu przypomina słynny mem pt. “This is fine”. A zatem jeszcze siedzimy w płonącym domu, rozkoszując się pyszną kawą, a płomienie przyjemnie smagają nam policzki. Na horyzoncie, szczególnie w koncepcjach niektórych produktów, pobrzmiewa już jednak widmo czasów przyszłych – mglistych, pozbawionych stabilności i przewidywalności do jakiej tak ochoczo się przyzwyczajamy. Sporo pomysłów pozamykanych pod szczelnymi szklanymi kopułami zdaje się wołać: “taka mogłaby być przyszłość”. Ale czy taka faktycznie jest nam pisana?
MWC 2024 rozczarowuje i daje do myślenia. Połowa udaje, że wszystko gra, a druga gotuje się na najgorsze

Zacząłbym od rzeczy łatwych do przewidzenia – MWC 2024 okazało się zwyczajnie imprezą nudną. Żadnych kosmicznych premier i zapierających dech w piersiach innowacji. Każdy kto nie siedział przez ostatni rok pod kamieniem nie będzie tu niczym zaskoczony. Irytująca maniera zamykania produktów w szklanych pudełkach albo ogrodzonych barierkami przestrzeniach skutecznie zniechęca do poznawania szczegółów z ust przedstawicieli producenta, których pozostawiono z ciężkim zadaniem tłumaczenia stojących za nimi idei. Pompowania hype’u nie ma tu końca i wylewa się wszelkimi możliwymi sposobami. Nie kupuję tego już od lat, jeśli nie mam możliwości bezpośrednio czegoś chociażby fizycznie dotknąć.

MWC 2024 – mnóstwo cukierków za szybką i echa nowych czasów

Podczas wizyt na różnych stoiskach zadawałem sobie jedno zasadnicze pytanie: PO CO? Dajmy na to taki przezroczysty ekran w laptopie, który zaprezentowała firma Lenovo. Przypuszczam, że dopiero poznamy potencjalne zastosowania, a to oznacza zazwyczaj, że koncepcja mocno wyprzedziła tutaj realną potrzebę. Reasumując: zrobiliśmy to, bo w zasadzie możemy. Być może za kilka lat będę sobie pluć w brodę za napisanie tych słów, ale obecnie nie widzę większego sensu w tego typu pomysłach. Nieco innego odczucia doświadczyłem natomiast na stoisku T-Mobile, gdzie szczególnie zaciekawiła mnie koncepcja mobilnego BTS’a, czyli stacji bazowej dla sieci komórkowej. Zaciekawiła, ale też mocno dała do myślenia w kontekście czasów, w jakich przyszło nam egzystować.

Tzw. “cell tower to go” przypomina niewielki kontener, w którym mieszczą się wszystkie niezbędne komponenty do uruchomienia nadajnika, włącznie z teleskopową anteną, która po wysunięciu osiąga wysokość do 8 metrów. W teorii montaż i uruchomienie takiego mobilnego BTS’a trwa mniej więcej godzinę. Oczywiście scenariusze jego wykorzystania nasuwają się same (np. duże imprezy i konieczność zaspokojenia zapotrzebowania na łączność i transfer danych, ale też wszelkie katastrofy). Dla mnie pobrzmiewa w tym dodatkowe skojarzenie z wydarzeniami za naszą wschodnią granicą. Być może będziemy potrzebować właśnie tego typu rozwiązań w miejscach potencjalnych konfliktów wojennych, gdzie jak wiadomo, komunikacja odgrywa kluczową rolę.

MWC 2024 przypomina ciasto przesiąknięte AI

Dla każdego, kto ostatnich dwóch lat nie przespał pod kamieniem, ekspansja szeroko pojętego AI (w tym również na urządzeniach mobilnych) nie powinna wywołać zaskoczenia. Wielu producentów smartfonów próbuje swoich sił w tym temacie, ale niektórzy idą krok dalej, próbując zmienić telefon w urządzenie stricte do dyktowania komend głosowych lub poleceń tekstowych, pozostawiając resztę w rękach SI. I tu znów z różnym skutkiem – T-Mobile przywiozło do Barcelony dwa prototypy (jeden z nich bazujący na firmowym T-Phonie, który korzysta z chmurowego wspomagania multimodalnego modelu językowego). Druga koncepcja bazuje na zasobach lokalnych i mocniejszej jednostce obliczeniowej (Snapdragon 8 Gen 3). W obu przypadkach jedno się nie zmienia – brak dostępu do aplikacji. Zawierzamy więc omnipotencji (oraz halucynacjom SI).

Na obecnym etapie rozwoju technologii wydaje mi się na to jeszcze za wcześnie. Za to bardziej przypadł mi do gustu pomysł T-Mobile o nazwie Concept-T zmierzający do uczynienia z domowego routera urządzenia o wyższej użyteczności (coś na kształt hubu do sterowania domem spiętego z asystentem?). Niektóre z przedstawionych koncepcji zahaczają co prawda o czyste science fiction (np. kula z hologramem), ale inne i bardziej przyziemne, mają w sobie potencjał do komercjalizacji. Nie sposób pominąć w tym wszystkim wystąpienia Claudii Nemat, członkini zarządu ds. Technologii i Innowacji w Deutsche Telekom, która wyraziła jednoznaczne przekonanie, że AI przyszło do naszego świata i zostanie w nim już na stałe.

Czytaj też: Tego jeszcze nie było, ale już jest. Nazywa się Tecno Pocket Go i łączy handheld z AR

Na razie świat mobilnej technologii rzuca się na SI w sposób dość chaotyczny i niezorganizowany. Próbuje wycisnąć z niego wartość dodaną do swoich produktów na siłę, ale z czasem napłynie do tego segmentu nieco więcej porządku, a hype na AI-everything przybierze bardziej zrównoważoną formę. Jak słusznie zauważył Arek, MWC to w zasadzie targi telekomunikacyjne i biznesowe, więc nie należy spodziewać się tutaj kosmicznych premier. Ja jednak pamiętam czasy, w których obecność w Barcelonie wydawała się bardziej ekscytująca, niż ma to miejsce obecnie. Nie chciałbym popadać w wytarty schemat pt. “kiedyś to było”, ale odnoszę wrażenie, że branża mobilna dostała lekkiej innowacyjnej zadyszki.