Myśliwce F-35 mogą już latać z atomówkami. Polska może na tym wiele zyskać

Państwa z dostępem do broni atomowej są wręcz nie do ruszenia. USA, Rosja, Chiny, Francja czy Wielka Brytania – to jedne z nielicznych państw, które zapewniły sobie suwerenność tym specyficznym rodzajem uzbrojenia. Polska o tego typu luksusie nie miała co marzyć… ale to właśnie w pewnym sensie uległo zmianie.
Myśliwce F-35 mogą już latać z atomówkami. Polska może na tym wiele zyskać

Najlepszy myśliwiec stał się zwiastunem nuklearnej zagłady. Polska tylko na tym skorzysta

Realizowanie ataków nuklearnych może dziś przyjmować głównie trzy formy, które obejmują albo pociski z głowicami nuklearnymi, albo bomby (atomówki). Ukrywające się w głębinach okręty podwodne i ściśle chronione silosy na lądzie robią użytek z pocisków balistycznych, a różnego rodzaju samoloty wojskowe mogą zostać wysłane na misje właśnie z atomówkami. W dobie rozwiniętych systemów przeciwlotniczych ten drugi sposób realizowania ataków z bronią nuklearną dręczy pewne ryzyko bez odpowiedniego zabezpieczenia przestrzeni powietrznej, ale USA znalazły właśnie na to rozwiązanie. Tamtejsze siły powietrzne potwierdziły, że myśliwce stealth F-35 mogą latać z atomówkami właśnie.

Czytaj też: Takiej broni Polska jeszcze nie miała. Antypancerna potęga trafi w ręce polskich żołnierzy

Właśnie myśliwce stealth F-35A Lightning II Sił Powietrznych USA zostały certyfikowane do przenoszenia termonuklearnych bomb grawitacyjnych B61-12, co stanowi znaczący kamień milowy w lotnictwie wojskowym i strategii odstraszania jądrowego. Certyfikacja ta, przyznana wprawdzie 12 października 2023 roku, ale ogłoszona oficjalnie dopiero niedawno, wprowadza F-35A na czoło dwuzadaniowych samolotów wojskowych, które są zdolne do wykonywania zarówno misji konwencjonalnych, jak i jądrowych. W przeciwieństwie do swoich poprzedników, a nawet niewykrywalnego F-22 Raptor, F-35A został zaprojektowany z wizją zastąpienia taktycznej roli jądrowej F-16, a więc myśliwca 4. generacji, czyli spoza grona stealth.

Integracja zdolności jądrowych B61-12 z F-35A stanowi skok naprzód w strategicznych zasobach militarnych Stanów Zjednoczonych. Ostatnia certyfikacja jest zwieńczeniem ponad dekady rygorystycznego rozwoju i testowania, co zapewnia, że F-35A może skutecznie wykorzystać zaawansowaną atomówkę B61-12 bez kompletnego pakietu ulepszeń Block 4. Musimy pamiętać, że nie jest to byle bomba atomowa, a znacznie bardziej zaawansowana wersja starszych wariantów, która otrzymała sterowalne stateczniki, rakietowe stabilizatory obrotu i podwójne systemy naprowadzania. Innymi słowy, z takimi ulepszeniami została przekształcona w precyzyjną bombę ślizgową, co zwiększa potencjalny zasięg ataku, a tym samym szanse na przetrwanie samolotu, będącego dla niej platformą startową.

Czytaj też: Zaczynają sprzedawać ogniwa perowskitowe. Co z Polską?

Teoretycznie ten zwiększony zasięg nie jest konieczny dla F-35A, bo integracja B61-12 obejmuje wprowadzenie jej bezpośrednio do wewnętrzne komory, a więc zachowanie zdolności stealth. Innymi słowy, USA doczekały się już sprzętu wręcz idealnego do realizowania ataków atomowych, ale co ma do tego Polska, która znalazła się w tytule? Odpowiedź na to przedstawiałem w artykule “Polska i myśliwce F-35. Nawet nie wiesz, jak bardzo ich potrzebujemy“, kiedy to kwestia połączenia F-35 z B61-12 była jeszcze niepewna. O co więc idzie?

Kiedy już F-35 będzie mógł oficjalnie latać z bombami atomowymi, wkroczymy tak naprawdę w nową erę odstraszania, bo te dokładnie myśliwce są przedstawicielami 5. generacji, którą określają m.in. cechy stealth, gwarantujące uniknięcie wrogich systemów obrony przeciwlotniczej. Oznacza to tyle, że F-35 może wlecieć na teren nawet najlepiej chronionego kraju i ot tak zrzucić bombę atomową na kluczowe dla wrogiego wojska cele. Takich metod odstraszania jeszcze świat nie widział i Polska tym bardziej, a tak się składa, że w 2020 roku podpisaliśmy umowę z USA na dostawę 32 egzemplarzy F-35A za 4,6 miliarda dolarów – cytat z artykułu.

Czytaj też: Polska ma nowy pojazd wojskowy. Obejrzyj zdjęcia z testów KTO Rosomak z ZSSW-30

Oczywiście w samej umowie zakupu F-35 przez Polskę nie ma mowy o tym, że te myśliwce kiedykolwiek będą mogły polecieć z bronią atomową. Jednak w praktyce będzie to pierwszy sprzęt w rękach Polski, którym będzie można przeprowadzić atak nuklearny na wrogie państwo. Sami wprawdzie tego typu broni nie mamy, ale jako członek NATO, kiedyś możemy się jej doczekać.