Czyli jednak istnieją. Rosja wykorzystuje swoje niewidzialne pociski Ch-69

Zwykle rozprawianie o nowoczesnej rosyjskiej superbroni kończy się na zdaniu “może być tym, czym czołg T-14 Armata lub myśliwiec piątej generacji Su-57. Wygląda jednak na to, że niszczycielskich pocisków Ch-69 nie można włożyć między bajki, bo Rosja rzeczywiście z nich korzysta.
Eksplozja na froncie
Eksplozja na froncie

Trudne do zestrzelenia i szalenie precyzyjne. Z pociskami Ch-69 Rosja ma sporą przewagę

Do tej pory mogliśmy uważać to tylko za jednorazowy incydent, ale wygląda na to, że pociski Ch-69 stały się jednak ważnym elementem prowadzenia wojny przez Rosjan. Te pociski wykorzystane po raz pierwszy na początku lutego bieżącego roku ponownie trafiły w światło medialnych reflektorów, bo tym razem Rosja wykorzystała je do zniszczenia największej elektrowni w regionie Kijowa, bo Trypilskiej Elektrowni Cieplnej, która zaopatrywała okoliczne miejscowości w ciepło i energię elektryczną.

Czytaj też: Czołg-żółw na froncie. Czy Rosja stworzyła czołg przyszłości?

Rosjanie doszczętnie zniszczyli ten obiekt 11 kwietnia 2024 roku, wykorzystując pociski Ch-69 do zrujnowania hali z główną turbiną. Tego, czego nie zniszczyły eksplozje, strawił ogień, generując kolejny problem dla Ukrainy, która nie mogła zabezpieczyć się przed tego typu atakiem. Pociski Ch-69 są bowiem na papierze zupełnie nowym standardem broni powietrze-ziemia, a przynajmniej jak na stan rosyjskiego arsenału, bo podobnym sprzętem mogą pochwalić się Niemcy (Taurus KEPD 350), Francja (Storm Shadow) czy USA (AGM-158 JASSM).

Czytaj też: Drugiego takiego czołgu nie ma. Ważący 41 ton ukraiński potwór Azowiec w rękach Rosjan

Ch-69 ma ciekawą historię. Oryginalnie był to wariant innego rosyjskiego pocisku, bo Ch-59 (Ch-59MK2) i miał trafiać głównie na rynek eksportowy, ale finalnie żadne państwo nie zainteresowało się nim specjalnie, a to sprawiło, że Rosja postanowiła wprowadzić go do użytku krajowego. Główną platformą dla tego pocisku są myśliwce Su-57, ale w praktyce mogą się nim posługiwać również samoloty pokroju MiG-29K, MiG-35, Su-30MK, Su-34 i Su-35. To o tyle ciekawe, że w praktyce Ch-69 to jeden z najnowszych i najbardziej zaawansowanych pocisków manewrujących w rosyjskim arsenale.

Czytaj też: Nie zbliżą się nawet na kilkaset metrów. Rosja rozwiązała problem swoich pancernych kolosów

Wedle dotychczasowych informacji pociski Ch-69 wyróżnia profil w kształcie kwadratu, powłoka pochłaniającą promieniowanie radarowe, zasięg około 300 km (najnowszy atak sugeruje, że to już 400 km), rozwijana prędkość na poziomie 700-1000 km/h, zaawansowany system nawigacji (połączenie inercyjnej, satelitarnej i elektrooptycznej) oraz głowica odłamkowa lub kasetowa o wadze 300 kilogramów. Nie jest to więc połączenie na poziomie np. potencjału hipersonicznych pocisków nowej generacji, ale na tle innych pocisków Rosji, stanowi ogromne zagrożenie dla strony broniącej się.