Tomahawki zaczną latać, jak szalone. USA pokazały sprzęt do siania pogromu

Trwająca transformacja Korpusu Piechoty Morskiej USA sprawia, że ta gałąź amerykańskiego wojska ciągle ma coś ciekawego do pokazania. Tym razem dowiedzieliśmy się o specjalnej wyrzutni, która wniesie potencjał pocisków Tomahawk na zupełnie nowy poziom.
Tomahawki zaczną latać, jak szalone. USA pokazały sprzęt do siania pogromu

Pociski Tomahawk doczekały się nowej wyrzutni w rękach Marines USA

Podczas corocznej wystawy Modern Day Marine, Korpus Piechoty Morskiej USA zaprezentował swoje najnowsze osiągnięcie w dziedzinie sprzętu wojskowego – nowy pojazd 4×4 do wystrzeliwania pocisków Tomahawk. Przeznaczenie? Zwiększyć zdolności dalekiego ataku i ułatwić wdrożenie tak potężnej wyrzutni na front. Podczas gdy to pierwsze jest możliwe za sprawą najnowszych wersji Tomahawków, to drugie gwarantuje wykorzystanie w projekcie pojazdu JLTV (Joint Light Tactical Vehicle), który został po prostu przekształcony w bezzałogowy system o nazwie Remotely Operated Ground Unit for Expeditionary Fires (ROGUE-Fires).

Czytaj też: Ten pocisk odmieni śmigłowce AH-1Z Viper. Marines USA utrzymywali go w sekrecie

Taki zrobotyzowany nowoczesny pojazd wojskowy USA może przenosić tylko jeden pocisk Tomahawk w standaryzowanym kontenerze startowym, ale to wystarczające, aby zwiększyć zdolność Marines do precyzyjnych uderzeń długodystansowych. Oczywiście to nie tylko wyrzutnia na JLTV, bo kompletny system broni obejmuje nie tylko wyrzutnię, ale także Pojazd Dowódcy, System Dowodzenia i Kontroli (C2) oraz System Zaopatrzenia i Przeładowania (R2), tworząc kompleksowy system długiego zasięgu (LRF).

Czytaj też: Oto nowy tytan, który trafił w ręce Marynarki Wojennej USA

Samo rozpowszechnienie się pocisków manewrujących Tomahawk w arsenale Korpusu Piechoty Morskiej USA znacznie rozszerza jego możliwości precyzyjnego uderzenia dalekiego zasięgu. W nowoczesnych wersjach te pociski są wszechstronną bronią, która może uderzać w cele oddalone o ponad 1600 km zarówno głowicami konwencjonalnymi, jak i nuklearnymi. Gdyby tego było mało, Tomahawki latają na niskich wysokościach, dzięki czemu unikają znacznej części obrony antybalistycznej wroga, a dzięki zaawansowanemu naprowadzaniu, są w stanie uderzać w różne cele z dużą dokładnością.

Czytaj też: Tak Marines USA odmienią swoje misje. Skąd bierze się wyjątkowość nowego drona?

Wedle aktualnych planów Korpus Piechoty Morskiej USA ma mieć pierwsze cztery operacyjne systemy ROGUE-Fires do końca 2024 roku fiskalnego i zawrze kontrakt produkcyjny w kolejnym roku w celu skompletowania trzech baterii z 16 systemami do końca 2030 roku. Część z tych systemów zostanie skonfigurowana do strzelania nie Tomahawkami, a przeciwkorętowymi pociskami NSM. Takie tempo nie jest przypadkiem, bo w praktyce ten rozwój jest częścią większego wysiłku sił USA, który ma na celu przygotowanie się do potencjalnych przyszłych konfliktów na Pacyfiku, gdzie nowe zdolności uderzeniowe są uznawane za niezbędne.