Wpadka to za mało powiedziane. Marynarka USA w coraz większych tarapatach

Miało być szybko i tanio, ale jest coraz gorzej. Marynarka USA chciała pójść na skróty w modernizacji swojej floty, co finalnie nie wyszło najlepiej i oto widać tego efekt.
Wpadka to za mało powiedziane. Marynarka USA w coraz większych tarapatach

Fregaty typu Constellation coraz większą porażką Marynarki Wojennej USA

Plan był prosty. Wybrać ukończony już projekt, zmodernizować go na własne potrzeby i ruszyć szybko z produkcją Marynarka USA nie przewidziała jednak w tej układance jednego elementu, a mianowicie tego, że szerokie modernizacje znacznie utrudnią realizację zamówienia. Typ Constellation na papierze jest bowiem zmodernizowanym projektem FREMM, czyli wielozadaniowej fregaty europejskiej, którego szerokie modernizacje doprowadziły do opóźnień, wzrostu kosztów i niespodziewanego przyrostu masy.

Czytaj też: USA i Japonia tworzą wyjątkowy pocisk. GPI uderzy w czuły punkt i zwalczy największe zagrożenie

Z tego wszystkiego największy problem drzemie w wadze, która wzrosła o ponad 10 procent względem pierwotnych oczekiwań. Tak drastyczny wzrost zagraża zdolności fregat do osiągania prędkości niezbędnych do nadążania za grupami bojowymi lotniskowców Marynarki Wojennej USA. Co zawiniło i bezpośrednio przełożyło się na czas realizacji? Oficjalnie za winnych uznaje się niekompletne projekty okrętów, luki informacyjne w systemach konstrukcyjnych, rur i wentylacji oraz właśnie znaczne odstępstwa od projektu FREMM. Efekt? Okręty dłuższe o 7,32 metra, szersze o około metr i wypierające o około 500 ton więcej.

Przypomnę tylko, że pierwotnie zajmująca się budową fregat włoska firma Fincantieri Marinette Marine celowała w dostawę 15 z 20 zamówionych przez Marynarkę USA fregat typu Constellation do 2026 roku, z czego pierwsza zaczęła powstawać wiosną 2021 roku. Rok temu wspominano o dostawie pierwszego okrętu już do 2027 roku, a niedawno termin uległ kolejnemu wydłużeniu. W wyniku tego wszystkiego pierwsza fregata typu Constellation może zostać dostarczona dopiero w 2029 roku, a więc trzy lata później niż planowano. We wrześniu 2023 roku ukończono zaledwie 3,6% budowy pierwszego okrętu, a więc prawie 10 razy mniej, co przypisuje się m.in. szerokim zmianom w napędzie elektryczno-spalinowym i turbinom gazowym.

Czytaj też: USA tworzą gigantyczny pociski, każdy wart miliard! Ci, którzy wiedzą, do czego służy, wcale się nie dziwią

Wedle pierwotnych informacji planowane fregaty Constellation miały mierzyć 151 metrów i wypierać prawie 7300 ton po pełnym załadunku, a w ruch miała je wprawiać siłownia typu CODLAG, gwarantując zasięg do 11000 kilometrów przy prędkości 30 km/h i możliwość rozwinięcia prędkości ponad 48 km/h. Ostateczna specyfikacja fregat Constellation jest jednak ciągle dopiero ustalana i dopracowywana, ale wydaje się pewne, że na ich pokładzie znajdzie się radar EASR i Aegis. Nie zabraknie też systemów do walki elektronicznej, czy rakietowego systemu bliskiego zasięgu przeznaczonego do zwalczania pocisków przeciwokrętowych i samolotów.

Czytaj też: Powstał w wirtualnym świecie, a teraz ochroni USA. Wyjątkowy silnik rakietowy przetestowany

W kwestii uzbrojenia na fregatach Constellation znajdzie się działo Mk 110 kalibru 57 mm, jak również 32 rakietowe pionowe systemy wyrzutni (VLS), które będą mogły wystrzeliwać pociski SM-3, SM-6 oraz Tomahawk. Dodatkowo mają doczekać się wielofunkcyjnych systemów zwalczania okrętów podwodnych i nawodnych. Jednocześnie pomimo tak dużej siły ognia nie będą pełnić funkcji przypisywanych stricte do niszczycieli, czy krążowników, czyli głównie prowadzenia wojen na otwartym morzu. Dziś jednak głównym tematem jest nie to, co będą umieć fregaty Constellation, a kiedy w ogóle wejdą na służbę.