Test Razer BlackShark V2 HyperSpeed, czyli zestawu słuchawkowego dla graczy

Co powinien zapewniać zestaw słuchawkowy dla graczy za 650 złotych? Odpowiedzieć na to próbuje najnowsza propozycja firmy Razer w postaci modelu BlackShark V2 HyperSpeed.
Test Razer BlackShark V2 HyperSpeed, czyli zestawu słuchawkowego dla graczy

Pudełko i dołączone wyposażenie

Charakterystycznej zieleni Razera nie można pomylić z niczym innym. Tak samo zresztą, jak zawsze świetnie prezentującego się pudełka oraz związanego ze sprzętem wyposażenia, które niezmiennie jest fenomenalnie chronione. BlackShark V2 HyperSpeed nie jest w tym wyjątkiem. Solidne pudło otwierane niczym szkatuła ukazuje umieszczony w grubej piance zestaw słuchawkowy z dodatkowo chronionym mikrofonem (niestety nieodpinanym) oraz odbiornikiem z portem USB-C, diodą funkcyjną oraz gumową podstawą. 

Czytaj też: Test myszki Razer DeathAdder V3 Pro, którą zachwycają się e-sportowcy

Głębiej możemy doszukać się instrukcji, dwóch naklejek z efektem chroma oraz 1,8-metrowego przewodu w nylonowym oplocie, którego możemy wykorzystać do trybu przewodowego z jednoczesnym ładowaniem słuchawek. Warto jednocześnie podkreślić, że BlackShark V2 HyperSpeed obsługuje tak naprawdę trzy tryby pracy, bo przewodowy i bezprzewodowy z wykorzystaniem Bluetooth 5.2 z obsługą tylko kodeka SBC lub radiowego połączenia z odbiornikiem. W obu trybach zestaw wręcz zachwyca zarówno zasięgiem, jak i stabilnością połączenia, ale z oczywistą przewagą trybu radiowego. 

Design, materiały i wykonanie

Kiedy tylko wyciągnąłem zestaw słuchawkowy Razer BlackShark V2 HyperSpeed z pudełka, miałem od razu obawy, czy aby na pewno dotrwa aż do końca testów. Przyjrzyjcie się tylko na sposób, w który jego muszle zostały połączone z pałąkiem. To ledwie dwa cieniutkie druciki osadzone w plastikowych “szynach”, które umożliwiają regulowanie rozstawu muszli w znacznym zakresie, łącząc się z nimi za pośrednictwem ruchomych w zakresie około 30 stopni połączeń plastikowych. Jednak pozory mylą, bo choć druciki sprawiają wrażenie lichych, to w praktyce są bardzo twarde i nie dają za wygraną pod naciskiem palców. Nie oznacza to wprawdzie, że wytrzymają więcej od tradycyjnych aluminiowych widełek, bo jedno ich wygięcie zapewne doprowadzi prędzej czy później do złamania, ale Razer zdecydował się na tego typu rozwiązanie, żeby możliwie najbardziej ograniczyć wagę BlackShark V2 HyperSpeed i rzeczywiście to się udało, bo zestaw waży około 280 gramów z mikrofonem, co zważywszy na jego zaawansowanie i gabaryty, jest sporym osiągnięciem.

Jeśli już przy wadze jesteśmy, nie sposób nie wspomnieć o innych stricte ergonomicznych kwestiach, wśród których na medal zasługują zastosowane nauszniki oraz obicie wewnętrzne pałąka. Gruba i ponoć “oddychająca” pianka memory znalazła się w obu miejscach, doczekując się głównie skórzanego obicia (to przyjemna w dotyku sztuczna skóra), ale owalne nauszniki o wymiarach 62 × 42 mm zostały uzupełnione gęstym materiałem w miejscu bezpośredniego stykania się z głową. 

O ile nie możecie liczyć na to, że BlackShark V2 HyperSpeed będzie najbardziej komfortowym zestawem słuchawkowym w wielogodzinnych sesjach (zwłaszcza jeśli często odkrywacie jeden nausznik, macie duże uszy i/lub jesteście wrażliwi na podwyższającą się temperaturę w nausznikach), to możecie być pewni, że docenicie pasywne tłumienie dźwięków przez te nauszniki. Z jednej strony otoczenie nie usłyszy, czego słuchacie, a z drugiej szum głośnego komputera, konsoli, klimatyzacji czy bieżni nie będzie do was w ogóle docierał, o ile ustawicie poziom głośności na jakieś 20-30 procent. Rozmowy czy hałas za oknem to już jednak zupełnie inna bajka. 

Poza tym projekt BlackShark V2 HyperSpeed obejmuje pięć głównych elementów:

  • nieodpinany mikrofon na elastycznym pałąku
  • przełącznik on/off dla mikrofonu
  • port USB-C do ładowania wbudowanego akumulatora i trybu przewodowego
  • przycisk SmartSwitch do zmieniania profilów equalizera oraz przełączania się między trybem Bluetooth a radiowym Hyperspeed (2,4 GHz)
  • pokrętło z tworzywa sztucznego do regulacji poziomu głośności bez ogranicznika

Wykonanie BlackShark V2 HyperSpeed również nie budzi zastrzeżeń. Potrząsanie zestawem nie generuje żadnego hałasu, wszystkie elementy trzymają się reszty pewnie, delikatne luzy występują tylko tam, gdzie rzeczywiście powinny (na łączeniu drutów z muszlami), a same materiały również należą do tych z wyższej półki, co widać zwłaszcza po matowych muszlach odpornych na zabrudzenia oraz pałąku mikrofonu, którego ustawienie w konkretnej pozycji ciągle go w niej utrzymuje. 

Razer BlackShark V2 HyperSpeed na co dzień

Zacznę może od tego, że tak jak każdego dnia zaczynam pracę od włożenia do uszu słuchawek ANC i wskoczenia na bieżnię, tak przy testowaniu BlackShark V2 HyperSpeed zawiesiłem “pchełki” na hak, ograniczając się tylko do słuchawek Razera, które można połączyć jednocześnie z komputerem i smartfonem w ramach Dual-Mode. Przestałem tym samym używać głośników oraz prywatnego zestawu słuchawkowego, który niezmiennie zachwyca mnie od lat poziomem oferowanego komfortu. Jednak taka wymiana przy kilkunastogodzinnym dniu pracy nie była aż tak przyjemna, bo słuchawki zwyczajnie zaczynały męczyć mnie po kilku godzinach użytkowania, wymagając tym samym regularnych kilkunastominutowych przerw. Dlatego właśnie ubolewam nad tym, że Razer nie dorzucił do zestawu BlackShark V2 HyperSpeed wymiennych nauszników materiałowych, które podbiłyby zapewne znacznie poziom komfortu.

Zanim w ogóle zaczniemy korzystać z BlackShark V2 HyperSpeed, system podłączony do Internetu zasugeruje nam instalację oprogramowania Razer Centre i zalogowanie się do niej, aby móc obsługiwać wszystkie funkcje tego zestawu słuchawkowego. Chociaż nigdy nie pochwalam takiego narzucania się z aplikacjami, które najczęściej używamy kilka razy po kupieniu sprzętu, tak w przypadku tej propozycji Razera ma ona więcej sensu.

Powyżej możecie obejrzeć wszystkie dostępne ustawienia, które zostały podzielone na pięć głównych podmenu, z czego to ostatnie jest jedynie prezentacją wirtualizowanego dźwięku przestrzennego THX Spatial Audio. Pierwsze podmenu (Sound) umożliwia nam dostosowanie łącznie czterech profilów equalizera w ramach 10 pasm, aktywację THX Spatial Audio i wybranie konkretnych ustawień equalizera do konkretnych gier. Kolejne menu zapewnia dostęp do normalizacji dźwięku, akcentowania tonów niskich i średnich oraz określa sposób działania słuchawek przy wykryciu przychodzącego połączenia telefonicznego na telefon. Nie zabrakło też rozbudowanych ustawień mikrofonów (o ich skuteczności już za moment) oraz zachowania zarówno odbiornika radiowego przy zmianie poziomu naładowania zestawu, jak i czasie, po którym słuchawki zostaną wyłączone przy wykryciu nieaktywności.

Czytaj też: Test Razer Blade 16 2023. Monstrum o dwóch twarzach w cenie, która zabija

Jeśli z kolei idzie o wbudowany akumulator, Razer twierdzi, że jedno ładowanie jest w stanie zapewnić do 70 godzin wytrzymałości. Co do tego mam praktycznie pewność, bo choć dokładna weryfikacja tego jest utrudniona z racji nieregularnego korzystania ze słuchawek, to w 3-tygodniowym okresie testowym musiałem naładować BlackShark V2 HyperSpeed tylko trzy razy. Daje to około 70-85 godzin działania na jednym ładowaniu, które trwa do około czterech godzin.

Brzmienie BlackShark V2 HyperSpeed

Standardowa w gamingowych zestawach słuchawkowych 32-omowa impedancja, poszerzone do 12-28000 Hz pasmo przenoszenia, wysoka czułość na poziomie 100 dB/mW i wreszcie specjalne 50-mm przetworniki Razer Triforce Titanium “z membranami pokrytymi tytanem i dzielącymi się na 3 części w celu indywidualnego dostrojenia wysokich, średnich i niskich tonów”. Takie połączenie na papierze brzmi obiecująco, ale w praktyce rozczarowało mnie swoją przeciętnością, jeśli idzie o ogólną jakość brzmienia oraz scenę, w której braki sprawiały, że z BlackShark V2 HyperSpeed na głowie czułem się, jak w zamkniętym pudełku. To właśnie w dużej mierze powoduje wrażenie niskiej jakości brzmienia tego modelu, który wypada najgorzej w trybie Bluetooth, gdzie szczegółowość ewidentnie spada przez ograniczenie do podstawowego kodeku SBC. 

W ramach testu profilów THX Spatial Audio wykorzystałem grę Battlefield 2042, grając w nią na trybie domyślnym, THX Immersive oraz THX Competetive. Efekt? Z początku dziwaczny, bo tradycyjne audio w obu “specjalnych trybach” nabierało zupełnie innego charakteru, który rzeczywiście sprawiał, że łatwiej było zorientować się na polu bitwy, ale z drugiej strony, gra zaczynała wtedy brzmieć po prostu sztucznie. Podobnie, jak to miało miejsce przy słuchaniu muzyki w trybie THX Spatial Audio, ale w mniejszym stopniu. Dlatego dla pewności odpaliłem też CS:GO 2.0 i efekt był dokładnie ten sam, ale specjalne tryby jeszcze bardziej ułatwiały mi odnalezienie się w świecie gry przez podbijanie konkretnych tonów na rzecz pozostałych. Innymi słowy, coś za coś. 

Jeśli już o graniu mowa, Razer podkreśla na wielu krokach wsparcie THX Spatial Audio, czyli trybu przestrzennego, który ma za zadanie jeszcze bardziej “wprowadzić” nas w wirtualny świat. Możemy więc ustawić działanie membran zarówno w tradycyjnym stereo, jak i trybie przestrzennym i o ile przy słuchaniu muzyki ten drugi jest nieporozumieniem, tak w niektórych grach możecie rzeczywiście go docenić. Zwłaszcza w produkcjach, które doczekały się specjalnego dostosowania profilii THX, występujących w formie kompetytywnej oraz środowiskowej.

Test mikrofonu

Zdecydowanie największą wadą mikrofonu w BlackShark V2 HyperSpeed jest to, że nie jest odpinany, ale na szczęście dobrej jakości pałąk pozwala oddalić go znacznie od ust. Producent określa go mianem HyperClear Super Wideband Mic, czyli mikrofonu zdolnego do nagrywania wyraźnego i szczegółowego głosu, który dzięki charakterowi unidirectional, skupia się bezpośrednio na tym, co dociera do niego “z przodu”. Jeśli idzie o konkrety, możecie liczyć na czułość +/- -42 dBV i pasmo przenoszenia rzędu 100-10000 Hz. W praktyce brzmi to następująco:

Test Razer BlackShark V2 HyperSpeed – podsumowanie

Nie będę owijał w bawełnę – przygoda z Razer BlackShark V2 HyperSpeed nie była dla mnie całkowitą przyjemnością. Mimo dobrego wykonania, ciekawych funkcji oraz wysokiej wygody (jak na zamknięty zestaw słuchawkowy) brzmienie tego modelu kompletnie mnie nie kupiło. W porównaniu do słuchawek TWS ze średniej i wysokiej półki oraz kilkuletniego zestawu słuchawkowego, słuchanie muzyki i praca na kanale głosowym na Discordzie była z tymi słuchawkami nieco męcząca, kiedy miałem pod ręką lepiej sprawdzające się w tych zastosowaniach sprzęty. W grach jednak sprawa miała się zupełnie inaczej – w nich RazerShark V2 HyperSpeed po prostu błyszczy, co jest dobrą wiadomością, zważywszy na przeznaczenie tego modelu.

Czytaj też: Krótki test Razer Moray. Remedium na wielgachne, niewygodne słuchawki dla graczy

Co więc warto wiedzieć o Razer BlackShark V2 HyperSpeed? Przede wszystkim to, że jest wygodny w codziennym użytkowaniu, przyzwoicie wykonany i przeznaczony zwłaszcza do grania, a jego podwójny bezprzewodowy tryb łączności może niejednego zachwycić zasięgiem i stabilnością. To ostatnie tyczy się również wytrzymałości na jednym ładowaniu. Z drugiej strony nie możecie liczyć na żadną formę pomocy w transporcie (nawet na obracane nauszniki), co bardziej wymagający będą narzekać na ogólną jakość brzmienia, a wirtualizacja przestrzenności wręcz woła o pomstę do nieba przez poziom swojej sztuczności. Innymi słowy, trudno tego modelu nie polecić, ale nie jest to coś, czym powinien zainteresować się każdy.