Fujifilm X half – cyfrowy analog i modny gadżet do Instagrama?

Są takie premiery, przy okazji których oczy otwieram szeroko ze zdumienia, zastanawiając się, o co chodzi pomysłodawcom i konstruktorom. Z pewnością dotyczy to najnowszego pomysłu Fujifilm, czyli aparatu Fujifilm X half, na widok którego wyrwało mi się soczyste WTF.
Fujifilm X half
Fujifilm X half

Fujifilm X-HF1, czyli X half

Najnowsze dziecko Fujifilm to kompaktowy aparat fotograficzny z matrycą o podświetleniu tylnym 1″ (Type 1) 17,7 Mpix, pracującą w układzie pionowym 3:4. Współpracuje z nią stałoogniskowy obiektyw 10,8 mm o jasności f/2,8, co daje ekwiwalent 35 mm dla pełnej klatki. Konstrukcja obiektywu to 6 soczewek w 5 grupach, w tym 3 soczewki asferyczne. Za przymykanie obiektywu odpowiada trzylistkowa (!) przysłona pracująca w zakresie f/2.8-f/11.

Fujifilm X half

Korpus aparatu jest mały – mierzy 105,8 mm długości, 64,3 mm wysokości i 45,8 mm głębokości z obiektywem – i lekki, waży bowiem z baterią 240 g. Już na pierwszy rzut oka widać stylizację na aparat analogowy – aparat ma nawet „dźwignię przewijania filmu” i lunetkowy celownik optyczny. Z ery cyfrowej pochodzi umieszczony z tyłu pionowy dotykowy wyświetlacz 0,9 mln punktów i drugi, który wygląda jak okienko podglądu typu filmu rodem ze starych kompaktów. No i lampa doświetlająca LED – szkoda, że producent nie zdołał tam umieścić ksenonowej lampy…

Nawiązania do aparatów analogowych są jeszcze bardziej oczywiste w oprogramowaniu – X half otrzymał rozbudowany zestaw 13 symulacji filmów fotograficznych i dodatkowo symulację ziarna, a także efekty specjalne takie jak przecieki światła czy halacja i przeterminowany film. Aparat pozwala na tworzenie kompozycji 2-w-1, czyli na łącznie łączeniu pionowych zdjęć i filmów za pomocą naciągnięcia „dźwigni przesuwu klatki”. Można też tworzyć obrazy 2-w-1 za pomocą dedykowanej aplikacji „X half”. Aplikacja pozwala na intuicyjną edycję i np. zmianę kolorów oraz grubości linii podziału albo zamianę lewego i prawego obrazu.

Fujifilm X half

Czytaj też: Xbox Game Pass wprowadza bibliotekę retro gier. Poczujesz się naprawdę staro

Fujifilm X half oferuje także specjalny „tryb aparatu analogowego”, który ma odtworzyć sposób pracy aparatem z epoki filmu. Użytkownik wybiera najpierw symulację filmu i liczbę zdjęć, robi zdjęcia, a obejrzeć efekty może też dopiero po „wypstrykaniu” wszystkich klatek. Zrobienie kolejnego zdjęcia możliwe jest dopiero po naciągnięciu dźwigni przesuwu filmu na górnej płycie aparatu. Gdy „film nam się skończy”, dane przesyłane są z aparatu do aplikacji „X half” w celu cyfrowego wywołania, edycji, przeglądania i udostępniania zrobionych zdjęć. Po cyfrowym wywołaniu obrazów, w pamięci aplikacji zapisywane są również stykówki.

Fujifilm X half

Pełna informacja o aparacie dostępna jest na stronie Fujifilm. Cena w polskich sklepach ustalona została na 3399 zł.

Moda na vintage, czyli ja nie wiem, co uważam

Fujifilm X half na pierwszy rzut oka wygląda jak sprzęt zupełnie od czapy. Parametry i możliwości w sumie są gorsze niż w smartfonach i niekoniecznie od razu tych z najwyższej półki, choć to tam matryca 1″ staje się powoli standardem. Fujifilm próbuje wykreować gadżet, bazując na modzie na vintage i – choć to dziwne, to patrząc po sukcesie aparatów Instax, może im się udać. Aparat może być pokusą dla instagramowych twórców, dla których pionowy format jest naturalny, może podobać się użytkownikom, którzy pragną poznać klimat analogowej fotografii, ale nie mają wcale ochoty na szukanie sprawnego aparatu analogowego i zabawy z chemią i filmem. Ot, aparat do kochania, bo do pracy się nie nadaje.

Fujifilm X half ma się stać modnym dodatkiem do ubioru młodego (a może nie tylko) człowieka, gadżetem, który eksponuje się jak czerwoną kropkę na sprzęcie Leica. Szczerze mnie to bawi, ale z drugiej strony, fotografia wcale nie musi być poważna, więc może i mają rację? Ja nie jestem przekonany.