Koniec z helikopterami wojskowymi. Latający kontener ma je zastąpić

To nie zawsze ryk silników odrzutowych czy łopot łopat śmigłowca zwiastuje przełom w sposobie prowadzenia wojen lub zarządzania kryzysowego. Czasem to cicha rewolucja. Taka, która zaczyna się nie na polu bitwy, lecz w laboratorium, warsztacie lub biurze start-upu w niepozornym europejskim mieście. Tego typu sprzęty, gdy już wzbiją się w powietrze, zmieniają nie tylko strategię wojskową, ale też ekonomię, logistykę i bezpieczeństwo, a Airlift jest tego świetnym przykładem.
Koniec z helikopterami wojskowymi. Latający kontener ma je zastąpić

Czy to koniec helikopterów? Latające pudło o długości 6 metrów może być przyszłością wojskowego lotnictwa

Stworzony przez litewski start-up Airvolve, latający Airlift nie stara się prześcignąć helikopterów pod względem prędkości czy urody. Jego celem jest radykalne obniżenie kosztów i ryzyka lotów pionowych. Z wyglądu przypomina raczej unoszący się kontener niż śmigłowiec bojowy, a to akurat jest celowy zabieg, bo to, czego brakuje mu w estetyce, nadrabia funkcjonalnością, odpornością i ceną. Wyobraźcie sobie bowiem, że to, co z pozoru nigdy nie powinno latać, bo sprowadza się ot do 6-metrowej skrzyni, ma zdolność transportu do 200 kg ładunku na dystansie 100 kilometrów.

Czytaj też: Widzi to, czego nie dostrzeże ludzkie oko. Chiny stworzyły szpiegowskie marzenie

Przestronna ładownia o pojemności 5 m³ ma gwarantować, że Airlift nadaje się wręcz idealnie do zastosowań wojskowych i ratunkowych, bo od ewakuacji medycznej po dostarczanie zaopatrzenia na linię frontu. Co z kolei najważniejsze, stojąca za nim firma dumnie twierdzi, że eksploatacja tego typu latającego kontenera będzie 10 razy tańsza niż konwencjonalnego śmigłowca. W potencjalnym przyjęciu Airlift na służbę nie chodzi jednak tylko o niższe koszty, bo jak podkreśla Donatas Gendvilas, CEO Airvolve, współczesne pola walki i strefy katastrof ujawniają słabości helikopterów. Przykład? Podczas oblężenia Mariupola przenośne wyrzutnie rakiet skutecznie niszczyły śmigłowce próbujące ewakuować rannych, a podczas pożarów lasów w Europie Południowej wsparcie z powietrza było drogie i rzadkie. Airlift ma być odpowiedzią na te kryzysy. To pojazd taktyczny zaprojektowany nie po to, by przetrwać dzięki pancerzowi czy stealth, lecz by być na tyle tani, że będzie można zaryzykować wysłanie go na ryzykowne misje.

Składane wirniki i stary pomysł w nowym wydaniu

Sercem Airlifta jest całkowicie nowatorska koncepcja wirników, bo projektanci zastosowali w nim nie te klasyczne śmigła pionowe, a poziome, które rozkładają się na boki niczym parasol. To nietypowe rozwiązanie testowano już w latach 30. XX wieku przez Boeinga, ale zrezygnowano z niego przez ograniczenia ówczesnych materiałów. Dziś jednak, dzięki nowoczesnym kompozytom i technice silników elektrycznych, Airvolve wierzy, że ten pomysł nie tylko jest możliwy, ale wręcz optymalny. Konfiguracja ta może uprościć konstrukcję i zwiększyć niezawodność mechaniczną, obniżając koszty produkcji i serwisowania.

Czytaj też: 88 procent lepsze wyniki. Tak Chiny rewolucjonizują technologię dronów

W odróżnieniu od wielu koncepcji samolotów elektrycznych Airlift nie opiera się na ciężkich akumulatorach, bo zamiast tego wykorzystuje silniki elektryczne zasilane przez niewielki silnik lotniczy, co tworzy tym samym hybrydowy system zoptymalizowany pod kątem zasięgu i kosztów. Na pokładzie znajdują się jednocześnie małe akumulatory zapasowe, ale główne zasilanie pochodzi z certyfikowanych silników lekkich samolotów, które są tańsze i łatwiejsze w obsłudze niż turbiny. Dzięki temu maszyna może korzystać z istniejącej wojskowej infrastruktury paliwowej bez potrzeby budowy stacji ładowania czy szkolenia nowych załóg.

Czytaj też: Chiny dokonały podwodnego przełomu. O tej technologii marzą marynarki wojenne

Zgodnie z najnowszymi trendami w technologii obronnej, Airlift ma być platformą opcjonalnie załogową. Może latać całkowicie autonomicznie lub z jednym operatorem, który wspomoże nawigację lub przejmie stery w bardziej złożonych sytuacjach. Ta elastyczność ma sprawić, że Airlift sprawdzi się zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny minimalizując ryzyko dla ludzi. Nie jest to nawet bezsensowne marzenie, bo do tej pory Airvolve pozyskał 2 miliony euro finansowania unijnego, a także 825 tysięcy euro inwestycji zalążkowej (stan na 2025 rok). Zespół zaledwie ośmiu osób stworzył już dwa działające modele w skali i osiągnął poziom gotowości technologicznej TRL 5, czyli walidację w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Pełnowymiarowy prototyp ma być gotowy jeszcze w tym roku, a kolejna runda finansowania planowana jest na początek 2026 roku.