Wszystko za sprawą trwających od lat poszukiwań mających na celu identyfikację potencjalnie niebezpiecznych planetoid. Z perspektywy Ziemi, rzecz jasna. Przedstawiciele NASA zamierzali odnaleźć co najmniej 90 procent takich obiektów, których orbity sprowadzałyby je na odległość nie większą niż 1,3 jednostki astronomicznej. Jedna taka jednostka oznacza średnią odległość naszej planety od Słońca, czyli 150 milionów kilometrów.
Czytaj też: Amerykanie przesłali energię na 8 kilometrów. To zmieni przyszłość technologii
Wygląda jednak to, iż dotychczasowe działania mające na celu rozpoznawanie tych niebezpieczeństw mogły nie być do końca trafione. Dlaczego? Bo pomijały bardzo ważny aspekt: niektóre planetoidy mogą dzielić orbitę z drugą planetą od Słońca, czyli Wenus. Takie obiekty mogłyby ukrywać się za nią, a ludzkość nie będzie miała pojęcia o ich istnieniu.
Artykuł na ten temat ma jak na razie formę preprintu, a ostatecznie trafi na łamy Astronomy and Astrophysics. Autorzy publikacji postanowili określić skalę zagrożenia i opracować metody, które pozwolą na odnalezienie planetoid, jakie mogłyby ukrywać się za Wenus. Jak na razie wiadomo o istnieniu dwudziestu takich ciał, czyli dzielących orbitę z tzw. bliźniaczką Ziemi. Ze względu na oddziaływania grawitacyjne nie uderzą one w Wenus, ale mogłyby zahaczyć o naszą własną planetę.
Planetoidy współdzielące orbitę z Wenus mogą ukrywać się przed wzrokiem astronomów, stanowiąc tym samym niespodziewane zagrożenie dla Ziemi
Jak wyjaśniają astronomowie, tylko 1 z 20 wspomnianych planetoid posiada mimośród orbity poniżej 0,38. Te o wyższych wartościach są oczywiście mniej zagadkowe, ponieważ bardziej zbilżają się do Ziemi, dzięki czemu są łatwiejsze do wykrycia. Pozostałe są natomiast bardzo trudne do identyfikacji, a jeśli się to dzieje, to zwykle stanowi efekt przypadku. Oznacza to, że potencjalnych zagrożeń – o których nie wiemy – jest bardzo wiele. Wystarczy, że takie planetoidy cechują się bardzo niskimi mimośrodami orbity.
Zdaniem naukowców planetoidy współorbitalne Wenus są wysoce chaotyczne. Ich tzw. czas Lapunowa, czyli przedział, w którym da się precyzyjnie przewidzieć trajektorię, wynosi około 150 lat. W praktyce oznacza to, że badanie pojedynczej orbity takiego ciała staje się wielką niewiadomą, gdy chodzi o przewidzenie sytuacji na ponad 150 lat do przodu. Aby zyskać lepsze rozeznanie, członkowie zespołu badawczego przeprowadzili symulacje poświęcone zachowaniu planetoid na przestrzeni kolejnych 36 000 lat.
Czytaj też: Rozwiązali problem dręczący panele słoneczne. Większa wydajność i trwałość już pewne
Po tym czasie postanowili sprawdzić, czy doszło do wirtualnych kolizji bądź pojawiło się realne zagrożenie. Ważne było też przekonanie się, czy takie potencjalne niebezpieczne obiekty będzie dało się obserwować z Ziemi. Możliwości okazały się dość ograniczone, ponieważ astronomów oślepiałoby światło pochodzące ze Słońca. Punkty obserwacyjne – trwające dość krótko – pojawią się tylko wtedy, gdy rzeczone planetoidy znajdą się w pobliżu swojego najbliższego punktu zbliżenia do Ziemi.
Wyjściem z sytuacji mogłyby okazać się obserwacje prowadzone z orbity Wenus, ustawionej z dala od Słońca. Z tego względu w przyszłości możemy spodziewać się misji realizujących ten plan. Zdaniem samych zainteresowanych, niektóre z potencjalnie niebezpiecznych planetoid – nawet przy rozmiarach rzędu 150 metrów średnicy – mogłyby doprowadzić do śmierci milionów ludzi.