Jednym z najnowszych przełomów jest niespodziewana transformacja F-35 Lightning II, a więc podstawowego myśliwca wielu współczesnych sił powietrznych, w maszynę zdolną do działania bez udziału pilota. To nie tylko technologiczna aktualizacja, lecz prawdziwa zmiana paradygmatu w sposobie osiągania i utrzymywania przewagi powietrznej. Ta maszyna lotnicza jest od lat ceniona za swoje możliwości stealth i wszechstronność, ale wraz ze zmianą charakteru zagrożeń i postępem technologicznym, zmienia się również sposób myślenia o istniejących platformach.
Śmiały ruch Lockheeda. Myśliwce F-35 wkrótce polecą bez pilotów
W odpowiedzi na trwającą ciągle rewolucję ze sztuczną inteligencją w roli głównej firma Lockheed Martin ogłosiła plany dalszego rozwoju F-35 w ramach tak zwanej piątej generacji plus. Inicjatywa ta jest prosta konceptualnie, bo ot zakłada włączenie technologii opracowanych pierwotnie przez firmę dla programu NGAD (Next Generation Air Dominance), który ostatecznie trafił w ręce Boeinga. Dlatego też proponowane przez Lockheeda ulepszenia obejmują m.in. nowe powłoki stealth, zaawansowane systemy walki elektronicznej oraz możliwość działania w trybie opcjonalnie załogowym.
Czytaj też: Chiny dokonały podwodnego przełomu. O tej technologii marzą marynarki wojenne

Sama koncepcja F-35 zdolnego do działania z pilotem lub bez niego wpisuje się w globalny trend rosnącej roli systemów autonomicznych w lotnictwie wojskowym. Program CCA (Collaborative Combat Aircraft) Sił Powietrznych USA to przykład tej zmiany, zakładający integrację bezzałogowych maszyn współpracujących lub działających niezależnie od załogowych myśliwców. Jim Taiclet, a więc aktualny dyrektor generalny Lockheed Martin, przyznał, że technologie umożliwiające działanie F-35 bez pilota mogą zostać zintegrowane w stosunkowo krótkim czasie, a to właśnie dzięki doświadczeniom zdobytym przy programie NGAD. Umożliwiłoby to z kolei wykorzystywanie F-35 w misjach zbyt ryzykownych dla ludzi oraz jako mnożnik siły w złożonych scenariuszach bojowych.
Czytaj też: Widzi to, czego nie dostrzeże ludzkie oko. Chiny stworzyły szpiegowskie marzenie
Chociaż aktualnie wizja autonomicznego F-35 jest ekscytująca, to wiąże się z szeregiem wyzwań. Integracja zaawansowanej autonomii z istniejącą konstrukcją wymaga bowiem złożonych zmian w sprzęcie i oprogramowaniu. Niezwykle ważne jest także zapewnienie niezawodności i bezpieczeństwa systemów autonomicznych, a to szczególnie w środowiskach zakłócanych przez walkę elektroniczną i cyberataki. Ponadto przejście na operacje opcjonalnie załogowe rodzi pytania natury etycznej i strategicznej. Konieczne jest zdefiniowanie roli ludzkiego osądu w podejmowaniu decyzji bojowych, zasad użycia autonomicznych systemów oraz potencjalnych konsekwencji ich działania.

Czytaj też: 88 procent lepsze wyniki. Tak Chiny rewolucjonizują technologię dronów
Próba przekształcenia F-35 w platformę opcjonalnie załogową wpisuje się w szerszą wizję przyszłości walki powietrznej. Dzięki integracji zaawansowanych technologii i otwarciu się na autonomię myśliwiec F-35 może zachować swoją wartość bojową w erze, gdzie szybkość, adaptacyjność i dominacja informacyjna są kluczowe. Wiele jednak zależy od sił powietrznych na całym świecie, a przede wszystkim amerykańskich, bo aktualnie nie ma żadnych informacji na temat kontraktów rozwoju F-35 do generacji 5+, a Lockheed Martin tylko pręży muskuły, żeby przypomnieć o sobie światu, udowodnić inwestorom, że wkład w program NGAD nie został zaprzepaszczony i wzbudzić zainteresowanie swoimi pomysłami.