To kluczowy moment dla branży AI video, która do tej pory była zdominowana przez OpenAI z modelem Sora oraz Google z Veo. Midjourney, mając za sobą 20 milionów użytkowników i wieloletnie doświadczenie w generowaniu obrazów, może realnie zmienić układ sił na tym rynku.
Animacja dla mas
Nowy model Midjourney jest dostępny dla wszystkich 20 milionów użytkowników platformy. Sposób działania jest prosty – generujesz obraz jak zwykle, klikasz “Animate”, wybierasz ustawienia ruchu i czekasz na efekt. Możesz też przesłać własny obraz i opisać, jak ma się poruszać.
Do wyboru mamy tryb “low motion” dla spokojnych animacji lub “high motion” dla bardziej dynamicznych scen. Podstawowa długość to 5 sekund, ale można przedłużyć klip do 20 sekund, dodając kolejne 5-sekundowe segmenty.
Kwestia ceny robi różnicę
Midjourney nie próbuje dorównać Sora od OpenAI czy Veo 3 od Google pod względem jakości – te modele tworzą kinowej jakości materiały 4K z fotorealistycznym oświetleniem. Zamiast tego stawia na dostępność i demokratyzację technologii.
Sora, mimo że wzbudza ogromne emocje od momentu pierwszych pokazów, wciąż nie jest szeroko dostępne. OpenAI udostępniło je tylko wybranej grupie użytkowników, a ceny pozostają wysokie i mało przejrzyste. Google Veo 3 również nie jest jeszcze powszechnie dostępne, choć firma obiecuje większą otwartość niż OpenAI.
W tym kontekście strategia Midjourney wydaje się bardzo przemyślana. Według firmy, stworzenie jednego wideo kosztuje tyle samo co powiększenie obrazu – czyli około jednego kredytu na sekundę filmu. To ma być 25 razy taniej niż większość dostępnych na rynku usług AI video.
Dla porównania – inne platformy AI video często pobierają od kilku do kilkudziesięciu dolarów za minutę wygenerowanego materiału. Midjourney w ten sposób może przyciągnąć twórców indywidualnych, małe studia i wszystkich, którzy do tej pory byli wykluczeni cenowo z eksperymentowania z AI video.
Trudno się dziwić takiej strategii cenowej – Midjourney obecnie broni się w sądzie przed pozwami ze strony wytwórni filmowych, w tym Disney i Universal, które oskarżają firmę o trenowanie modeli na materiałach chronionych prawem autorskim. Niska cena może być sposobem na szybkie zdobycie udziału w rynku, zanim ewentualne wyroki sądowe wpłyną na działalność firmy.
Pierwszy krok na długiej drodze
V1 to dopiero początek ambitnych planów Midjourney. Firma zapowiada już plany na renderowanie 3D, kontrolę scen, a nawet eksplorację immersyjnych światów. To pokazuje, że Midjourney nie traktuje wideo jako dodatku do swoich narzędzi obrazowych, ale jako strategiczny kierunek rozwoju.
Warto przypomnieć, że Midjourney zdobyło swoją pozycję dzięki innej filozofii niż giganci pokroju OpenAI czy Google. Podczas gdy tamte firmy budowały modele o ogromnej złożoności i kosztach obliczeniowych, Midjourney skupiło się na praktyczności i dostępności. Ta sama strategia może sprawdzić się w wideo.
Branża AI video przeżywa teraz kluczowy moment. Sora pokazała, co jest możliwe, ale nie jest dostępne dla szerokiej publiczności. Google Veo imponuje jakością, ale również pozostaje w fazie ograniczonych testów. Tymczasem Adobe, Meta i inne firmy technologiczne pracują nad własnymi rozwiązaniami. W tej sytuacji Midjourney – z milionami użytkowników, sprawdzoną infrastrukturą i agresywną polityką cenową – może realnie zakłócić rynek.
Czytaj też: Google Vids zyskuje moc Veo 3. Teraz z natywnym dźwiękiem
Czy Sora i Veo 3 powinny się martwić? Może jeszcze nie o jakość, ale z pewnością o dostępność i demokratyzację technologii. Podczas gdy konkurencja buduje AI odpowiednik profesjonalnej ekipy filmowej, Midjourney właśnie wręczyło każdemu użytkownikowi proste narzędzie do tworzenia animacji – i to w przystępnej cenie. Historia technologii pokazuje, że czasem wygrywa nie ten, kto ma najlepszy produkt, ale ten, kto pierwszy udostępni go masom.