Słońce na tle innych gwiazd zdecydowanie nie jest gigantem, lecz w zestawieniu z krążącymi wokół niego planetami okazuje się prawdziwym olbrzymem. Nawet Jowisz, zdecydowanie masywniejszy od wszystkich innych planet Układu Słonecznego razem wziętych, przy naszej gwieździe jest co najwyżej niewielkich rozmiarów kulką. Najlepiej świadczy o tym fakt, że dziura koronalna będąca sprawcą opisywanego zamieszania mogłaby pomieścić aż pięć takich gazowych olbrzymów ustawionych w jednym szeregu.
A czym w ogóle są dziury koronalne? To ciemniejsze obszary powstające w obrębie korony, czyli najbardziej zewnętrznej warstwy atmosfery Słońca. Ich istnienie stanowi pokłosie aktywności związanej z liniami pola magnetycznego. Takie dziury prowadzą do występowania emisji wiatru słonecznego, którego pokłosiem są chmury wysokoenergetycznych cząstek docierające czasami do Ziemi.
“Twarz” widoczna na powierzchni Słońca, zaobserwowana w paśmie ultrafioletowym, jest w rzeczywistości przykładem zjawiska dziury koronalnej
Kiedy owe cząstki wejdą w interakcje z atmosferą naszej planety, mogą pojawić się burze magnetyczne czy zorze polarne. W wyjątkowo pesymistycznych scenariuszach mówi się o zagrożeniu dla satelitów, sieci elektroenergetycznych, a nawet całego internetu. Z tego względu naukowcy starają się jak najlepiej rozeznać w sytuacji, by mieć możliwość wczesnego ostrzegania przed aktywnością Słońca i szacowania jej konsekwencji.
W paśmie optycznym dostrzeżenie dziur koronalnych nie byłoby możliwe. Potrzeba do tego obserwacji w ultrafiolecie, które pozwalają na identyfikację obszarów o niższej temperaturze oraz gęstości w porównaniu z otaczającą je plazmą. Z takiej perspektywy będziemy mogli dostrzec ciemne, sporych rozmiarów przestrzenie. W konfiguracji uwiecznionej w ostatnim czasie owe obszary ułożyły się tak, że przywodzą na myśl ogromną, zdziwioną facjatę.
Na półkuli południowej naszej gwiazdy znajdują się “usta”, podczas gdy na północnej – para “oczu”. Każdy z tych trzech regionów wystrzeliwuje w przestrzeń kosmiczną ogromne ilości energii. Jeśli powstałe w takich okolicznościach emisje dotrą do Ziemi, to przejawiają się chociażby wspomnianymi zorzami polarnymi czy też zakłóceniami w komunikacji radiowej. Czasami dochodzi do większych komplikacji, w postaci uszkodzeń satelitów.
Czytaj też: Układ podwójny gwiazd zawiera trzeci obiekt. Astronomowie zidentyfikowali tego olbrzyma
Wiedząc o pojawieniu się nowych dziur koronalnych i znając ich ustawienie względem naszej planety astronomowie mogą przewidywać, czy grozi nam niebezpieczeństwo. W tym przypadku raczej nie powinno być większych powodów do zmartwień: jeśli wystąpi jakakolwiek burza magnetyczna, to raczej niezbyt dotkliwa. Poza tym możemy się pocieszać tym, że szczyt aktywności słonecznej przypadającej na obecny cykl już prawdopodobnie za nami.