Początkowo smartfony wydawały się idealnym przykładem symbiozy – relacji, w której obie strony czerpią korzyści. Dzięki nim łatwiej komunikujemy się, nawigujemy w mieście, zarządzamy zdrowiem i dostępem do wiedzy. Były jak zewnętrzna pamięć, rozszerzenie naszego umysłu. Jednak z czasem ta relacja zaczęła się zmieniać. Podobnie jak w przyrodzie, gdzie bakterie w jelitach mogą początkowo wspierać trawienie, a potem stać się patogenami, tak i smartfony zaczęły wykorzystywać nasze psychologiczne słabości. Projektowane są tak, by maksymalizować czas spędzany przed ekranem, poprzez niekończące się powiadomienia, algorytmy nagradzające ekstremalne treści i mechanizmy uzależniające.
Smartfony stały się dla nas nieodzowne, ale ich obecność ma swoją cenę. Zamiast wspierać naszą pamięć i uwagę, coraz częściej je zastępują. Odkładanie informacji na później w aplikacjach, delegowanie zapamiętywania do kalendarza czy mapy – to wszystko wpływa na naszą zdolność do koncentracji i zapamiętywania. Efekty? Problemy ze snem, osłabienie relacji offline, zaburzenia psychiczne, a nawet poczucie lęku, gdy zostajemy odcięci od urządzenia. W tej relacji smartfon czerpie korzyści: nasz czas, uwagę i dane osobowe, które są wykorzystywane przez firmy technologiczne i reklamodawców. My natomiast płacimy za to własnym zdrowiem i samopoczuciem.
Jak w przyrodzie, gdzie ryby pozwalają czyścicielom usuwać pasożyty, ale potrafią też ukarać te, które przekraczają granice, tak i my musimy nauczyć się stawiać granice w naszej relacji z technologią. Problem w tym, że wykrycie nadużycia przez smartfon nie jest łatwe. Algorytmy i interfejsy są projektowane tak, by utrzymywać nas w stanie ciągłego zaangażowania, a firmy technologiczne nie są przejrzyste co do swoich metod. Indywidualne próby ograniczenia czasu spędzanego przed ekranem często okazują się niewystarczające. Zbyt wiele codziennych czynności, od bankowości po dostęp do usług publicznych, wymaga dziś smartfona, co wzmacnia naszą zależność.
Czytaj też: Jak bardzo możemy ufać technologii w tych czasach? Google pokazał, że nie za bardzo
Według naukowców, aby odzyskać równowagę, potrzebujemy działań zbiorowych, podobnych do australijskiego zakazu korzystania z mediów społecznościowych przez osoby niepełnoletnie. Konieczne są regulacje dotyczące funkcji aplikacji, które są projektowane jako uzależniające, oraz ograniczenia w zakresie zbierania i sprzedaży danych osobowych. Świadomość własnych nawyków to pierwszy krok. Jednak bez zmian systemowych, indywidualna walka z cyfrowym pasożytem zawsze będzie wyzwaniem.