Realme Buds Air 7 Pro – specyfikacja
- typ słuchawek: dokanałowe dynamiczne
- przetwornik: 11 mm dynamiczny + 6 mm mikro-planarny, Dual-DAC
- pasmo przenoszenia: 20 Hz – 40 kHz
- pasmo przenoszenia mikrofonu: bd.
- łączność: Bluetooth 5.4, multipoint
- obsługiwane kodeki: SBC, AAC, LHDC 5.0
- czas pracy przy odtwarzaniu muzyki:
- do 12 godzin / do 48 godzin z etui, ANC wyłączone, kodek AAC
- do 6,5 godzin / do 26 godzin z etui, ANC włączone, kodek AAC
- ładowanie: przewodowe USB-C
- certyfikaty: IP55
- waga: 4,9 g każda ze słuchawek, 43,4 g etui
- funkcje dodatkowe: Fast Pair/Swift Pair, 3D Spatial Audio, AI Live Translator
- cena: ~449 zł
Realme Buds Air 7 Pro – konstrukcja i wzornictwo
Realme Buds Air 7 Pro to konstrukcja bardzo klasyczna – słuchawki dokanałowe z patyczkiem. Nie można im odmówić przy tym pewnego wdzięku, patyczek ów bowiem jest stosunkowo krótki, ciekawie wyprofilowany i pokryty metalowym wykończeniem – powierzchnia ta służy także jako dotykowy panel sterowania. Słuchawki dostępne są w 4 kolorach – metalicznej szarości, metalicznej zieleni, beżu i czerwieni, przy czym szary i zielony mają etui aluminiowe, a beżowy i czerwony plastikowe, z fakturą przypominającą skórę. Na każdej ze słuchawek widoczne są dwa styki do ładowania oraz 3 szczeliny mikrofonów.

Do testów otrzymałem wersję beżową i nie mam zastrzeżeń ani do koloru, ani do materiału etui – plastik w takich zastosowaniach przeważnie sprawdza się lepiej, jest bowiem mniej podatny na psujące estetykę zarysowania i obicia. Same słuchawki są błyszczące i niestety bardzo łapią odciski palców – najlepiej je oczywiście widać na metalizowanym panelu dotykowym. Jakość wykonania etui i słuchawek nie budzi zastrzeżeń.

Sterowanie z pomocą dotykowych paneli nie nastręczało większych problemów – producent dobrze poradził sobie z przypadkowymi dotknięciami, definiując wszystkie akcje jako dwu i trzykrotne tapnięcia, albo przytrzymanie panelu. Regulacja głośności za pomocą smyrania po patyczku też działa intuicyjnie.
Zestaw sprzedażowy jest bardzo ubogi – w małym pudełku jest tylko etui ze słuchawkami, 2 pary dodatkowych nakładek i szczątkowa dokumentacja. Producent nie dostarcza kabla, co teoretycznie jest wadą… dopóki człowiek sobie nie przypomni, jak krótkie są te kable i jak bardzo nieprzydatne. Krótko mówiąc, jeden śmieć mniej, Realme Buds Air 7 Pro lepiej ładować kablem od telefonu. Szkoda też, że producent nie pozwolił na ładowanie bezprzewodowe.
Oprogramowanie Realme Link
Do zarządzania ustawieniami i działaniem Realme Buds Air 7 Pro niezbędne jest oprogramowanie Realme Link. I tu jest pierwszy zgrzyt, wymaga ono bowiem założenia konta. Żeby jeszcze było do czegoś przydatne, ale niestety aplikacja nie potrafi skutecznie przenieść ustawień z jednego urządzenia na drugie.










Z pomocą aplikacji można ustawić tryb działania ANC, wybierając jedno z predefiniowanych ustawień siły, lub pozwalając na inteligentny dobór w zależności od warunków, można tam także włączyć redukcję szumu wiatru. W ustawieniach dźwięku warto zajrzeć do korektora – domyślny profil nastawiony jest na wzmocnienie i tak mocnego basu i jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem, było zmienienie go na oryginalny dźwięk. Złote brzmienie pozwala na indywidualne dostosowanie dźwięku do osoby – badane są kanały słuchowe, wykonujemy też krótki test słyszenia, który pozwala na przykład na sprawdzenie które częstotliwości należy wzmocnić i o ile, by znieść efekty starzenia się organizmu. To właśnie tu przekonałem się, że profile nie przenoszą się między smartfonami, choć są widoczne w ustawieniach.

Na minus oceniam tłumacza AI, który powinien tłumaczyć na żywo wypowiedzi rozmówcy. Aplikacja po włączeniu stosownej opcji zawsze oferowała tłumaczenie między językiem chińskim a angielskim (nie zapamiętywała zmian), a po przełączeniu na tłumaczenie polsko-angielskie działała nieprzewidywalnie, oferując czasem takie koszmarki słowne, że nie pozostawało nic poza roześmianiem się. Takie rozwiązania to niewątpliwie przyszłość, ale dla Realme ten dzień jeszcze nie nadszedł.
Aplikacja pozwala też na włączenie dźwięku wysokiej jakości – domyślnie jest on wyłączony. Zmiana ustawienia w Realme Link okazała się jednak nie wystarczyć, trzeba było kodek LHDC 5 jeszcze ręcznie włączyć w ustawieniach Bluetooth. Niezbyt szczęśliwe rozwiązanie, bez problemu mogę sobie bowiem wyobrazić, że typowy użytkownik po włączeniu stosownej opcji w apce po prostu uzna, że zrobił wszystko, co trzeba i nie zada sobie trudu, by cokolwiek więcej sprawdzać – tym bardziej że przeważnie naprawdę nie potrzeba.
Czas pracy i ładowanie
Zgodnie z deklaracjami producenta, Realme Buds Air 7 Pro są w stanie pracować do 12 godzin na jednym ładowaniu, pod warunkiem że będziemy korzystać z kodeka AAC i wyłączymy ANC. Taki scenariusz jest mało prawdopodobny – z ANC można liczyć na 6-6,5 godziny przy tym samym kodeku. Włączenie LHDC 5 skraca ten czas do jakichś 4-4,5 godziny, co wydaje się wciąż dość rozsądnym wynikiem, wziąwszy pod uwagę wysokie wymagania kodeka. Pełne ładowanie w etui zajmuje około 35-40 minut, a 10 minut pozwala na uzupełnienie stanu do około 40%.
Jak grają Realme Buds Air 7 Pro
Do testów odsłuchowych korzystałem jak zwykle z playlisty testowej utworzonej w Apple Music. Składa się z utworów skompresowanych w formacie bezstratnym (zwykłym i Hi-Res) lub przestrzennym Dolby ATMOS. Źródłem sygnału podczas odsłuchów był Poco F7 – wybór był oczywisty, smartfon radzi sobie bowiem zarówno z niezbędnym do przesyłu dźwięku Hi-Res kodekiem LHDC 5.0, jak i z Dolby ATMOS spatial audio, co upraszcza procedurę. Podczas połączeń multipoint drugim urządzeniem był iPhone 16 Pro Max.

Jeśli chodzi o jakość dźwięku, to kluczowe jest dopasowanie słuchawek do kanału. I jak to w przypadku większości słuchawek z patyczkiem, w moim przypadku okazało się to nietrywialne. Konstrukcja jest dość płytka i odpowiednie wepchnięcie końcówki nawet z największą nakładką okazało się mocno utrudnione – przydaje się test dopasowania z aplikacji, ale cała procedura się niepotrzebnie komplikuje.





Podkreślam, że nie jest to wada słuchawek – raczej moja, mam bowiem podobne problemy z większością dokanałowych TWS z patyczkiem, natomiast konstrukcje bez niego, takie jak Jabra Elite 10 dopasowują się do mojej anatomii bez problemu. Piszę zaś o tym dlatego, że należy się z tym liczyć przy zakupie i w miarę możliwości sprawdzić, czy możemy bez problemu korzystać z Realme Buds Air 7 Pro.

Czytaj też: Test Gigabyte AERO X16 2WH, czyli przygoda z notebookiem klasy premium
Charakterystyka słuchawek jest zasadniczo typowo rozrywkowa, w literkę V, czyli z podbitym basem i wysokimi tonami. Domyślnie aktywny jest także preset korektora Bass Boost, który szczerze odradzam, po jego użyciu niskie tony są bowiem tak wzmocnione, że zaczynają dudnić i dawać studzienny pogłos. Zdecydowanie najlepiej wypada profil „oryginalny dźwięk” – bas jest wtedy odpowiednio wyraźny i precyzyjny, ale nic nie dudni i nie przysłania reszty pasma. Średnie pasmo gra wyraźnie, wokale są żywe i precyzyjne, wysokie tony zaś tylko lekko wzmocnione. Do sceny też nie mam zarzutów, przestrzenność jest dobra, separacja instrumentów poprawna. To nie są słuchawki, które powalą wiernością (w końcu nikt ich nie przeznaczył do pracy studyjnej), ale w aspekcie rozrywkowym sprawdzają się doskonale.
Krótko mówiąc, Realme Buds Air 7 Pro grają po prostu bardzo przyjemnie. Różnica w jakości między kodekiem LHDC 5.0 a AAC jest oczywiście znacznie mniej słyszalna, niż wskazywałaby na to różnica w parametrach przesyłu dźwięku, ale da się ją wychwycić na odpowiednich nagraniach. Jeśli smartfon pozwala na kodowanie LHDC 5.0 to warto z niego korzystać.

A co z playlistą testową? Elektroniczna muzyka Madisa była jednym z tych przypadków, w którym rozważyłbym lekkie przytłumienie wysokich tonów, pozostawiając resztę na domyślnych ustawieniach, ale ponieważ reszta utworów testowych tego nie wymagała, ostatecznie zdecydowałem, że pozostawię domyślne ustawienia. Słuchawki dobrze radzą sobie z mniej udanymi masteringami z mocno skompresowaną dynamiką – nie jest to może optymalny sprzęt do słuchania takiej muzyki, ale Realme Buds Air 7 Pro wypadają tu lepiej niż wiele innych słuchawek. Wymagający jazz także ich nie pokonał – słuchawki dały sobie radę z delikatną perkusją w utworach Cavy Menzies i Nicka Phillipsa, Emil Brandqvist Trio i Hiromi zaś udowodnili, że fortepian też nie jest nadmiernym wyzwaniem.

Mroczny „Autumn Leaves” Erica Claptona udowodnił zaś, że nie tylko wyraziste brzmienia służą Realme Buds Air 7 Pro. Właściwie poza brzmieniami typowo elektronicznymi (a i to nie wszystkimi) nie znalazłem utworów, które zabrzmiałyby słabiej – owszem, może do klasyki wybrałbym coś z bardziej płaskim brzmieniem, ale Realme Buds Air 7 Pro radzą sobie tu na tyle sprawnie, że przymusu zmiany nie odczuwam.
Czy zatem są to słuchawki idealne? A skąd. Działanie układu ANC jest mimo imponujących liczb dotyczących tłumienia mniej sprawne, niż u konkurencji – pasmo działania jest węższe i Realme Buds Air 7 Pro radzą sobie słabiej z zakłóceniami o mniej technicznym charakterze. Zdecydowanie poniżej przeciętnej działa też tryb ambient, przepuszczany dźwięk jest dobrej jakości i bez artefaktów, ale zbyt słaby i trudno rozmawiać w słuchawkach nawet po włączeniu wzmocnienia mowy. Liczę tu na aktualizację firmware, wydaje się bowiem, że mikrofony działają, jak należy i pomogłoby po prostu nieco lepsze wzmocnienie sygnału z zewnątrz.

Bezużyteczny jest też tryb przestrzennego dźwięku – poszerza wprawdzie scenę i zwiększa separację instrumentów, ale moim zdaniem psuje poprawność i brzmi to czasem nieco nienaturalnie. No ale nigdy nie byłem fanem takich rozwiązań i się do tego przyznaję.
Podsumowanie
Realme Buds Air 7 Pro to słuchawki bardzo udane, choć niepozbawione wad. Przyjemny wygląd i ponadprzeciętne brzmienie łączy się tu z dość przeciętnym ANC i trybem ambient. Sporą wadą jest brak kodeka LDAC – można go znaleźć w każdym nowym smartfonie z Androidem, podczas gdy znacznie lepszy LHDC 5.0 wciąż jest raczej wyjątkiem, niż regułą. W swojej klasie cenowej Realme Buds Air 7 Pro są jednak dobrym i bezpiecznym wyborem, który mogę zarekomendować.