Ta hipotetyczna dziewiąta planeta miałaby się rzecz jasna znajdować daleko od Słońca. O skali wyzwania, jakim jest jej odkrycie najlepiej świadczy fakt, że trzecia najmasywniejsza planeta naszego układu, czyli Neptun, wcale nie została odnaleziona na bazie bezpośrednich obserwacji. Zamiast tego o jej istnieniu świadczyły anomalie grawitacyjne wykrywane w przypadku Urana.
Czytaj też: Chińczycy już realizują niesamowity plan Superkomputery na orbicie naszej planety
Analizując dziwactwa ruchu tego ostatniego, astronomowie doszli do wniosku, że poza jego orbitą musi czaić się jeszcze jedna planeta, czyli rzeczony Neptun. Podobno sugestie pojawiają się, gdy naukowcy śledzą ruch jeszcze mniejszych ciał zlokalizowanych w mroźnych i ciemnych zakątkach Układu Słonecznego. W takich okolicznościach narodziły się teorie o Dziewiątej Planecie, a Amos Chen i jego współpracownicy przekonują, że udzielą ostatecznej odpowiedzi na pytanie o jej istnienie.
Kluczem dla tego rodzaju hipotez były niespodziewane ruchy obiektów pasa Kuipera, które krążą daleko poza Neptunem. Ich orbity są wyrównane w układach, które nie powinny istnieć w przypadkowych okolicznościach. Mówiąc krótko: na ich funkcjonowanie wydaje się wpływać odpowiednio masywny obiekt – być może wystarczająco duży, by zaliczyć go do grona planet.
Układ Słoneczny może być domem dla tzw. Dziewiątej Planety. Chińscy astronomowie zaproponowali nową technikę jej identyfikacji
Zdaniem naukowców byłoby to ciało o masie około 5–10 razy większej od masy Ziemi. Jego odległość od Słońca byłaby od 400 do 800 razy większa niż w przypadku naszej planety. Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak słabo widoczny byłby cel takich obserwacji. W zasadzie nie ma realnej możliwości, by dało się go dostrzec z zastosowaniem podejścia polegającego na wykrywaniu odbitego światła słonecznego.
Przedstawiciele chińskiego Uniwersytetu Tsinghua proponują, by zastosować alternatywne rozwiązanie. Zamiast skupiać się na poszukiwaniu odbitego światła słonecznego, znacznie lepszym wyjściem miałoby być poszukiwanie sygnatury cieplnej Dziewiątej Planety. Dlaczego? Bo jeśli podwoimy odległość od Słońca, to odbite światło stanie się 16 razy słabsze. W przypadku promieniowania cieplnego spadek będzie wyraźnie mniejszy, bo czterokrotny.
Czytaj też: Nowa misja zapewniła unikalne zdjęcia Słońca. Tamtejsze eksplozje robią wrażenie
Chińscy astronomowie wzięli pod lupę dane zebrane przez teleskop AKARI, który prowadzi obserwacje w dalekiej podczerwieni. Jego instrumenty nie zostały skierowane na losowy fragment nieba: zamiast tego wybrano obszar, który symulacje uznają za najbardziej prawdopodobne miejsce występowania Dziewiątej Planety. Przy okazji trzeba było odrzucić masę przypadkowych obiektów, które “zanieczyszczały” obserwacje.
Ostatecznie udało się wyłonić dwóch najbardziej prawdopodobnych kandydatów. Pochodzące z nich światło podczerwone oraz ich domniemane lokalizacje wydają się pokrywać z przewidywaniami. I nawet jeśli nie oznacza to ostatecznego rozwikłania zagadki, to i tak warto zapoznać się z ustaleniami zamieszczonymi na łamach Publications of the Astronomical Society of Australia.