Rosja na wojskowej kroplówce. Co stało się z trzecim mocarstwem świata?
Analiza Kijowskiego Instytutu Ekonomicznego przynosi wymowne liczby. Dostawy sprzętu z rosyjskich magazynów rezerwowych na front spadły w 2024 roku do poziomu sprzed inwazji z lutego 2022 roku, bo z ~242 tys. ton w 2022 do ~119 tys. ton w 2025 roku. Z kolei w ciągu minionego roku spadek miał przekraczać aż 25 procent, a jest to wyraźny sygnał, że rezerwy czołgów, wozów bojowych, dział i innych kluczowych elementów wyposażenia kurczą się w zastraszającym tempie. Rosyjska armia, zmuszona sięgać po coraz starsze egzemplarze, sięgnęła dna magazynów, modernizując nawet legendarne czołgi T-54 z końca lat 40. XX wieku oraz modele T-72 i T-80 z lat 70.
Czytaj też: Turcja w globalnej elicie. Myśliwiec KAAN zrewolucjonizował potencjał państwa

Ta poważna luka w zaopatrzeniu nie pozostała jednak niezauważona. Jej miejsce zaczęła szybko wypełniać pomoc militarna z Korei Północnej. Według danych KSE, aż 52% materiałów wybuchowych trafiających w ubiegłym roku do rosyjskich magazynów pochodziło z rejonu portowego Nachodka nad Morzem Japońskim, czyli obszaru kontrolowanego przez Pjongjang. Skala tej współpracy jest oszałamiająca, bo z praktycznie zerowego poziomu przed wojną, dostawy wzrosły do około 250 tysięcy ton sprzętu w 2024 roku. Potwierdził to Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, stwierdzając w lipcu 2025 roku, że 40% rosyjskiej amunicji artyleryjskiej pochodzi obecnie z Korei Północnej. Wywiad południowokoreański szacuje z kolei, że reżim Kim Dzong Una przekazał Rosji uzbrojenie w blisko 28 tysiącach kontenerów.
Musimy pamiętać, że aktualnie nie tylko Korea Północna wspiera rosyjski wysiłek wojenny. Iran również zaangażował się w ten proceder, dostarczając około 13 tysięcy ton materiałów wybuchowych, a było to realizowane głównie trasami logistycznymi wokół Morza Kaspijskiego. Jednak prawdziwym gigantem w zaopatrywaniu rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego pozostają Chiny. Dostawy z przygranicznych regionów wschodnich do kluczowych ośrodków produkcyjnych Rosji wzrosły od 2021 roku niemal dwukrotnie, przekraczając pułap 3 milionów ton rocznie. Pekin naturalnie od lat konsekwentnie zaprzecza, jakoby bezpośrednio wspierał rosyjską machinę wojenną, ale świetnie obrazuje to komentarz analityka KSE Lucasa Risingera. Ten stwierdził, że “nawet jeśli Chiny twierdzą, że nie wysyłają śmiercionośnego wsparcia, to dostarczają Rosji maszyny i podzespoły, których potrzebuje, aby utrzymać machinę wojenną w ruchu“. To wprawdzie subtelne, lecz niezwykle istotne rozróżnienie.
Czytaj też: Morski anioł. Chiny mają okręt, który wkroczy do akcji, kiedy wszystko inne zawiedzie
Czy jednak dramatyczny spadek dostaw sprzętu z magazynów oznacza automatycznie całkowitą klęskę logistyczną Rosji? Nie wszyscy analitycy są co do tego zgodni. Franz-Stefan Gady, wiedeński ekspert ds. wojskowości, przestrzega przed zbyt pochopnymi wnioskami. Jego zdaniem, spadek dostaw pojazdów opancerzonych może wynikać nie tylko z fizycznego braku sprzętu, ale także z ewolucji rosyjskiej taktyki na polu walki, polegającej na mniejszym wykorzystaniu tego typu jednostek. Podkreśla on również, że Rosja nadal inwestuje ogromne środki budżetowe w odbudowę i rozbudowę swoich zapasów broni. Gady snuje też inną, intrygującą hipotezę. Według niego Rosjanie mogą celowo wykorzystywać północnokoreańską amunicję niższej jakości do utrzymania ciągłego ostrzału na froncie ukraińskim. Jednocześnie, gromadziliby lepszą, rosyjską amunicję, być może z myślą o potencjalnym, przyszłym konflikcie z NATO. Takie działanie świadczyłoby o dalekosiężnym planowaniu, mimo obecnych trudności.

Czytaj też: Chiński Iron Man? Superżołnierze stają się faktem
Obraz, jaki wyłania się z tych danych, jest dość wyraźny. Rosja przestała być samowystarczalną potęgą militarną, opierającą się głównie na gigantycznych zapasach z epoki ZSRR. Stała się za to krajem w znacznym stopniu zależnym od zewnętrznych dostawców, bo od Korei Północnej po Chiny. To fundamentalna zmiana w możliwościach kraju, który był jeszcze kilka lat temu stawiany na poziomie USA czy Chin właśnie. Oczywiście Kreml wciąż ma środki, by kontynuować agresję, ale jego zdolność do prowadzenia długotrwałej wojny na dużą skalę bez pomocy z zewnątrz wydaje się poważnie ograniczona. Nie oznacza to jednak rychłego końca walk. Skala importu surowców i komponentów, zwłaszcza z Chin, pozwala na utrzymanie produkcji wojennej, choć jej jakość i tempo pozostają kwestią otwartą. Sceptycyzm co do pełnego sukcesu tej strategii jest uzasadniony, ale nie można całkowicie lekceważyć zdolności adaptacyjnych rosyjskiego systemu, nawet jeśli odbywa się to kosztem pogłębiania zależności od reżimów takich jak w Pjongjangu.