Obaj prowadzili obserwacje naszego żółtego karła przed kilkoma dniami, 12 lipca, uwieczniając coś, co można porównać do kosmicznego potwora. Wszystko ze względu na nietypowy kształt przybrany przez chmurę plazmy wyemitowaną przez Słońce. Taką okazję wykorzystali Michael Jäger, Simon Metcalfe oraz David Wilson.
Czytaj też: Astronomowie dostrzegli narodziny Układu Słonecznego. Niebywała historia w świecie nauki
Ogromnych rozmiarów struktura z zeszłego tygodnia powstała nad północno-zachodnim obszarem Słońca. Chmura plazmy, czyli wysokoenergetycznych cząstek, miała około 165 tysięcy kilometrów szerokości, czyli kilkunastokrotnie więcej niż wynosi średnica naszej planety.
Jedno z nagrań, wykonane przez Davida Wilsona ze Szkocji, ukazuje chmurę, która w sieci szybko została nazwana Bestią, po tym, jak astrofotograf porównał jej do ogromnych rozmiarów, czworonożnej bestii pozostającej w ciągłym ruchu. Z naukowego punktu widzenia była to natomiast protuberancja słoneczna, która składa się ze zjonizowanego gazu i jest kontrolowana przez niewidzialne linie pola magnetycznego.
Powstające w takich okolicznościach struktury mogą mieć bardzo zróżnicowane rozmiary, ponieważ największe osiągają nawet ponad 1,5 miliona kilometrów długości. W tym przypadku mówimy więc o relatywnie niewielkiej chmurze, choć i tak gigantycznej w porównaniu z rozmiarami naszej planety.
Zdjęcia oraz nagranie wykonane 12 lipca pokazują ogromną chmurę plazmy unoszącą się nad Słońcem. Ówczesna aktywność nie doprowadziła jednak do wystąpienia koronalnego wyrzutu masy
Przy okazji na materiałach powstałych z związku z wydarzeniami z 12 lipca możemy podziwiać przykład innego zjawiska, mającego postać deszczu koronalnego. Takowy pojawia się wraz z ochładzaniem i kondensacją plazmy, która po czasie zaczyna opadać na powierzchnię Słońca z bardzo wysoką prędkością. Jej przemieszczanie również jest wtedy zależne od linii pola magnetycznego.
Dla Ziemi szczególnie istotne okazują się zjawiska pokroju koronalnych wyrzutów masy. To właśnie przy ich udziale w przestrzeń kosmiczną trafiają wysokoenergetyczne cząstki. Jeśli dotrą one do Ziemi, to mogą wystąpić potężne burze. Ich konsekwencje są rozległe, ponieważ obejmują zorze polarne, zakłócenia radiowe, a nawet uszkodzenia satelitów. W najgorszych scenariuszach zniszczeniu mogłaby ulec ziemska infrastruktura.
W przypadku aktywności z 12 lipca nie doszło jednak do wystąpienia koronalnego wyrzutu masy. Takowe pojawiły się kilka dni później: 14 i 15 lipca, kiedy obserwatorzy Słońca mieli kolejne okazje do podziwiania protuberancji słonecznych. Jako że nasza gwiazda ma już za sobą szczyt obecnego cyklu słonecznego, to częstotliwość występowania podobnych zjawisk staje się niższa.