Pierwsza taka akcja w historii. Armia USA przedstawiła “nową broń” powietrzną i pokazała nagranie

Armia USA stawia na niekonwencjonalność? Nad pustynnym krajobrazem Fort Rucker w Alabamie rozegrała się scena, która mogłaby uchodzić za futurystyczną symulację walki, a przynajmniej gdyby nie fakt, że była to rzeczywista próba poligonowa.
Zdjęcie poglądowe

Zdjęcie poglądowe

Niedawny test przeprowadzony w ramach Project Shank, czyli wspólnej inicjatywy U.S. Army Combat Capabilities Development Command i 173. Brygady Powietrznodesantowej, miał zweryfikować, czy adaptacja broni kierunkowej do platform bezzałogowych może zapewnić efektywne rozwiązanie problemu walki powietrze–powietrze na krótkim dystansie. Wyniki nagrane w dobrej jakości ujawniły, że fala odłamkowa była w stanie zakłócić stabilność lotu celu bez konieczności osiągnięcia bezpośredniego trafienia, co sugeruje możliwość neutralizacji wrogich UAV przy minimalnych wymaganiach w zakresie precyzyjnego celowania. O co dokładnie chodzi?

Mina pod dronem dla maksymalnej destrukcji. Armia USA znalazła bat na wrogie drony

W ramach niedawnego testu w przestrzeni powietrznej manewrowały dwa bezzałogowe statki powietrzne o zupełnie odmiennym przeznaczeniu. Jeden z nich (zmodyfikowany quadcopter SkyRaider) przenosił pod kadłubem bojowy ładunek M18A1 Claymore, czyli kierunkową minę przeciwpiechotną znaną z działań naziemnych. Drugi zaś pełnił rolę celu latającego, symulując wrogiego drona rozpoznawczego. W momencie wejścia tego drugiego w obszar rażenia operator zainicjował detonację, uwalniając stożek rażenia o kącie 60°, wypełniony około 700 stalowymi kulkami o średnicy 3,2 mm, które były rozpędzone do prędkości przekraczającej 1200 m/s.

Czytaj też: Najdroższy uśmiech w historii, czyli jak bombowiec B-2 sprawił, że “ziemia się uśmiechnęła”

Wybór Claymore nie był przypadkowy. Promień skutecznego rażenia tej miny wynosi bowiem do aż 250 metrów, z czego pewne zniszczenie następuje “tylko” do 50 metrów. W połączeniu z szerokim kątem rozsyłania odłamków taka mina tworzy strefę zniszczenia o znacznie większej tolerancji błędu niż w przypadku rakiet naprowadzanych lub broni lufowej. Co więcej, SkyRaider dysponuje udźwigiem ładunku do 2,3 kg i czasem lotu przekraczającym 50 minut, a to akurat pozwala na długotrwałe patrolowanie przestrzeni i oczekiwanie na moment przechwycenia.

Czytaj też: Szokujące nagranie z pokazu głupoty. Wojny nie ma, a Chiny i tak właśnie straciły okręt

Inspiracją dla eksperymentu była analiza taktyk stosowanych w Ukrainie, gdzie walka między dronami latającymi ewoluowała z improwizowanych kolizji i broni strzeleckiej w kierunku wyspecjalizowanych rozwiązań. Wprowadzenie broni kierunkowej na platformę tego typu daje możliwość budowy tanich, modułowych systemów obrony powietrznej zdolnych do działania w warunkach zakłóceń GPS, ograniczonej widoczności i w środowisku nasyconym wieloma celami. Dla Pentagonu test ten ma również wymiar ekonomiczny, bo w sytuacjach, w których cena jednostkowa celu nie uzasadnia użycia rakiety kosztującej setki tysięcy dolarów, adaptacja istniejącej broni przeciwpiechotnej staje się rozwiązaniem o wysokim współczynniku koszt-efekt. W obliczu rosnącej liczby zagrożeń ze strony tanich dronów, możliwość tworzenia “chmurowych” barier odłamkowych z użyciem zdalnie detonowanych Claymore może stać się elementem szerszej strategii obrony w warstwie VSHORAD (Very Short Range Air Defense).

Czytaj też: Pentagon zastąpi ekspertów wojskowych algorytmami SI. Nowe systemy trafiają do sieci objętych najwyższą klauzulą tajności

Chociaż na pierwszy rzut oka mina przeciwpiechotna podwieszona pod dronem może wydawać się rozwiązaniem improwizowanym, to próba z Fort Rucker sugeruje, że w dobie konfliktów asymetrycznych i saturacyjnych ataków bezzałogowców takie “niskotechnologiczne” narzędzia mogą odegrać strategiczną rolę. Zwłaszcza jeśli zostaną zintegrowane z sieciocentrycznymi systemami wykrywania i koordynacji ognia, zamieniając pojedyncze drony w elementy rozproszonej, dynamicznej tarczy powietrznej.