Już niemal czterdzieści procent dzieci poniżej piątego roku życia regularnie korzysta ze smartfonów, tabletów czy komputerów. To dopiero początek cyfrowej ścieżki, która z wiekiem wyraźnie się poszerza. W grupie pięcio- do siedmiolatków odsetek użytkowników gwałtownie rośnie do osiemdziesięciu czterech procent, by wśród ośmio- i jedenastolatków sięgnąć niemal pełnej powszechności – aż dziewięćdziesiąt sześć procent. Te dane nie pozostawiają złudzeń: dla dzisiejszych dzieci kontakt z technologią to codzienność, nie wyjątek.
Przeciętny dzienny czas spędzany przed ekranami to dwie godziny, jednak ta średnia kryje znaczne rozbieżności między grupami wiekowymi. Najmłodsi, poniżej piątego roku życia, ograniczają się zwykle do niepełnej godziny. Ich rówieśnicy w wieku 5-7 lat poświęcają temu około sześćdziesięciu minut dziennie. Prawdziwy skok obserwujemy jednak u starszych dzieci (8-11 lat) z dwiema godzinami oraz nastolatków, gdzie młodzież w wieku 12-17 lat przekracza zwykle trzy godziny, a najstarsi zbliżają się nawet do czterech. Co szczególnie niepokojące, badacze wyliczyli, że z każdym rokiem życia czas ten wydłuża się średnio o siedemnaście minut.
Warto zwrócić uwagę na zaskakujące zależności społeczne. Paradoksalnie, wbrew obiegowym opiniom, wyższy odsetek użytkowników wśród najmłodszych dzieci (poniżej 8 lat) występuje w rodzinach o trudniejszej sytuacji materialnej. Równie istotny jest kontekst rodzinny – najwięcej dzieci korzystających z urządzeń cyfrowych odnotowano w gospodarstwach dwuosobowych, gdzie dziecko mieszka z jednym dorosłym. Wśród maluchów w wieku 1-4 lat podobna prawidłowość dotyczy też rodzin trzyosobowych. Geografia także ma znaczenie, ale tylko dla najmłodszej grupy: dzieci do czwartego roku życia częściej sięgają po urządzenia na wsi niż w średnich i dużych miastach, choć w starszych grupach te różnice się zacierają.
Nie potrafimy ochronić naszych dzieci przed ekranami
Autorzy badania jednoznacznie wskazują, że ekspozycja na technologię zaczyna się bardzo wcześnie i osiąga znaczny poziom. Obok wieku, kluczowym czynnikiem wpływającym na długość korzystania pozostaje sytuacja materialna rodziny – im lepsza, tym krótszy czas spędzany przed ekranem. W obliczu tych danych trudno uniknąć pytania o konsekwencje tak intensywnej, wczesnej cyfryzacji dzieciństwa.
Smutny to obrazek, kiedy małe dzieci potrafią się jedynie uspokoić w towarzystwie telefonu lub tableta, a dla rodziców to jedyny sposób na złapanie chwili oddechu. Winy próżno szukać w jednym miejscu, bo cały system nam nie sprzyja. Czasu dla rodziny mamy coraz mniej, atomizacja społeczeństwa powoduje, że wielopokoleniowe rodziny nie mieszkają już w jednym domu lub mieście. No i Big Tech – monstrum, którego jedynym celem jest konsumpcja naszej uwagi (a przy okazji często też zawartości portfeli).
Czytaj też: Sztuczna inteligencja Google zacznie pilnować dzieci w sieci. Algorytm przeanalizuje twoją aktywność online
Choć technologia oferuje niewątpliwe korzyści edukacyjne, kluczowa wydaje się równowaga między światem wirtualnym a realnymi doświadczeniami, które kształtują rozwój młodego człowieka. Warto więc zachować zdrowy sceptycyzm wobec pochopnego entuzjazmu, pamiętając, że każde dodatkowe siedemnaście minut dziennie sumuje się w latach do tysięcy godzin.