Microsoft nie chce iść drogą Google. Koniec wsparcia dla konkurencyjnej wersji Windows 11

Rynek technologii edukacyjnych znów się przetasowuje, a w centrum tych zmian znalazł się tym razem Microsoft. Koncern z Redmond podejmuje decyzję, która wielu obserwatorom wydaje się symbolicznym zamknięciem pewnego rozdziału. To nie pierwszy raz, gdy gigant próbuje swoich sił w klasach szkolnych, ale najwyraźniej uznał, że dalsza walka nie ma ekonomicznego sensu.
Windows 11
Windows 11

W gruncie rzeczy chodzi o zakończenie wsparcia dla systemu Windows 11 SE, specjalnej edycji zaprojektowanej jako bezpośredni konkurent Chromebooków. Po czterech latach eksperymentu Microsoft wycofuje się z tej niszy, w momencie, gdy rynek tanich laptopów edukacyjnych przeżywa wyraźny kryzys. Sprzedaż urządzeń z Chrome OS systematycznie spada od 2022 roku, co pewnie wpłynęło na kalkulacje firmy.

Po co inwestować w segment, który się kurczy?

Konkretne daty są już ustalone: wsparcie techniczne i aktualizacje zabezpieczeń wygasną definitywnie w październiku 2026 roku. Od tego momentu szkoły korzystające z Windows 11 SE pozostaną bez pomocy technicznej i nowych funkcji. Co istotne, Microsoft nie planuje już wydawać aktualizacji 25H2 – wszystkie urządzenia pozostaną na wersji 24H2 do końca ich życia. Sam koncern rekomenduje przejście na standardowe edycje Windows 11, co oznacza spore wyzwanie logistyczne dla placówek oświatowych.

Kolejną istotną kwestią jest los tysięcy urządzeń już znajdujących się w szkołach. Producenci tacy jak Acer, Asus, Dell, HP czy Lenovo wypuścili dziesiątki modeli z preinstalowanym Windows 11 SE, a sam Microsoft oferował przystępny Surface Laptop SE za około 1100 zł (249 dolarów). Dla wielu szkół, które zainwestowały w ten sprzęt, migracja będzie wymagała czasu i dodatkowych nakładów.

Windows 11 SE – trzecie podejście Microsoftu do sektora edukacji

Warto przypomnieć, że Windows 11 SE reprezentował już trzecią próbę Microsoftu w edukacyjnej batalii. System oferował uproszczone środowisko z ograniczoną listą dozwolonych aplikacji, zarządzane przez Microsoft Intune for Education, z naciskiem na integrację z usługami Office 365. Paradoksalnie, to właśnie restrykcyjność stała się jego piętą achillesową. Aplikacje Win32 i UWP były domyślnie zablokowane, a administratorzy musieli występować do Microsoftu o specjalne wyjątki. Promowanie progresywnych aplikacji internetowych (PWA) kosztem tradycyjnego oprogramowania często irytowało użytkowników przyzwyczajonych do większej swobody.

Microsoft nie pierwszy raz próbował podobnej strategii. Poprzednikiem był Windows 10 w trybie S, który ograniczał instalację aplikacji wyłącznie do Microsoft Store. Tamta koncepcja również nie zdobyła szerszego uznania, głównie z powodu zbyt ubogiej oferty oprogramowania w sklepie. Ta powtarzalność niepowodzeń każe zastanowić się, czy problem leży w modelu, czy może w fundamentalnym niedopasowaniu do specyfiki środowiska edukacyjnego.

W tym kontekście interesujące jest, że Microsoft ogłasza rezygnację akurat w momencie, gdy Chromebooki same borykają się z problemami. Analitycy Gartnera zwracają uwagę, że urządzenia Google’a tracą udział w rynku między innymi z powodu ograniczonego grona odbiorców poza sektorem edukacyjnym. Większość firm omija te urządzenia szerokim łukiem, uznając je za zbyt mało funkcjonalne w porównaniu z rozwiązaniami opartymi na Windows. Dochodzą do tego kwestie trwałości sprzętu i relatywnie wysokie koszty napraw, które skutkują częstszym wyrzucaniem uszkodzonych urządzeń, generując niepotrzebne elektrośmieci.

Czytaj też: Google zapowiada nową erę – połączenie Androida i Chrome OS oficjalnie potwierdzone

Patrząc na szerszy obraz rynku, dostawy komputerów PC na świecie wzrosły o 4,4% w drugim kwartale 2025 roku, przy czym obecny cykl modernizacji koncentruje się na aktualizacjach do Windows 11, a nie na przechodzeniu na Chrome OS. W tej sytuacji decyzja Microsoftu wydaje się pragmatyczna – lepiej skupić się na rozwijaniu głównych edycji systemu niż inwestować w niszowy, problematyczny segment. Dla szkół oznacza to konieczność migracji, ale paradoksalnie może otworzyć drogę do bardziej uniwersalnych rozwiązań. Czas pokaże, czy ta zmiana okaże się korzystna dla wszystkich zaangażowanych stron.