Projekt VASCO i nowa metoda detekcji
Pomysł narodził się w ramach projektu VASCO (Vanishing & Appearing Sources during a Century of Observations), który od 2017 roku analizuje zmiany jasności ciał niebieskich. Badacze pod wodzą Beatriz Villarroel z Uniwersytetu Sztokholmskiego postanowili sięgnąć po historyczne zdjęcia z Palomar Observatory Sky Survey (POSS-I) wykonane między 1949 a 1957 rokiem. To kluczowy okres, bo jeszcze przed erą Sputnika, więc na kliszach nie ma śladów po stworzonych przez człowieka satelitach. Jak wyjaśniają sami zainteresowani, te krótkotrwałe zjawiska przejściowe (trwające krócej niż jeden czas ekspozycji wynoszący 50 minut) są nieobecne na zdjęciach wykonanych krótko przed ich pojawieniem się i na wszystkich zdjęciach z późniejszych obserwacji. Co ciekawe, niektóre anomalie pojawiały się grupami na pojedynczych kliszach. Ich charakterystyka nie przypominała typowych zjawisk jak rozbłyski asteroid czy efekty soczewkowania grawitacyjnego, co pozostawiało pole do spekulacji.
Czytaj też: Polska technologia kosmiczna przechodzi próbę ognia. Nanosatelita SPARK wkrótce na orbicie
Kiedy naukowcy przeanalizowali współczesne dane z Zwicky Transient Facility, wyniki okazały się zaskakujące. Spodziewano się 339 przejściowych zdarzeń świetlnych w strefie cienia, lecz wykryto jedynie 79. Różnica jest statystycznie kolosalna – sięga 12,7 sigma, co w nauce praktycznie wyklucza przypadek. To mocno sugeruje, że większość takich zjawisk rzeczywiście pochodzi od obiektów odbijających światło, a nie od błędów na kliszach. Metoda działa jak sito oddzielające ziarno od plew.
Zagadkowa obserwacja z 1952 roku
Wśród anomalii szczególnie intryguje zdarzenie z 19 lipca 1952 roku. Tego dnia na jednej kliszy zarejestrowano jednoczesne zniknięcie trzech gwiazd w ciągu 50 minut, co stworzyło krótkotrwały jasny błysk. Co ciekawe, ten sam tydzień zapisał się w historii jako okres masowych obserwacji niezidentyfikowanych obiektów nad Waszyngtonem. Oczywiście może chodzić o zbieg okoliczności, ale czasowa bliskość zachęca do dalszej analizy. Poza tym badacze podkreślają, że to prawdopodobnie przypadek, sam fakt takiego rozwoju wydarzeń przy tak rzadkich zjawiskach budzi naturalną ciekawość.
Czytaj też: Zagadka dziesięciokrotnej różnicy mas wreszcie rozwiązana. Astronomowie odkryli brakujący element układu
Wdrożona metoda ma wyraźne ograniczenia. Nie wykryje nieaktywnych lub dawnych sond pozbawionych źródła światła. Problemem są też obiekty w odległościach księżycowych lub większych, ponieważ ich powolny ruch utrudnia odróżnienie od gwiazd w tle. Naukowcy wskazują jednak, że niektóre materiały mogą świecić długo po utracie zasilania. Na przyszłość proponują cztery uzupełniające ścieżki badawcze: przeszukiwanie archiwalnych klisz fotograficznych, wykorzystanie teleskopów kosmicznych do obserwacji poza ziemską orbitą, analizę widm światła pod kątem śladów długotrwałej ekspozycji na warunki kosmiczne oraz celowane skanowanie świecących obiektów w strefie cienia. Na obecnym etapie podkreślają, iż uzyskane wyniki motywują do kontynuowania badań historycznych przeglądów nieba i stosowania podobnych metod detekcji opartych na wyrównaniu do współczesnego obrazowania głębokiego nieba. Jednocześnie przypominają, że jak na razie nie doszło do odkrycia obcej technologii. Pojawiło się natomiast nowe narzędzie badawcze i anomalie, które wymagają wyjaśnienia. Czy te tajemnicze błyski to nowa klasa zjawisk astrofizycznych, czy może coś bardziej niezwykłego?