Najnowsze badania Harvard T.H. Chan School of Public Health, opublikowane pod koniec lipca 2025 roku, wykazały, że zwiększenie produkcji energii słonecznej w USA zaledwie o 15% mogłoby obniżyć roczne emisje dwutlenku węgla o około 8,54 miliona ton metrycznych. To tak, jakby co roku usuwać z dróg emisje pochodzące od prawie dwóch milionów samochodów benzynowych. Co więc ma z tym wspólnego energetyka w Polsce?
Zaskakująca prawda o ukrytej mocy energii słonecznej… i dlaczego Polska zostaje w tyle
Siła nowego badania tkwi w szczegółowej analizie. Naukowcy śledzili godzinowe dane od lipca 2018 roku z 13 regionów USA, a następnie modelowali, jak zwiększenie produkcji energii słonecznej wpływa na emisje lokalne i w sąsiednich regionach. Przykładowo w Kalifornii wzrost produkcji energii słonecznej w południe zaledwie o 15% obniżał emisje CO₂ o około 147 ton w pierwszej godzinie i 16 ton po ośmiu godzinach. Badanie wykazało także istotne “efekty przenikania”, wedle których zwiększenie mocy słonecznej w Kalifornii prowadziło do dziennej redukcji emisji CO₂ o 913 ton w regionie Northwest i 1942 tony w regionie Southwest.
Czytaj też: Zakurzone panele to strata 30% energii miesięcznie. Naukowcy znaleźli genialnie proste rozwiązanie

Przenosząc to na polski grunt, musimy pamiętać, że nasz kraj wciąż pozostaje silnie uzależniony od węgla. Szczególnie tego brunatnego. Elektrownia Bełchatów, największa elektrownia na węgiel brunatny w Europie, wytwarza rocznie od 27 do 28 TWh energii i pozostaje najbardziej emisyjną instalacją na kontynencie, bo np. tylko w 2018 roku wyemitowała około 37,6 mln ton CO₂, czyli więcej niż całkowite roczne emisje Szwajcarii. Tymczasem emisje metanu z polskiego górnictwa węgla stanowią jeszcze poważniejsze obciążenie środowiskowe, bo tylko w 2018 roku wycieki metanu z kopalń sięgnęły 659 kiloton, co (przy zastosowaniu 20-letniego współczynnika ocieplenia globalnego) odpowiada około 56,7 mln ton ekwiwalentu emisji CO₂. To wyraźnie więcej niż emisje CO₂ samej elektrowni Bełchatów i nawet przy zastosowaniu bardziej konserwatywnego 100-letniego przelicznika, wycieki metanu nadal odpowiadają około 22,4 mln ton CO₂, co podkreśla pilną potrzebę ograniczania emisji związanych z węglem nie tylko w elektrowniach.
Czytaj też: Logika inżynierii materiałowej do kosza? Stworzyli wyjątkowy akumulator wbrew wszelkim zasadom

Z drugiej strony zainstalowana moc z OZE w Polsce rośnie szybko. W 2023 roku produkcja energii słonecznej wzrosła o 51,4%, a w 2024 o kolejne 26,6% i w efekcie pod koniec 2024 roku odnawialne źródła stanowiły około 28,8% wytwarzanej energii elektrycznej w naszym kraju. Musimy też pamiętać, że plany strategiczne, takie jak Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK) oraz Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku, przewidują nie tylko rozwój fotowoltaiki i energetyki wiatrowej, ale także wdrożenie energetyki jądrowej z pierwszym reaktorem planowanym na lata 2032–2033. Samo tempo transformacji pozostaje jednak nierówne. Polityczne zastoje (jak w przypadku opóźniającej się ustawy o energetyce wiatrowej) spowalniają dotychczasowe postęp, a te opóźnienia w dekarbonizacji pogarszają zdrowie publiczne, nasilają zanieczyszczenia w regionie i utrudniają sąsiadom koordynację systemów czystej energii.
Czytaj też: Coś złego dzieje się w Europie. Politycy muszą reagować, bo inaczej…
Jeśli z kolei idzie o ostatnie badania, nie jest to tylko odległy przykład zza oceanu, a dowód na to, że nawet niewielkie korekty miksu energetycznego mogą przynieść nieproporcjonalnie duże korzyści. Polska ma akurat wszelkie warunki (dosłownie i w przenośni), aby rozwijać energetykę odnawialną, choć ostatnio ta ma swoje problemy.