Test elektrycznego roweru miejskiego Engwe Mapfour N1 Air

Miejski rower, którym podbijesz wszystkie ulice, a przy tym (prawie) się nie spocisz… jeśli nie będziesz tego chciał. Brzmi nieźle? W takim razie zapraszam na test e-bike Mapfour N1 Air, czyli elektrycznego roweru o wręcz zachwycających parametrach oraz cechach, ale czy równie imponujących możliwościach w praktyce?
...

Pierwsze chwile z Mapfour N1 Air

Lekkość Mapfour N1 Air zdradza już odbiór przesyłki od kuriera. Duży karton, sporo wypełnienia, a waga jakaś taka niewielka w porównaniu do tego, jak ciężki jest np. Engwe L20 Boost, którego niegdyś testowałem. W zestawie znajdziemy z kolei narzędzia montażowe, dwa kluczyki do akumulatora, instrukcję obsługi, dwa plastikowe platformy pedałów, ładowarkę 48V/2Ah, podpórkę oraz metalowe błotniki. 

W procesie składania musimy tylko przykręcić kierownicę i platformy, zamontować siodełko, przednie koło na szybkozamykaczu oraz przedni błotnik i reflektor, z którymi jest najwięcej “zabawy” przez montaż na jednej śrubie. 

Czytaj też: Test Touroll MA2. Trudno uwierzyć, że ten elektryczny rower jest tak tani

Przed pierwszą jazdą warto nie tylko skontrolować poziom napompowania obu dętek, ale też zweryfikować stan hamulców i przerzutki (w moim przypadku konieczna była regulacja obu zacisków), a finalnie naładować wyjmowany z dolnej rury akumulator (istnieje opcja ładowania bezpośredniego w ramie) i połączyć się z aplikacją. Właśnie tak – Mapfour N1 Air jest już bardziej zaawansowanym rowerem elektrycznym od takiego typowego e-bike.

Co znajdziemy w aplikacji? Dosyć sporo, bo poza podglądaniem aktualnego stanu i możliwości sterowania oświetleniem czy wspomaganiem, możemy też zablokować rower, odnaleźć go (ostatnia znana pozycja), aktywować jego alarm, ustawić geolokalizację do wszczynania alarmów w razie kradzieży czy wreszcie zapisać hasło odblokowywania, którego wklikiwanie możemy pominąć, aktywując odblokowanie indukcyjne. Nie zabrakło też zapisywania statystyk ze wszystkich przejazdów czy śledzenia konkretnych tras z pomocą GPS-a, ale w tej akurat kwestii szkoda, że producent nie pokusił się o zapisywanie informacji na temat trybu wspomagania na konkretnych odcinkach, zużywanej energii czy generowanej mocy. Takie coś zaspokoiłoby naszą ciekawość i pozwoliło lepiej badać to, jak zachowuje się napęd podczas jazdy.

Mapfour N1 Air wyróżnia się jednak nie tylko aplikacją, ale też obecnością kilku ciekawych dodatków oraz funkcji. Przykład? Tylne światło. Niby nic wielkiego, ale i tutaj producent w pewnym sensie zaszalał, bo to automatycznie włącza się po zmroku (niestety nie możemy tego kontrolować) i ładuje w ciągu dnia, gromadząc energię we własnym akumulatorze przez wbudowany miniaturowy panel słoneczny. Docenić musimy również wewnętrznie prowadzone przewody, plastikową osłonę łańcucha, opcję montażu uchwytu na bidon czy tylnego bagażnika, błotniki montowane w trzech punktach, opcję regulacji nachylenia kierownicy, wygodne gripy, a przede wszystkim niską wagę, bo ta wynosi tylko 16 kg, a nie 15,6 kg (taką podaje producent), jako że te ponad 400 gramów dorzucają błotniki oraz podpórka.

Możliwości i specyfikacja Mapfour N1 Air

Sercem tego elektrycznego roweru jest lekka rama z włókna węglowego o deklarowanej masie 1,28 kg, która łączy się z aluminiowym widelcem i klasycznym, miejskim kokpitem. Sterownik jest prosty i przejrzysty, z kolorowym wyświetlaczem pokazującym najważniejsze parametry, choć pięciostopniowy wskaźnik naładowania akumulatora potrafi skakać o jedną kreskę w górę i w dół w trakcie jazdy. To jednak norma, o czym możecie przeczytać tutaj.

Autor poniższych zdjęć: Kamil Pasternak

Tradycyjny łańcuchowy napęd z 7-biegową przerzutką na tyle wspomaga silnik w piaście MIVICE M070 o mocy nominalnej 250 watów i momencie obrotowym rzędu 40 Nm. Jako że jest sprzężony z czujnikiem momentu obrotowego, to samo w sobie nadaje pedałowaniu naturalny charakter. Wspomaganie działa do 25 km/h, a szybciej możemy jechać już tylko z udziałem siły własnych nóg. Energię z kolei magazynuje wyjmowany z ramy akumulator Samsung 36 V 10 Ah, czyli o pojemności 360 Wh, co w teorii pozwala zbliżyć się do 100 km w najlżejszych trybach i łagodnym terenie, choć realnie trzeba myśleć o 40-80 km w zależności od pogody, masy rowerzysty, profilu trasy i tempa. 

Czytaj też: Test elektrycznego roweru ENGWE L20 3.0 Boost. W pełni legalny, ale ma asa w rękawie

Osprzęt ewidentnie został dobrany z myślą o miejskiej codzienności. Dostajemy więc do dyspozycji 7-biegowy wolnobieg Turney i mechaniczne hamulce tarczowe z tarczami o średnicy 160 mm, których naciśnięcie nie powoduje natychmiastowego odcięcia napędu, co warto mieć z tyłu głowy. Opony 700x38C nadają rowerowi sprawności w mieście, a prosta kierownica z poszerzonymi gumowymi chwytami i możliwością regulacji kąta pozwala dobrać wygodniejszą pozycję. W standardzie dostajemy też plastikowe pedały platformy, jasny reflektor przedni zasilany z głównego akumulatora i tylne światło z własnym zasilaniem słonecznym. Oba światła aktywują się automatycznie po zmroku czy np. po wjeździe do ciemnego lasu.

Dopełnieniem całości jest tryb pchania ułatwiający manewrowanie pod górę oraz moduł GPS z bardzo czułym czujnikiem ruchu i niezależnym zasilaniem. Ten zestaw pozwala na blokadę, alarm i geofencing, choć trzeba odnotować, że przy twardym resecie do ustawień fabrycznych część zabezpieczeń można obejść, więc to raczej warstwa utrudniająca kradzież niż tarcza absolutna.

Wymiary i ergonomia wpisują się w profil lekkiego mieszczucha. Siodełko jest całkiem wygodne, ale po około godzinie potrafi przypomnieć o sobie. Fabryczna, krótka sztyca najlepiej pasuje osobom o wzroście około 160-170 cm, ale przyznam się do małego oszustwa, bo cały test przeprowadziłem na sztycy ustawionej znacznie wyżej (poza limitem) i nic złego się z nią nie stało. Na dłuższą metę nie polecam jednak takiego rozwiązania, bo generuje ryzyko nie tylko zniszczenia roweru, ale też wypadku. Dlatego też po zakupie warto rozważyć dłuższą sztycę, jeśli dopuszczalny zakres jest niewystarczający.

Mapfour N1 Air w praktyce

Na starcie wrażenia są pozytywnie miejskie. Rower rusza płynnie i cicho, a czujnik momentu dodaje mocy proporcjonalnie do nacisku, więc nie liczcie tutaj na “efekt skutera”. Niski moment 40 Nm ujawnia się głównie przy ruszaniu pod stromą górkę, gdzie brakuje tego pierwszego szarpnięcia, ale na płaskim i w łagodnych podjazdach działa po prostu przewidywalnie i stabilnie… a przynajmniej przez jakiś czas. Przy dłuższym obciążeniu w najwyższym trybie wspomagania czuć wyraźne ograniczanie mocy po kilku minutach, co najpewniej jest związane z zarządzaniem temperaturą i energią. Największy spadek efektywności silnika przychodzi jednak na ostatniej kresce akumulatora, gdzie kontroler napędu wyraźnie dba o dojazd do celu kosztem dynamiki.

Napęd mechaniczny to kompromis typowo miejski. Siedem przełożeń wystarcza do przetaczania się po mieście i rekreacji, a przy sprzyjających warunkach można rozkręcić się w okolice 30-35 km/h na prostym i do nawet 50 km/h przy większej górce, ale powyżej 25 km/h jedziemy już bez wsparcia elektryki, a 7 biegów w tym nie pomaga. Dłuższe trasy są więc do przejechania, ale co rusz będą mijać was bardziej wytrawni kolarze.

Hamulce są skuteczne w ruchu miejskim, ale daleko im do sportowego zacięcia. Przy długich zjazdach lepiej hamować wcześnie i modulować siłę, bo 160 mm tarcze i mechaniczne zaciski szybciej się męczą, a sprężyny niższej jakości potrafią zachowywać się kapryśnie przy intensywnej pracy i to nawet do stopnia, w którym się… zacinają. Ergonomia jest w większości trafiona, ale o kilku drobiazgach warto pamiętać już na starcie. Przykład? Zbyt wysokie ustawienie kierownicy potrafi naciągnąć przewody tak, że przy pełnym skręcie delikatnie aktywujemy przedni hamulec, więc najlepiej znaleźć złoty środek w regulacji kąta mostka i pilnować prowadzenia linek. 

Mapfour N1 Air najpełniej pokazuje swój sens w codziennym, rekreacyjnym scenariuszu – dojazd do pracy, uczelni czy na spotkania, szybkie trasy po ścieżkach, weekendowa wycieczka po płaskim z okazjonalnym podjazdem. W takim trybie ładujemy rower raz w tygodniu, a lekkość ramy i ogólna zwinność skutecznie zachęcają do tego, by częściej wybrać rower zamiast transportu publicznego czy auta.

Test Engwe Mapfour N1 Air – podsumowanie

Dziwny, ale z charakterem. Tak w skrócie można opisać elektryczny rower Engwe Mapfour N1 Air, który ewidentnie jest kierowany do konkretnej grupy odbiorców. Połączenie ramy z włókna węglowego z osprzętem charakterystycznym dla może nie tej najniższej, ale ewidentnie niższej półki, sprawia, że takim modelem zainteresuje się tylko specyficzna grupa rowerzystów. Rowerzystów takich, dla których najważniejsza jest niska waga, obecność elektrycznego silnika oraz wyjmowalnego akumulatora. Musimy bowiem pamiętać, że choć z Mapfour N1 Air można zaszaleć na dłuższych trasach, wyciągając 40-80 kilometrów na jednym ładowaniu zależnie od terenu, ustawionego wspomagania i panujących warunków, to jest to ewidentnie rower dedykowany do codziennych przejazdów do pracy czy szkoły. W takim trybie będziemy go podładowywać co weekend, a osprzęt na nim posłuży nam na wiele lat z tradycyjnymi regularnymi przeglądami. 

Oczywiście można też kombinować i potraktować ten model jako bazę do bardziej kompetentnego e-bike dla wymagających, ale w tym konkretnym przypadku raczej tej drogi nie warto podejmować. Przynajmniej nie w pierwszych 2-3 latach bezawaryjnego użytkowania, bo jest to model, który powstał od samych podstaw dla mieszczuchów zmuszonych do regularnego wyciągania roweru z piwnicy lub znoszenia go z ostatniego piętra, a nie jako baza dla czegoś bardziej zaawansowanego i stosunkowo wysoka cena jest tego świetnym potwierdzeniem. 

Czytaj też: Test elektrycznego roweru Lankeleisi MG740 Plus, czyli jak wjechałem na górski szczyt i chłodziłem hamulce wodą

Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że producent nie zdecydował się na zrobienie z Mapfour N1 Air roweru, na którym nigdy się nie zmęczymy i na którym objechanie dłuższej trasy będzie katorgą. Gdyby tak było, to w miejscu łańcucha i wolnobiegu znalazłby się napęd pasowy z włókna węglowego. Dlatego też na tej propozycji od Engwe możemy wyskoczyć nadłuższą wyprawę, ale oczywiście wtedy szybko zacznie nam brakować przełożeń. Czy to problem? Nie. Przynajmniej wtedy, jeśli wiecie, jaki dokładnie e-bike kupujecie. W codziennej, rekreacyjnej jeździe największy zarzut mam jednak nie do napędu, a hamulców.

Właśnie tak – hamulce były dla mnie największą wadą Mapfour N1 Air podczas testu, bo wypadają po prostu miernie. Przynajmniej jeśli chcemy wymagać od nich czegoś więcej od radzenia sobie z ulicznymi warunkami, bo byle zjazd z wniesienia wymaga hamowania już od samego początku, a nagłe lub długotrwałe hamowanie na większych górkach doprowadza nawet do zacinania się całego mechanizmu przez sprężynę niskiej jakości w szczękach. Przynajmniej jeśli mowa o hamowaniu z ponad 80-kilogramowym rowerzystą i dodatkowymi 10 kg sprzętu na plecach.

Jeśli więc znacie ograniczenia tego modelu, doceniacie wszystkie jego cechy i nie boicie się ograniczeń, a nawet chcecie poeksperymentować z wymianą poszczególnych komponentów, to Mapfour N1 Air może być bardzo ciekawym  rowerem do kupienia i modyfikowania… albo po prostu jednośladem do codziennych przejazdów do pracy czy szkoły.