Muszę rozczarować tych, którzy przyszli tu, by zobaczyć finalny wygląd nadwozia: na ten moment Ferrari nie podzieliło się takimi szczegółami. Wiemy, że projekt powstał w kolaboracji z byłym designerem Apple Jony Ive oraz Marc’iem Newsonem. Idąc za słowami CEO, Benedetto Vigny, możemy też wywnioskować, że nowy styl będzie odżegnaniem się od tradycyjnych dla marki kształtów.
Zarysowało za to ramy projektu, który niezależnie od wyglądu powinien być źródłem ekscytacji dla fanów włoskich (i nie tylko) samochodów. Nie jest to efekt współpracy z innym producentem, który rozwija samochody elektryczne od wielu lat. Ferrari postawiło na ponad 60 patentów podczas tworzenia Ferrari Elettrica i zdecydowanie nie chciało iść na skróty. Większość rozwiązań została zaprojektowana i wyprodukowana w Maranello.
Ferrari Elettrica to ekscytujący koncept. Nawet jeśli widzieliśmy tylko płytę
Projekt Ferrari Elettrica jest niezwykły nawet z tego powodu, że podwozie i nadwozie wykonano w 75% z aluminium pochodzącego z recyklingu. Dla tych, którzy chcą wiedzieć, jak to przełożyło się na zmniejszoną emisję dwutlenku węgla, spieszę z odpowiedzią, że w ten sposób ograniczono emisję CO₂ o 6,7 tony na egzemplarz. Co jednak ważne, Ferrari miało pełną kontrolę nad kształtem płyty i tym, jak rozmieści w niej poszczególne komponenty.

Znakomitą większość konstrukcji zajmują akumulatory o łącznej pojemności 122 kWh. Stworzono ją zgodnie z architekturą 800-woltową, więc można spodziewać się szybkiego ładowania na trasie. Ferrari mówi o napełnieniu 70 kWh w 20 minut. Gęstość akumulatorów wynosi 195Wh/l lub 305 Wh/kg, a dzięki nim udało się obniżyć środek ciężkości o 80 mm w porównaniu do modeli spalinowych. Według zapewnień Ferrari, baterię złożoną z 15 modułów łatwo będzie można wymienić, zapewniając w ten sposób chociażby większą pojemność w przyszłości.

Elettrica wykorzystuje cztery silniki, które zaprojektowano w Maranello, dające łącznie 1114 koni mechanicznych mocy. Dwa tylne rozwiązania produkują po 416 koni, zaś z przodu każdy zapewnia 141 koni. Przednia oś osiąga 3,23 kW/kg, a tylna -4,8 kW/kg gęstości mocy, co daje łączną sprawność na poziomie 93%. Podczas pokonywania codziennych tras silniki z przodu zostaną dezaktywowane, by oszczędzać energię. Według Ferrari, zasięg na jednym ładowaniu wyniesie około 530 kilometrów.
Czytaj też: Test Chery Tiggo 7. Totem Tygrysa z Chin rzuca rękawicę Europie
Jak na samochód z koniem w logo przystało, Ferrari Elettrica zapewni godne osiągi. Producent mówi o rozpędzaniu się od 0 do 100 km/h w okolicach 2,5 sekundy i prędkości maksymalnej powyżej 310 kilometrów na godzinę. To wszystko przy masie własnej 2300 kilogramów. Przy większych prędkościach przyda się aktywne zawieszenie, które oferuje czujnik temperatury oleju w każdym z amortyzatorów, by zarządzać pracą w zależności od temperatury.

Z jednej strony stawia na komfort dzięki amortyzowanej ramie pomocniczej, zaprojektowanej do ograniczania hałasu i drgań. Z drugiej strony producent chce wzmocnić naturalne dźwięki i wibracje silnika elektrycznego, dając im szansę, by zaistnieć w naszej świadomości.
Jest jedna rzecz, która może niepokoić w Ferrari Elettrica
O ile Purosangue jest już z nami od dwóch lat, tak marka nie przyzwyczajała nas do produkcji samochodów rodzinnych. Tymczasem Benedetto Vigna przyznał, że firma “chciała stworzyć samochód, który może być użytkowany przez rodzinę i przyjaciół”. Podczas spotkania z inwestorami szef Ferrari zaznaczył, że klienci chcą samochodu większego niż tradycyjny samochód sportowy z większą wygodą niż w Purosangue. To najpewniej oznacza, że Ferrari ze swoim elektrycznym wozem dołącza do rywalizacji na elektryczne SUV-y.
Czytaj też: OMODA&JAECOO świętują rok w Polsce nowymi samochodami
Wydaje się, że Ferrari Elettrica to pomysł, w którego realizacji producent jest konsekwentny. W innym wypadku nie zdecydowano by się na tak wiele własnych elementów konstrukcji. Na wygląd nadwozia, wnętrza oraz pełną nazwę musimy poczekać do 2026 roku.