Tegoroczne premiery smartfonów Apple najbardziej mogą imponować tym, że pomimo polityki celnej Stanów Zjednoczonych, producentowi udało się zachować te same ceny, a i to przy różnych ulepszeniach i zmianie formuły. Przyzwyczajeni do tego, że podstawowy iPhone przechwytuje część funkcji z modeli Pro. W tym roku Apple podjęło przy tym kilka ważnych decyzji – zaimplementowało Pro Motion i pokryło panel powłoką antyrefleksyjną, zwiększyło pojemność pamięci w podstawowym wariancie oraz dokonało poważnych zmian w aparatach.
To wszystko rodzi pytanie: Czy iPhone 17 to najlepszy smartfon, jaki w tym roku przygotowało Apple? I co właściwie w tym pytaniu miałoby znaczyć najlepszy? Może lepiej zastanowić się, czy jest najbardziej opłacalny? I czy w ogóle na tyle odstawia swojego poprzednika oraz konkurencję, by był wartym rozważenia wyborem? Przekonajmy się!
iPhone 17 – specyfikacja i zawartość pudełka
Parametr | iPhone 17 |
---|---|
Procesor | Apple A19 (3nm) 2x 4,26 GHz + 4x |
GPU | 5-rdzeniowy układ Apple |
Ekran | 6,3″, 2622×1206 px, 19,5:9, 460 ppi, LTPO Super Retina XDR OLED, HDR10, Dolby Vision, ProMotin 1-120 Hz,1000 nit standard, 3000 nit (szczytowa), Ceramic Shield 2, powłoka antyrefleksyjna |
Pamięć RAM | 8 GB RAM |
Pamięć Flash | 256 GB/ 512 GB NVMe |
Aparat główny | – 48 Mpix, f/1.6, 26 mm (szerokokątny), 1/1,56”, 1 µm, Dual Pixel PDAF, sensor-shift OIS – 48 Mpix, f/2.2, 13 mm (utraszerokokątny), 120°, 1/2,55″, PDAF |
Aparat przedni | – Matryca Open-Gate (wieloaspektowa) 18 Mpix, f/1.9, 20 mm |
Audio | stereo, BT 6.0 |
Łączność | 5G z eSIM, LTE+, HSPA, Wi-Fi 7, NFC, USB-C 2.0 z DisplayPort |
Lokalizacja | GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS, NavIC |
Akumulator | 3692 mAh, Power Delivery 3.2, ładowanie bezprzewodowe 25W MagSafe/ Qi2 25W |
Waga | 177 g |
Rozmiary | 149,6 x 71,5 x 8 mm |
Certyfikaty | IP68 (do 6 m) |
System operacyjny | iOS 26 |
Cena | 8/256 GB – 3999 złotych |
W pudełku, oprócz telefonu, znajdziemy ten sam zestaw, do którego producent przyzwyczajał nas od lat. Kluczykowi do tacki na kartę SIM towarzyszy kabel z plecionym wykończeniem i błyszczącymi końcami. To w zasadzie tyle, bo Apple zrezygnował z naklejek – teraz pośród papierków znajdziemy jedynie informację o klasie energetycznej oraz skrócony wstęp do korzystania ze smartfonu.
Jakość wykonania iPhone 17, czyli lekko i naprawdę zgrabnie
W erze, gdy smartfony wszystkich producentów kosztują porównywalne pieniądze, co urządzenia Apple, a do tego stosują podobne materiały, iPhone 17 raczej nie robi wrażenia. Szkło z przodu i z tyłu, a pomiędzy nim aluminiowa ramka. Do tego trochę sprane kolory i taka sama wyspa aparatów, co w poprzedniku. Warto jednak przyjrzeć się szczegółom i temu, jak Apple przemodelował iPhone’a 17, bo praktycznie każda zmiana względem ubiegłego roku to zmiana na plus.

Jedyna, która może być problemem, to większa masa – teraz iPhone 17 waży 177 gramów, o 7 więcej niż przed rokiem. Apple zrekompensował to jednak o wiele lepszym wyprofilowaniem nieco grubszej, bo mającej 8 mm konstrukcji. Boki są teraz delikatnie zaokrąglone, więc telefon nie wbija się w dłoń. Zmiana wymiarów przełożyła się też na to, że iPhone 17 jest nieco wyższy od poprzednika, co na co dzień absolutnie nie przeszkadza. W zamian dostajemy ekran o przekątnej 6,3 cala zamiast ubiegłorocznych 6,1 cala i niesamowicie wąskie ramki. Co ważne, Apple nie zapomniał przy tym o symetrii, więc nie czujemy, że część telefonu odstaje od reszty.




Nowa przekątna oznacza też, że wykorzystano inne wcięcie – zauważalnie mniejsze, a przede wszystkim – węższe. Czy jest to coś, do czego się przyzwyczaiłem? W dalszym ciągu wielkość “dynamicznej wyspy” stanowi dla mnie pewien wizualny problem i tak samo jak rozumiem, dlaczego Apple chce tak charakterystyczny element na froncie swoich urządzeń, tak odnoszę wrażenie, że moduł z Face ID zwyczajnie jest spory.

Ważniejsze jest jednak to, że front przez miesiąc angażujących testów nie zebrał rys. Przyglądałem się telefonowi pod różnym kątem, a urządzeniu zdarzyło się kilka razy spaść z szafki nocnej. Nie zmieniło to niczego i po przetarciu ściereczką panel wygląda jak nowy. Szkoda, że za maskownicą głośnika górnego zbiera się brud, ale otwór jest niewielki.



To, co wyróżnia iPhone 17, to spore nagromadzenie przycisków. Na lewym boku znajdziemy rozdzielone od siebie przyciski głośności, a nad nimi przycisk akcji. Z kolei po prawej stronie długi przycisk włącznika czy też blokady ekranu i jeszcze dłuższy, ale w znacznym stopniu zrównany z ramą przycisk sterowania aparatem. Wokół jego ramki gromadzi się najwięcej brudu i nie do końca łatwo go wyczuć na tej wysokości obudowy, ale z drugiej strony niemal nie doświadczyłem przypadkowych kliknięć.

Tył także nie zgromadził rys, a jedyne, co może być problematyczne, to kurz lubiący gromadzić się wokół wyspy aparatów. Ta odstaje od obudowy na tyle, że po położeniu na stole telefon będzie się nieco kołysał. Nie wpłynęło to jednak na rysowanie się obudowy i jeśli nie lubicie zakładać na smartfony etui, to iPhone 17 będzie dobrym wyborem dla was. A jeżeli czujecie, że to konieczność, to obudowa jest na tyle zgrabna, że nawet po założeniu etui nie powinno być problemem.
Ekranowa ekstraklasa, czyli jak iPhone 17 trafił do czołówki paneli
Jeszcze w ubiegłym roku podział na ekrany z serii Pro i poza nią był dość jasny i rozbijał się o częstotliwość odświeżania. Wprawdzie niedzielni użytkownicy niekoniecznie przejmują się tym, czy panel ma 120 Hz, ale przy pieniądzach, jakie przychodzi zapłacić za smartfony Apple, ten parametr był traktowany po macoszemu. Na szczęście w tym roku panel Super Retina XDR OLED nie dość, że otrzymał odświeżanie do 120 Hz, to jeszcze działa w trybie LTPO, a więc reguluje swoją pracę od 1 do 120 Hz w zależności od zapotrzebowania energetycznego.

Domyślnie smartfon, po konfiguracji ze smartfonu z Androidem, zaproponował mi włączenie tego rozwiązania, ale jeśli chcecie oszczędzać energię na co dzień, ustawienie wyłączające 120 Hz znajdziecie w zakładce dostępność>ruch. W ustawieniach ekranu nie znajdziecie zresztą zbyt wielu opcji, bo nie skontrolujecie kontrastu, nasycenia czy tinty kolorystycznej. Zamiast tego możecie regulować jasność oraz zdecydować się na ustawienie True Tone, które dobiera parametry ekranu do warunków otoczenia. Kończy się to tym, że przy dużej jasności podbijany jest także kontrast, a biele mogą, w zależności od warunków, skręcać ku żółciom lub błękitom.




Brak opcji nie zmienia faktu, że panel iPhone’a 17 to najwyższa liga ekranów, nawet jeżeli dołożenie warstwy antyrefleksyjnej nie jest tak spektakularne, jak mogłoby być i nadal odbicia odczuwalnie wpływają na jakość obrazu. Maksymalna jasność w trybie HDR na białym ekranie to 2420 luksów, co nie jest rekordowym wynikiem, ale większe wrażenie robi odchył zaledwie na poziomie 30 luksów między najjaśniejszym i najciemniejszym punktem ekranu.
Czytaj też: Recenzja Sony Xperia 1 VII. Pora na zmianę formuły
Reszta, bez technicznego tła, tworzy obraz, na który patrzy się z przyjemnością. Kolory niemal eksplodują z ekranu w naszą stronę, a automatyczne dopasowanie jasności tylko raz miało problem z dobraniem jej do moich preferencji i było to na początku korzystania. Kąty widzenia są niezwykle szerokie i cały czas utrzymujemy porównywalny obraz, niezależnie z której strony patrzymy na ekran. Do tego jasność minimalna potrafi zejść naprawdę nisko, choć nadal w trybie Always-On Display jest ona trochę za duża w porównaniu z po prostu czarnym, wygaszonym panelem, jak ma to miejsce u konkurencji. Mimo tego ekran iPhone 17 to zdecydowanie czołówka tego, co można otrzymać we współczesnym smartfonie.
Dźwięk i wibracje w iPhone 17
Apple robi wiele rzeczy inaczej niż w przypadku smartfonów z Androidem, ale wibracje i dźwięk to pole, na którym łatwiej o równorzędne porównanie. Telefon wyróżnia jednak to, że nie dość, iż oferuje wbudowaną aplikację do muzyki (która oczywiście ma przybliżyć nas do zakupu abonamentu Apple Music), to w jej ramach możemy bezpłatnie korzystać z radia z różnymi kanałami. Poza tym aplikacja daje podstawą kontrolę nad muzyką, którą musimy wgrać z komputera. Zwykłe pobranie płyty w formacie .zip i jej rozpakowanie na telefonie nie wystarczy.


W ustawieniach nie znajdziemy niczego na wzór korektora graficznego, ale ten tak po prawdzie nie jest do niczego potrzebny. Głośniki w iPhone’ie 17 grają niesamowicie szczegółowo, jak na smartfon, zachowując czystość dźwięku nawet przy sporych głośnościach. Z pewnością nie są to najdonośniejsze głośniki na rynku, ale to właśnie czystość dźwięku, szczególnie podczas odsłuchu dialogów sprawia, że nie zawsze musimy uciekać się do dużej głośności. Nawet jeśli to zrobimy, usłyszymy odpowiednio dużo basu i nie zabraknie miejsca dla wysokich tonów.


W temacie wibracji Apple przed laty wyznaczał szlak. Tą ścieżką poszło wielu producentów, którzy dorównali temu, co osiąga Apple i w przypadku iPhone 17 nie mam do czynienia z niczym szczególnym. Cieszy, że wibracje są precyzyjne i mocne, choć z drugiej strony nie robią niczego, czego nie byłoby we współczesnych smartfonach. Zyskujemy kilka opcji pozwalających ustawić, kiedy te się pojawiają, ale nie mamy wpływu na moc sygnałów. Tak czy inaczej, na wibracjach można tu polegać.
Wydajność iPhone 17 jest wyjątkowa, choć i tak myślałem, że będzie lepiej
Własny system operacyjny i własne układy obliczeniowe pozwalają na więcej, przynajmniej w teorii. iPhone 17 korzysta z układu obliczeniowego Apple A19 z sześcioma rdzeniami procesora oraz bliżej nieokreślonym własnym układem graficznym. Do tego producent sparował to z 8 GB RAM-u i bliżej nieokreśloną, ale na pewno szybką, pamięcią NVMe na pliki.






I ten zestaw przemyka przez benchmarki w sposób godny najmocniejszych rozwiązań ze świata Androida. O ile przepaść w wynikach została w znacznym stopniu zasypana, tak codzienne korzystanie z mocy obliczeniowej tego wymiaru zapewnia bezproblemowość. Szczególne wrażenie robi to, jak nieznacznie smartfon nagrzewa się nawet podczas intensywnej rozgrywki, także w Pokemon Go czy Genshin Impact. Z pewnością swoje robi tryb gra, który poza optymalizacją otrzymywania powiadomień poprawia ogólną wydajność, ale mocy po prostu tu nie brakuje.


Tym bardziej dziwi mnie to, że nie jest w 100% idealnie. Kilkukrotnie ikony aplikacji na pulpicie postanowiły w zupełnie przypadkowych momentach zniknąć na pół sekundy i się przeładować. O ile nie jest to nic szkodliwego, tak myślałem, że takie rzeczy na iOS się nie zdarzają. Nie zawsze telefon może też ominąć fakt, że brakuje pamięci operacyjnej i pewne aplikacje muszą się przeładować. To jednak krótki momenty zwątpienia, bo na co dzień smartfon raczy nas płynnymi animacjami i nie ma problemu przełączać się w nim między wieloma programami.
iOS 26. Czy to dobry system dla człowieka z Androida?
To dobry moment, by przyznać, że ostatni raz urządzenie z jabłkiem recenzowałem ponad 3 lata temu. Od tego czasu wiele się zmieniło, a przede wszystkim Apple postawiło na nazewnictwo rodem z gier sportowych: jako, że mamy drugą połowę 2025 roku, oprogramowanie w iPhone’ie 17 to iOS 26. To, co ważniejsze od nazwy to radykalnie inny styl wizualny (choć nadal bazuje na znanych fundamentach Apple) oraz obietnica długich lat wsparcia, do których przyzwyczaił nas Apple.

Design inspirowany szkłem i jego interakcją ze światłem może być kontrowersyjny, choć na pewno wyróżnia się na tle minimalistycznych plansz w jednym kolorze. To, co niezmiennie było i jest wyróżnikiem iOS, to możliwości personalizacji. Żaden producent nie ma w połowie tak dobrych i stylowych rozwiązań dla tapet na ekranie blokady i zegarów tak dobrze zgrywających się z resztą elementów interfejsu. Co prawda inni także mają widżety na ekranie blokady, ale nie wygląda to w połowie tak okazale i nie daje tego samego poziomu personalizacji oraz możliwości dopasowania do dowolnej tapety.











Pod tym względem Liquid Glass to strzał w dziesiątkę, bo producent po prostu daje się wykazać wirtualnemu szkłu w reakcji na światło. Czy pojawiają się w związku z tym problemy z czytelnością? Tak, szczególnie widoczne w galerii i przy niektórych polach z tekstem. Czy to oznacza, że design ten należy zdyskredytować? Niekoniecznie. Zwłaszcza, że gdy wejdziemy na pulpit, sytuacja przypomina to, co widzieliśmy od lat w smartfonach. Nie zawsze Liquid Glass dogaduje się z popularnymi ikonami i zapewne Apple będzie dostrajało tę stylistykę (jak robiło w programach beta), ale sam zdecydowanie to coś zupełnie odmiennego od tego, co oferuje konkurencja.






Przez ostatnie lata nakładki z Androidem upodobniły się do iOS chociażby tym, że podzieliły panel powiadomień i przełączników na dwie sekcje. W Androidach najczęściej przywrócimy stary porządek, ale w iOS 26 nigdy go nie było. Tak czy inaczej, do kontroli powiadomień musiałem się przyzwyczajać, bo te potrzebują mocnego przesunięcia i to w lewą stronę, by zniknąć. Jeśli przesuniemy lżej, aktywujemy opcje. Dla tych, dla których iOS to chleb powszedni, to nic odkrywczego, ale przejście ze świata robocika kosztuje zmianę przyzwyczajeń.



Trudno też zrozumieć do końca system gestów i “pierwszego ekranu” danej aplikacji, z którego nie możemy po prostu cofnąć się do pulpitu przez przeciągnięcie po lewym (i tylko lewym) boku. Musimy przewinąć palcem od dołu. W połączeniu z bezlitosną detekcją dotyku, która raz reaguje bardzo czule na jakiekolwiek dotknięcia po lewej stronie, a czasem ignoruje przesunięcie, bo nie zaczęło się idealnie przy krawędzi ekranu, może to frustrować. Tak samo nie rozumiem instytucji małego odnośnika do poprzedniej aplikacji: kiedy się on pojawia, dlaczego jest taki mały i niedopasowany? Nie wiem.

To nie tak, że chcę narzekać na inny system, bo jest inny. W iOS 26 chętnie znalazłbym więcej opcji zarządzania aktywnymi procesami – teraz jest to po prostu lista kart, po której się przewija. Chciałbym także mieć lepszą kontrolę nad powiadomieniami. Z drugiej strony dynamiczna wyspa po trzech latach ma zastosowanie także w aplikacjach zewnętrznych i przez to o wiele większy sens niż nie do końca dostrojone kopie konkurencji. Z pewnością w obliczu braku podziału ekranu na dwie aplikacje miło byłoby też zobaczyć pływające aplikacje lub chociaż dymki czatu, jednak to myślenie życzeniowe.

Z tym, co mamy teraz w iOS, całkiem się zaprzyjaźniłem. Dodatkowych aplikacji jest tutaj sporo i choć iMovie czy GarageBand nie zastąpią dobrych, zewnętrznych rozwiązań, tak aplikacja do notatek, menedżer plików czy pakiet biurowy to rozwiązania, które Apple dopieszcza i zawsze jest w gotowości, gdyby z jakiegoś powodu konkurencja chciała dostarczać słabsze rozwiązania. Do tego Apple oferuje dobrą integrację systemu z przeglądarką Safari, więc przechodzenie z różnych aplikacji do przeglądarki jest o wiele sprawniejsze.


To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo bardziej zaawansowani użytkownicy mogą skorzystać z automatyzacji w postaci skrótów, które działają trochę jak programowanie. Możemy skorzystać z warunkowych scenariuszy i wybrać spośród szerokiego pola warunków, a jeśli nie do końca wiemy, co chcemy zrobić, łatwo znajdziemy coś dla siebie w galerii.




Rozczarowywać może rozwój Apple Intelligence we wspólnocie europejskiej oraz w dalszym ciągu brak Siri w języku polskim. Nawet jeżeli z Siri po angielsku trudno się dogadać, tak przez lata system Apple był skrojony pod interakcje z nią, a ta część ciągle nas omija. Podobnie omija nas spora część funkcji AI, w tym integracja z Chatem GPT czy Visual Intelligence (który możecie włączyć po zmianie regionu i języka). Zostajemy z gumką pozwalającą usuwać obiekty ze zdjęć (i póki nie wymyślamy zadań typu dorysowanie twarzy, spisuje się przyzwoicie). Szkoda, że nie dostaniemy podsumowań wiadomości, redagowania tekstu czy generowania grafik – przynajmniej na razie.

Mogę trochę narzekać na iOS 26, ale poza nielicznymi przycięciami animacji ten nie zawiódł mnie w codziennej pracy. Narzędzia personalizacji są potężne i faktycznie wpływają na styl, aplikacji jest tutaj sporo, a i niektóre narzędzia pokroju miarki okazują się niejednokrotnie mocno się przydawać. Ta suma małych rzeczy sprawia, że z telefonu korzystało mi się przyjemnie. Być może po dłuższym czasie pozbyłbym się pamięci mięśniowej i przyzwyczajenia do manieryzmów z Androida, ale najważniejsze jest to, że w 2025 roku z obydwu systemów korzysta się na tyle podobnie, że przesiadka w każdą ze stron nie powinna być problemem.
Podobnie na początku miałem obawy o problematyczność polegania na Face ID zamiast czytnika linii papilarnych, ale ta metoda weryfikacji jest po prostu bardzo wygodna. Jedynie w ciemniejszych warunkach zdarzają się z nią pojedyncze problemy, ale tak samo pojedyncze problemy przydarzają się czytnikom linii papilarnych. Minusem jest to, że czasem trzeba trochę poczekać, żeby urządzenie się odblokowało w stosunku do najszybszych czytników linii papilarnych.
Z 512 GB w testowanym wariancie dla użytkowników pozostaje 476 GB.
Moduły łączności w iPhone 17
Nie spodziewałem się problemów z łącznością z iPhone 17 i takowych nie uświadczyłem. Zarówno w kwestii zasięgu, jak i jakości połączeń, Apple ma przepis na dobre rozwiązania. Podobnie rzecz ma się z potencjałem łączności komórkowej oraz Wi-Fi, a telefon sprytnie przełącza się między nimi dwoma w zależności od warunków. Moduły lokalizacyjne także wywiązywały się ze swojego zadania. Smartfon dobrze sprawdza się zarówno w mieście, jak i na trasie, ale nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej. Szkoda, że postawiono na USB 2.0, a nie nowszy standard 3.2, ale cóż – w ten sposób Apple rozdziela flagowce od reszty stawki.

Dzięki implementacji Bluetooth 6.0 w przyszłości będziemy mieli dwa rozwiązania do znajdowania obiektów w naszym otoczeniu, bowiem do Ultra Wideband drugiej generacji dołącza Bluetooth Channel Sounding. Szkoda, że Apple nie garnie się tak do dodawania standardów obsługi dźwięku, bo zewnętrzne słuchawki nadal wypadają mniej okazale na iOS niż Androidzie. Mimo tego dźwięku nic nie przerywało. Zaskakująco wiele razy za to musiałem przykładać telefon całkiem blisko terminali płatniczych, ale chińscy producenci pod tym względem rozpieszczają.
Zdjęcia i filmy. Czy iPhone 17 gra w tej samej lidze?
W tym roku Apple dokonał ewolucji w przypadku aparatu ultraszerokokątnego, przynajmniej tej na tle rozdzielczości. Zamiast 12 Mpix otrzymujemy kamerę o rozdzielczości 48 Mpix. Producent nie podaje szczegółów dotyczących rozmiaru sensora. Oprócz tego główna matryca także ma 48 Mpix. W dowolnym momencie w systemie możemy wybrać, czy chcemy rejestrować zdjęcia domyślnie w 24 czy w 48 Mpix. Trzeba jednak udać się do ustawień w sposób nieco mniej wygodny niż na smartfonach z Androidem.

Ustawień w aplikacji jest zresztą sporo, bo z jej poziomu zadecydujemy chociażby o domyślnych rozdzielczościach dla filmów, wybierzemy format domyślnego zapisywania zdjęć, to, czy przycisk informujący o trybie makro ma pojawić się w rogu i czy zachować konkretne ustawienia po kolejnym uruchomieniu. Z kolei sam rdzeń aplikacji do robienia zdjęć to bardzo prosty interfejs z niewielką ilością opcji, do których możemy dojść po przesunięciu palcami na boki. Ważną część stanowią style, czyli tak jakby filtry, w których możemy edytować ton, nasycenie koloru i szerokość palety barw (ustawienie bliskie kontrastowi). W efekcie w jednej chwili zdjęcia mogą zyskać zupełnie inny wygląd.














Jak jednak spisuje się iPhone 17 w codziennej fotografii bez dodatkowych kombinacji? Trudno tak naprawdę mieć jakiekolwiek zarzuty do zdjęć z głównego obiektywu. Zdarzają się pojedyncze momenty, gdy na dalszym planie elementy oświetlone na żółto stają się zielonawe, ale to widok rzadki. Jest jeszcze jeden problem, ale ten dotyczy zdjęć oraz filmów nocnych i o nim napiszę za chwilę. Zdjęcia na co dzień mają bardzo ciepłą kolorystykę, ale gdyby zdjąć z nich lekko żółty filtr, widać, że te dobrze odwzorowują codzienne scenerie.













W oczy rzuca się bardzo dobry balans między szczegółowością, a wyostrzaniem zdjęć w postprodukcji. W efekcie kadry mają w sobie plastyczność i zachowują bardzo dobry poziom detali. Nie miałem problemów z autofokusem, nawet w kadrach z poruszającymi się zwierzętami. W razie potrzeby telefon może obniżyć jakość zdjęć, ale adaptacyjnie reagować na szybsze klikanie przycisku migawki. Jakość i tak pozostaje jedną z najmocniejszych stron zdjęć z iPhone’a 17, podobnie jak stałość w tym, jak telefon rejestruje kadry i w 99 na 100 przypadków zdjęcia da się edytować tymi samymi ustawieniami.














Kolory także są mocną stroną iPhone’a 17. Smartfon dobrze radzi sobie z czerwieniami i pochodnymi, nadając im odcień zbliżony do tego, co widzi ludzkie oko. Imponująco spisuje się HDR. Poczucie rozpiętości tonalnej jest tu takie samo jak w najlepszych flagowcach i rzadko dochodzi do przepaleń lub zjedzenia detali przez cienie. Jednocześnie nie są to najjaśniejsze zdjęcia, jakie robią współczesne smartfony. Nieco więcej spodziewałem się też po przybliżeniach większych niż 2-krotny zoom, ale w tym przypadku braku fizycznego obiektywu nie da się wyrównać oprogramowaniem.

















Jednocześnie Apple stworzył jeden z lepszych aparatów ultraszerokokątnych w smartfonach. Poziom zaszumienia na brzegach kadru czy efekt rybiego oka oraz utrata kolorów są tu na bardzo niskim poziomie. Także, gdy światła jest mniej, zdjęcia nie tracą tak mocno na jakości, jak nieraz bywa to u konkurencji. Środek kadru z kolei jest odpowiednio wyostrzony. Smartfon dobrze radzi sobie zachowywaniem tej samej kolorystyki przy szerszym kadrze, więc możemy spodziewać się tego samego, domyślnie ciepłego wykończenia. Zdjęcia makro oferują dobrą jakość, choć potrzebują zauważalnie więcej światła, więc dobrze postawić przy nich na lampę błyskową nawet w jaśniejszych sceneriach.
Czy tak dobre rezultaty przenoszą się na zdjęcia nocne? Co do zasady tak, ale rodzi się nowy problem. Na szkłach chroniących aparat nie ma wystarczająco dobrej powłoki antyrefleksyjnej. W kadrach widać przez to mocne punkty świetlne jak logotypy, które odbijają się do góry nogami. Możecie skorzystać z AI do ich usunięcia, ale większość smartfonów nie ma z tym problemów.
















Pomijając jednak ten dziwny, choć istotny problem, sama jakość zdjęć nocą jest bardzo dobra. Kadry są rozświetlone w nienachalny sposób i rezultat zbliża się do tego, co widzi ludzkie oko. Producent nie postawił też na agresywne doświetlanie kadru i w efekcie nie wydobywa tu detali z ciemniejszych elementów kadru, ale raczej stawia na mniejszy poziom szumów. Te oczywiście są obecne, ale nie na tyle, by zniekształcić odbiór zdjęć. Nieco trudniej o nierozmyte zdjęcie w przypadku aparatu ultraszerokokątnego, ale to w dalszym ciągu nie jest poziom, który byłby martwiący. Przyszłe generacje telefonów Apple muszą rozwiązać problem odbijających się obiektów. Mnie zniechęciłoby to do zakupu, ale dla osób bez konkretnych wymagań wobec zdjęć nocnych był to zaledwie powód do żartów.








Co może za to przekonać zwykłych klientów do zakupu, to jakość zdjęć z przedniego aparatu. Tegoroczna zmiana pozytywnie przełożyła się na selfie. Kolory cery iPhone 17 odwzorowuje w sposób wzorowy. Przy dużej szczegółowości nie czuć, że zdjęcia są nadmiernie wyostrzone. Dobra jest rozpiętość tonalna i tła wyglądają dobrze nawet przy mocnym doświetleniu twarzy lub pod światło. To wszystko przy przyjemnym, naturalnym rozmyciu. Dopasowanie kadru do ilości osób w ramach działania matrycy CenterStage także wypada dobrze.
Wideo nagrywane iPhonem 17 prezentuje się dobrze, z jednym większym zastrzeżeniem w postaci jasnych punktów świetlnych, które nocą będą pływały po kadrze. Są też dwie uwagi do ogólnego obrazka. Nieco zaskakuje też podkręcona ekspozycja na niektórych wideo, gdzie biele są wyjątkowo jasne. Na materiałach widać też nieco zaszumienia, choć nadal to mniej niż u większości konkurentów z tej klasy cenowej. W zamian otrzymujemy solidną stabilizację optyczną i dobrą korektę ekspozycji, szybki autofokus i dobry poziom detali, przynajmniej tak długo, jak nie zaczniemy przybliżać kadru powyżej mniej więcej 3-krotnego zoomu.
Dla znakomitej większości osób iPhone 17 będzie więcej niż wystarczającym zestawem aparatów. Jest to rozwiązanie działające bezproblemowo i zachowujące stałe parametry. Być może presja konkurencji wymusi na Apple implementację obiektywu tele w przyszłej generacji, ale i bez niego ogromnej rzeszy osób do zdjęć i filmów mogę polecić ten smartfon.
Jak mały akumulator może tak dużo? O baterii iPhone 17
Dzięki regulacjom unijnym wymuszającym na Apple podanie tej informacji wiemy, że pojemność akumulatora litowo-jonowego wynosi 3692 mAh. To niewiele, gdy porównamy to z osiągnięciami w świecie Androida, ale czasy pracy telefonu na jednym ładowaniu są znakomite. Bez problemu osiągałem między 6 a 8 godzinami pracy. Telefon dość intensywnie użytkowałem do mediów społecznościowych i wtedy radził sobie przez cały dzień i wystarczyło podłączyć go przy szafce nocnej. W mniej social mediowych dniach nie musiałem ładować smartfonu przez 1,5 do 2 dni.








W tym roku Apple postanowiło przyspieszyć proces ładowania i w tym roku telefony mogą korzystać z ładowarki o mocy 40-60W. Wtedy od 0 do 50% przejdziemy w 20 minut. Jako, że nie posiadałem takiej kompatybilnej ładowarki, najszybciej udało mi się naładować iPhone’a 17 za pomocą powerbanka z Power Delivery w 90 minut. Oprócz opcji przewodowej, możemy skorzystać z ładowania MagSafe o mocy do 30W lub Qi2 25W o mocy 25W. Wtedy 50% energii zyskamy w 30 minut.
iPhone 17 mnie zadowolił, tak po prostu
Podczas, gdy iPhone Air to technologiczny statement Apple, a modele Pro i Pro Max mają za zadanie przekonać do siebie ludzi poszukujących wyśrubowanych możliwości, iPhone 17 po prostu sobie istnieje. To taki odpowiednik kapibary w świecie zwierząt – potrafi odnaleźć się w wielu sytuacjach i może umknąć w tłumie, ale ma niepowtarzalny urok, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie. Przede wszystkim jednak, podobnie jak patrzenie na kapibary, korzystanie z tego telefonu w moim przypadku było przyjemnym doświadczeniem.

Pomijając jednak niezgrabne metafory, iPhone 17 to kawał porządnego sprzętu. Zaczynając od jakości wykonania, idąc dalej do świetnego ekranu i równie dobrych głośników, przechodząc przez świetną wydajność i zdjęcia oraz filmy, na których można polegać. Pod tym względem to może być najlepszy iPhone w tym roku – gwarantuje stabilność.
Tak naprawdę jedyną rzeczą, która sprawia, że sam nie wybrałbym tego telefonu, jest brak aparatu przybliżającego. Pod tym względem iPhone 17 odstaje od konkurencji, która w znakomitej większości w jego cenie posiada tego typu rozwiązanie. Jednak wszystko inne w tym smartfonie wypada przekonująco i nawet iOS 26 w wersji z designem Liquid Glass prezentuje się intrygująco. Do tego w tym roku domyślny wariant pamięciowy to 256 GB, czym producent gra na nosie najtańszym wariantom Pixeli 10 Pro czy Samsungów Galaxy S25. A tak poza tym to po prostu dobry wybór.