W pierwszych dniach października 2025 roku media społecznościowe obiegły zdjęcia przedstawiające coś niezwykłego – psy o intensywnie niebieskim futrze przemierzające tereny Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Wizja zmutowanych zwierząt w miejscu dawnej katastrofy nuklearnej natychmiast rozpaliła wyobraźnię, wywołując gorące dyskusje o długotrwałych skutkach promieniowania. Kto bowiem nie zna przeróżnych historii o tym, jak promieniowanie doprowadza do nieodwracalnych zmian w ciałach żyjących istot? Jednak czy aby na pewno po blisko czterdziestu latach od wybuchu reaktora przyroda wciąż płaci straszną cenę za ludzką pomyłkę? A może za tym niecodziennym zjawiskiem kryje się znacznie bardziej prozaiczne wyjaśnienie? Naukowcy postanowili zbadać sprawę, która okazała się ciekawsza, niż mogłoby się wydawać.
Kontrola przyrody w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia
Po ewakuacji około 120 tysięcy ludzi w następstwie katastrofy z kwietnia 1986 roku, potomkowie pozostawionych zwierząt domowych wciąż zamieszkują strefę wykluczenia. Organizacja Clean Futures Fund od lat prowadzi program Dogs of Chernobyl, monitorując i sterylizując bezpańskie psy oraz koty. Od 2017 roku zabiegom poddano ponad tysiąc zwierząt. Paradoksalnie, teren wokół zniszczonej elektrowni stał się ostoją dla dzikiej przyrody. Na obszarze tym kwitną populacje dzików, lisów rudych, ptaków śpiewających i jenotów. Badacze odkryli nawet, że tutejsze wilki mogły wykształcić mechanizmy chroniące przed nowotworami, co pokazuje niezwykłą zdolność natury do przystosowania się do ekstremalnych warunków.

Przyroda ma się w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia dobrze, ale nie jest pozbawiona kontroli. Dlatego też na samym początku warto odróżnić tę sytuację od standardowych praktyk stosowanych przez weterynarzy pracujących w strefie. Podczas kampanii sterylizacyjnych specjaliści oznaczają czubki głów psów tymczasowymi markerami w różnych kolorach, a w tym zielonym, czerwonym, niebieskim lub fioletowym, co pozwala identyfikować osobniki poddane niedawnej operacji. Tego typu znaki jednak znikają po dwóch, trzech dniach i dotyczą wyłącznie okolic głowy. Tymczasem październikowe niebieskie psy były pokryte substancją praktycznie na całym ciele, co wyklucza związek z rutynowymi procedurami medycznymi. Gdzie leży więc prawda?
Prawda ukryta za niebieskim futrem “jest nieco obrzydliwa”
Specjaliści z programu Dogs of Chernobyl potwierdzili autentyczność fotografii przedstawiających co najmniej trzy niebieskie psy, które zostały zaobserwowane 6 października. Dr Jennifer Betz, dyrektor medyczny weterynarii, rozwiała jednak wątpliwości dotyczące rzekomych mutacji genetycznych.
Zapewniamy, że psy nie zmieniły koloru z powodu żadnej dziwacznej mutacji po dziesięcioleciach promieniowania – wyjaśnienie jest prawdopodobnie znacznie bardziej prozaiczne, choć nieco obrzydliwe. – Dr Jennifer Betz, dyrektor medyczny weterynarii programu Dogs of Chernobyl.
Czytaj też: Wyjątkowy diament wprawił specjalistów w osłupienie. Najlepszy kamień do pierścionka zaręczynowego?

Według badaczy najbardziej prawdopodobną przyczyną nietypowego umaszczenia mogło być tarzanie się zwierząt w substancji wyciekającej ze starej, przenośnej toalety. Chociaż zespół nie zdołał ostatecznie potwierdzić tej teorii, to wszystkie poszlaki wskazują właśnie na takie źródło problemu. Nie jest to jednak pierwszy przypadek zaobserwowania niebieskich psów w postsowieckiej przestrzeni, bo już w 2021 roku mieszkańcy rosyjskiego Dzierżyńska zgłaszali podobne zjawisko, ale wówczas podejrzewano, że zwierzęta miały kontakt z siarczanem miedzi w okolicach nieczynnej fabryki chemicznej.
Czytaj też: Zobacz, jak porusza się światło. To nagranie zawstydza naukowców, a trafiło na YouTube
Cała sprawa niebieskich psów stanowi doskonały przykład tego, jak łatwo spektakularne obrazy mogą prowadzić do pochopnych wniosków. W przypadku Czarnobyla, a więc miejsca naznaczonego traumą nuklearną, szczególnie łatwo o skojarzenia z mutacjami i skutkami promieniowania. Rzeczywistość często bywa jednak mniej sensacyjna, choć niekoniecznie mniej interesująca z naukowego punktu widzenia. W przypadku czarnobylskich psów okazało się, że odpowiedź leżała nie w skomplikowanych procesach mutagenez, ale w zwykłej, psiej naturze – po prostu lubią się tarzać w różnych substancjach, bez względu na to, gdzie żyją.