Zmiana ta dotknie wszystkich użytkowników w Unii Europejskiej, a jej bezpośrednią przyczyną jest trwająca batalia firmy z aktem o rynkach cyfrowych (DMA), który wymaga od Apple’a zapewnienia pełnej interoperacyjności. Choć idea DMA jest szczytna – ma wymusić otwarty dostęp dla zewnętrznych deweloperów – w tym konkretnym przypadku gigant argumentuje, że udostępnienie tej funkcji wiązałoby się z pogwałceniem prywatności użytkowników. W rezultacie firma postanowiła usunąć funkcjonalność całkowicie, zamiast ją otwierać.

Prywatność kontra interoperacyjność. Dlaczego Apple rezygnuje z synchronizacji?
U podstaw sporu leży kwestia dostępu do danych. System automatycznej synchronizacji Wi-Fi w ekosystemie Apple jest całkowicie zaszyfrowany. Oznacza to, że historia sieci Wi-Fi, do których podłączał się Twój iPhone (a w konsekwencji także Twoja geolokalizacja), jest bezpieczna i prywatna.
Wymogi DMA nakazują jednak, aby Apple udostępniło zewnętrznym deweloperom takie same możliwości techniczne, jakie ma samo. Zdaniem Apple, udostępnienie tego API spowodowałoby, że udostępniane dane o sieciach Wi-Fi (SSID) przestałyby być szyfrowane w obecny, bezpieczny sposób. Otworzyłoby to furtkę dla zewnętrznych firm, które mogłyby uzyskać dostęp do lokalizacji użytkowników i tworzyć na tej podstawie szczegółowe profile behawioralne w celu agresywnego targetowania reklam.
Czytaj też: Nowy zegarek OnePlus z 10-dniową baterią. Producent rezygnuje z Wear OS
Zamiast ryzykować kompromitację danych lokalizacyjnych i łamać własne standardy bezpieczeństwa, Apple zdecydowało się na radykalny krok: usunięcie funkcjonalności dla wszystkich użytkowników w UE. Decyzja ta jest więc podyktowana chęcią uniknięcia zarówno problemów regulacyjnych, jak i potencjalnego skandalu związanego z naruszeniem prywatności.
Jak zmieni się życie z Apple Watch?
Jaki to będzie miało wpływ na nas, zwykłych użytkowników? Przede wszystkim – będzie irytująco. Obecnie, jeśli nasz iPhone połączy się z nową siecią Wi-Fi w kawiarni czy u znajomych, sieć ta jest automatycznie udostępniana do sparowanego zegarka Apple Watch. Pełna magia ekosystemu. Od wersji iOS 26.2 i watchOS 26.2, ta synchronizacja będzie działać tylko w jednym, ograniczonym scenariuszu – zsynchronizuje się automatycznie tylko wtedy, gdy nasz iPhone połączy się z siecią, a Apple Watch będzie w tym samym czasie w zasięgu i z nami.
Czytaj też: Pilny alert dla użytkowników Chrome’a. Google łata kolejną krytyczną lukę w zabezpieczeniach przeglądarki
Jeśli jednak odwiedzimy kawiarnię mając przy sobie tylko iPhone’a i połączymy się z siecią, a następnie wrócimy do tego samego miejsca, mając przy sobie tylko Apple Watch (np. idąc biegać), zegarek nie połączy się automatycznie z zapamiętaną siecią. Oznacza to, że będzie trzeba ręcznie wprowadzić hasło Wi-Fi na Apple Watch, co jest, delikatnie mówiąc, koszmarem na maleńkim ekranie, zwłaszcza jeśli hasło jest skomplikowane. Koniec z myśleniem o tym, czy zegarek ma dostęp do sieci – od teraz będziesz musiał to kontrolować.
Równi i równiejsi — Europa vs. reszta świata
Całej sytuacji dodaje pikanterii fakt, że funkcja automatycznej synchronizacji pozostanie w pełni dostępna dla użytkowników spoza Unii Europejskiej. Oznacza to, że obywatele UE, teoretycznie najlepiej chronieni regulacjami, zostają pozbawieni wygody, którą reszta świata nadal cieszy się bez przeszkód. Co więcej, nowa aktualizacja iOS 26.2, która spodziewana jest w połowie grudnia, przyniesie Europejczykom wreszcie funkcję Tłumaczenia na żywo, która na całym świecie jest dostępna już od debiutu iOS 26. To kolejny dowód na to, że Apple nadal stosuje nas politykę “spóźnionego lub okrojonego dostępu” w odpowiedzi na wymogi prawne.