Recenzja Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia. Niczym gra wideo pocięta dla sprzedaży DLC

W ostatnich tygodniach miałem okazję ograć najnowszą grę polskiej firmy Go On Board, która to wspólnie z CD Projekt Red rozszerza wiedzmińskie uniwersum o wielkie tytułu planszowe. Po Wiedźmin: Stary Świat padło na Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia, która pierwotnie trafiła do kampanii na Gamefound, a wreszcie do oficjalnych sklepów za sprawą wydawnictwa Rebel. Tak się akurat składa, że miałem dostęp zarówno do “gołej wersji sklepowej”, jak i wypasionej wersji Gameplay All-In, więc mam świetny wgląd na to, za co producent kazał sobie dodatkowo płacić i będzie kazał już w sprzedaży detalicznej.
...

Podstawowe wydanie to tylko baza do czegoś większego

Śledzę gry wideo od wielu lat, więc pomysł dodatkowej zawartości do kupienia, który to rozszerza lub zmienia wizualnie podstawową grę, jest mi doskonale znany. W takich przypadkach wygląda to “typowo”. Kupujemy podstawową grę, a następnie możemy rozszerzyć bazową przygodę kolejnymi elementami układanki, które albo uzupełniają podstawy, albo proponują coś zupełnie nowego. Nie mi jest dziś oceniać, czy ten model rozwijania produktu jest prokonsumencki, czy tego typu podejście już od podstawy ukierunkowuje projekt tak, aby podzielić go na elementy, które tylko po połączeniu będą tworzyć najlepsze połączenie, ale w moich oczach Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia nosi niestety znamiona tego drugiego. 

Czytaj też: Epicka, pełna napięcia i zaskakująco bogata. Recenzja gry Władca Pierścieni: Los drużyny pierścienia

Podstawowa wersja gry robi wrażenie przede wszystkim matą/planszą do gry z obszywanymi krawędziami, której jedynym mankamentem jest tor punktacji. Brakuje mu bowiem długości, a przy wykorzystywaniu figurek (wersja Deluxe) zarządzanie miejscem na planszy punktacji jest znacząco utrudnione w przypadku kilku graczy z tym samym wynikiem.

Na plus należy też zaliczyć grube, twarde planszetki postaci wykonane “z efektem 3D”, drewniane znaczniki punktów doświadczenia i umiejętności oraz dobrej jakości karty gry. Reszta (tekturowe żetony, wizerunki postaci) to już ot poprawna przeciętność. Najgorsze w tej produkcji jest jednak to, że w podstawowej wersji oferuje tylko trzy regrywalne w umiarkowanym stopniu scenariusze, z czego tylko jedna (Mniejsze Zło) wprowadza coś innowacyjnego do głównej mechaniki gry.

Musicie zresztą wiedzieć, że Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia ma dwa oblicza. Z jednej strony wszyscy gracze opowiadają jedną historię i wpływają na jej przebieg, a z drugiej zdobywają punkty na własne konto, aby pod koniec gry pozwolić nam wskazać zwycięzcę. Pomysł świetny… przynajmniej na papierze, bo w praktyce gracze zawsze będą skupiać się na tym, żeby zebrać możliwie najwięcej punktów, a nie poprowadzić historię tak, jak im serce podpowie. Jeśli zresztą już przy scenariuszach jesteśmy, przejdźmy do mojego największego rozczarowania.

Brak fabularnej innowacyjności i graficzna powtórka

Gry tworzone przez Go On Board we współpracy z CD Projekt Red cierpią od dawna na używanie tych samych grafik na przestrzeni całego uniwersum. Grając w Wiedźmin: Stary Świat raz co raz trafiałem na doskonale znane mi grafiki m.in. z oddzielnej karcianki Gwint. Niestety Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia również wykorzystuje na kartach akcji wiele cyfrowych dzieł, które po prostu już widzieliśmy, a to pachnie ot tanim produktem. Wiecie – coś jak typowa gierka wideo wyklepana na kolanie z assetów, które widzi się później w każdym produkcie. 

O ile ponowne używanie grafik można przełknąć (zwłaszcza jak nie jesteście tak zaznajomieni z wiedźmińskimi grami), tak samą formę ozdobienia kart akcji już niezbyt. Część z nich rzeczywiście oddaje to, co robi dana karta (czarownica na karcie zapewniającej magię, zwiadowca na tej gwarantującej żeton eksploracji), ale fakt, że w puli kart ogólnodostępnych często znajdują się postaci główne, jest kolejnym dowodem na to, że w szacie graficznej ktoś po prostu poszedł na łatwiznę. Jestem prostym graczem – gram Geraltem, to uważam, że karty-akcje przedstawiające Geralta właśnie powinny być dostępne wyłącznie dla mnie. Gdyby nie była to gra planszowa nastawiona na opowiadanie historii i kreowanie (niby) własnej opowieści, to machnąłbym na to ręką, ale takie coś to w moich oczach po prostu bardzo nieumiejętne pójście na łatwiznę. Nie jest to jednak skala tak wielka, jak w przypadku opowieści.

Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia kusi możliwością “opowiedzenia jeszcze raz znanych historii”. Musicie więc wiedzieć, że nie czeka was żadne zaskoczenie związane z doskonale znanymi opowiadaniami Sapkowskiego. Zamiast wielkich zwrotów akcji, głębszej eksploracji danych tematów czy po prostu rozwinięcia wątków pobocznych z opowiadań, pisarze Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia poszli po najniższej linii oporu. Wariacji wprawdzie trochę jest, ale nigdy nie był to poziom specjalnie mnie satysfakcjonujący.

Na wstępie do instrukcji “Jaskier opowiada”, jak to poszczególne historie są ot zlepkiem plotek i karczemnych opowiastek, ale zamiast epickich, zabawnych czy specyficznie przekoloryzowanych opowiadań, dostajemy ot nieco inaczej ułożone klocki. Na początku byłem przekonany, że powrót do tych samych historii będzie przyjemnym doświadczeniem (tak, całego Wiedźmina czytałem i słuchałem już kilka razy w życiu), ale w praktyce żadna z nich nie sprawiła mi większej satysfakcji, bo po prostu była przewidywalna, trzymająca się znanych z opowiadań schematów i tym samym nudna. Na całe szczęście sama jakość tekstów jest już na wysokim poziomie. 

Podstawka jako idealna baza do wyciągania kasy od graczy

249,95 zł – tyle przyjdzie nam zapłacić za grę Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia w podstawowym wydaniu w oficjalnym sklepie wydawcy. Gdyby tylko wyjąć z tego pudła materiałową matę z obszyciem, cena spadłaby zapewne na tyle, że planszówka ta nie przerażałaby aż tak bardzo swoim stosunkiem ceny do zawartości. Dopłacenie 120 złotych do wersji Deluxe (figurki zamiast żetonów, świetna forma trybów gier w formie ksiąg) naturalnie tego stanu nie poprawia, bo gameplay ciągle pozostaje w tej samej formie.

Spokojnie jednak – producent przewidział szereg dodatków, które możecie kupić, aby rozszerzyć swoją przygodę. Świetnie gra się w opowieść o pewnym smoku, podczas gdy w towarzystwie najlepiej spisują się scenariusze wymagające przynajmniej trzech graczy. 

Czytaj też: Recenzja gry planszowej Walczące prowincje, czyli kiedy losowość spotyka taktykę

Aktualnie w cenie 113,95 zł możecie dodać do podstawowej gry postać Triss Merigold jako grywalnej postaci i zagrać w tryb gry/opowiadania Ziarno Prawdy czy wydać 199,95 na przygodę z Dzikim Gonem i tyle samo na dodanie do gry Legendarnych Potworów. Do sprzedaży trafią też zapewne wkrótce kolejne zestawy dodatków, które akurat miałem okazję sprawdzić i… co tu dużo mówić – wtedy Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia rzeczywiście rozwija skrzydła, budując zabawę na solidnym, ale dosyć wybrakowanym fundamencie. 

Cały komplet Gameplay All-In tej gry (dostępny niegdyś w kampanii na Gamefound) robi już ogromne wrażenie, bo dostajemy w jego ramach aż dwa wielkie i dwa mniejsze pudła pełne figurek, kart i nowych mechanik, które świetnie uzupełniają podstawową grę. Moje serce kupiły “specjalne koperty” z kartami i żetonami, które po zaliczeniu konkretnych warunków przy przechodzeniu scenariuszy, stają się częścią całej gry.

Jak gra się w Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia?

Zamknijmy może już temat narzekania na formę tej gry planszowej i to, jak skutecznie chce wyciągnąć od nas nieco grosza i skupmy się na samej zabawie. Ta zaczyna się ciekawie, bo już podczas unboxingu intryguje i sprawia wrażenie skomplikowanej, ale jedna rozgrywka wystarczy, żeby poznać zasady rządzące się podstawowymi mechanikami na wylot. Chcesz wygrać w scenariuszu? No to zapomnij o dążeniu do realizacji konkretnego celu fabularnego według własnego widzimisię, bo zwyczajnie nie jest to droga do wygranej. 

W praktyce musisz wykonywać najbardziej opłacalne i sensowne ruchy po to, aby w każdym rozdziale podzielonym na trzy etapy zmaksymalizować liczbę uzyskiwanych aktywnych symboli (dyplomacja, eksploracja, magia, walka) i tym samym finalnie uzyskać więcej punktów zwycięstwa i doświadczenia, które przy pierwszym przejściu toru gwarantuje nowe umiejętności jednorazowe (na całą grę), a przy drugim już punkty zwycięstwa. 

Sam przebieg gry dzieli się na trzy wspomniane rozdziały po trzy etapy. Każdy etap sprowadza się do wybrania kart na dostępnych polach przez graczy, zagrania kart na swoją oś czasu, użycia ewentualnych umiejętności (w różnych momentach tury), rozpatrzenia osi czasu oraz uzupełnienia zebranych kart. Po zakończeniu rozdziału następuje przydział punktów, rozwinięcie historii w jednym kierunku (zależnie od przebiegu rozdziału), rozdysponowanie punktów i wreszcie reset osi czasu z zachowaniem jednej lub dwóch kart (zależnie od tego, który z kolei rozdział gramy). Trwa to aż do zakończenia historii, kiedy to do gry wkraczają karty zadań dla każdej postaci, ale niestety mamy dostęp tylko do jednej o prostym schemacie “zakończ grę z X konkretnymi kartami na ręku”. Proste? Proste. W podstawowych scenariuszach nasze myślenie skupia się głównie na planowaniu kolejnych kombinacji, decydowaniu o użyciu umiejętności i wypełnianiu prostych celów możliwie najniższym kosztem, aby wyciągnąć ze swoich kart najwięcej punktów.

Czytaj też: Tania, dobra i wyjątkowa. Recenzja gry planszowej SETI: Poszukiwania pozaziemskich cywilizacji

Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia chce więc nas kupić przede wszystkim klimatem, opowieściami i nieprzesadnym poziomem skomplikowania. Gracze nastawieni na historię mogą bawić się (nawet w pojedynkę, dzięki specjalnym postaciom-automom) bez mozolnego główkowania nad tym, jak wykrzesać najwięcej punktów z kart, a ci bardziej lubujący się w rywalizacji znajdą coś dla siebie w budowaniu najlepszych kombinacji zależnie od tego, co w kartach przyniesie los. Sam zaliczam się do obu tych grup i dlatego też wydawało mi się, że takie połączenie dosłownie pokocham, ale podstawowa wersja gry i zagwarantowane formy opowieści zwyczajnie mnie rozczarowały. Dlatego też Wiedźmin: Ścieżka Przeznaczenia jest godny polecenia tylko wtedy, kiedy albo po prostu musicie mieć wszystko, co wiedźmińskie, albo nie przeszkadzają wam problemy, o których wspominałem we wcześniejszych partiach tego tekstu.