Jeśli śledzisz rynek komponentów PC wystarczająco długo, to zaczynasz z automatu wyczuwać, kiedy zbliża się coś dużego. Przez kilka miesięcy ceny stoją w miejscu, potem pojawiają się coraz większe braki na półkach, a cześć modeli przestaje być nawet produkowana, bo po prostu się to nie opłaca. W takich sytuacjach strategia “poczekam na lepszą okazję” wydaje się mniej bezpieczna niż kwartał temu. Dokładnie w takim punkcie znajduje się dziś rynek kart graficznych, ale tym razem nie chodzi o kryptowaluty i nie dotyczy to jednego producenta. Chodzi o pamięć.
Sytuacja na rynku pamięci może wywindować ceny kart graficznych
W ostatnich dwunastu miesiącach apetyt na pamięci o wysokiej przepustowości sprzętów dedykowanych do obliczeń SI eksplodował, a fala uderzeniowa zaczęła dotykać nawet konsumenckie karty graficzne. Podczas gdy najwięksi gracze rezerwują przyszłoroczne dostawy HBM, zanim te jeszcze wyjadą z fabryk, dostawcy przekierowują narzędzia, zasoby i moce przerobowe na linie o najwyższych marżach, a więc te związane z przemysłem, a nie “typowym Kowalskim”. Efekt? To, co zostaje dla mainstreamowego rynku, jest niewystarczające, a tym samym ceny zaczynają rosnąć, kiedy to popyt przewyższa do niedawna niezachwianą podaż.
Czytaj też: Recenzja AirPods Max. Pierwszy raz wyszedłem z domu w słuchawkach nausznych

Zacznijmy od elementu, który nadaje ton całej reszcie: zaawansowanych pamięci. Producenci raportują bezprecedensowe spięcie popytu i podaży układów DRAM, NAND i HBM, a menedżerowie ostrzegają, że alokacje na 2026 są w dużej mierze rozdysponowane, a to sprawia, że ceny rosną. Branżowe komentarze z listopada wskazywały na tak dotkliwe niedobory, że nawet duże marki PC zaczęły gromadzić zapasy, gdy stawki kontraktowe wspinały się w górę. Powód był prosty – akceleratory do zadań SI pochłaniają ogromne ilości pamięci na system i mają priorytet, bo generują wyższe marże. Rynki konsumenckie rywalizują o resztę, a to często po cenie premium.
Jeśli zbliżymy się do DRAM, zobaczymy ten sam wzór. Analitycy i media branżowe śledziły skoki cen kontraktowych na serwerowy DRAM nawet o 50 procent w IV kwartale, przy częściowo realizowanych zamówieniach hyperscalerów. To nie jest ten sam produkt co GDDR na twojej karcie, ale to te same fabryki i często ci sami dostawcy. Efekt? Producenci nie są w stanie przerzucić mocy przerobowych z jednej linii na drugą, bo produkcja obu rodzajów pamięci po prostu się opłaca.

Czytaj też: Recenzja AirPods Pro 3. To najlepsze słuchawki Apple!
Na samym ostrzu noża na scenę wchodzi HBM4. SK hynix zakończył rozwój i szykuje się do masowej produkcji tego nowego standardu pamięci, sygnalizując przy tym, że dostawy HBM na 2026 są już wynegocjowane z kluczowymi klientami. Jest to świetna wiadomość dla przepustowości w świecie sprzętu dedykowanego AI i kiepska dla wszystkich, którzy liczyli, że przepustowość HBM szybko się poluzuje i odciąży resztę rynku. Gdy producent ma „z góry” zaklepany HBM na 2026, łatwo przewidzieć, jak agresywnie będzie sterował zasobami w najbliższych 12-18 miesiącach.
Jak sytuacja na rynku pamięci wpłynie na karty graficzne?
A co z samymi kartami graficznymi? W połowie listopada pojawiło się kilka publikacji sygnalizujących wewnętrzne wskazania, że koszty pamięci wyraźnie podskoczyły i druga fala korekt może przelać się na detaliczne ceny zwłaszcza tańszych modeli. Serwis Igor’sLAB, który śledzi dokładnie sytuację, zaczął wskazywać na wczesny rok 2026 jako punkt przegięcia, jeśli momentum na rynku DRAM się utrzyma. Naturalnie nie będzie to oficjalna zmiana cen kart graficznych od firmy NVIDIA i AMD, ale rynek po prostu sam zacznie się regulować. Towaru będzie coraz mniej, chętnych może wcale nie ubywać, więc najpierw ceny zaczną rosnąć u dostawców, a z czasem także w końcowych sklepach.
I tu dochodzimy do trudnego pytania – jak sytuacja może wpłynąć na karty graficzne zwłaszcza z niskiej i średniej półki? Pewne jest, że najdroższe modele i tak będą produkowane i dostarczane, bo marże na nich są znacznie większe w stosunku do tańszych sprzętów, ale to oznacza, że to na nich skupi się produkcja. Oznacza to tyle, że układów pamięci może zwyczajnie “zabraknąć” dla modeli tańszych, które mogą nawet zniknąć ze sklepów, jeśli sytuacja stanie się bardzo podbramkowa.

Czytaj też: Tefal Easy Fry Silence Vision XL. Cichy air fryer z okienkiem i bardzo sensownym pakietem rozwiązań
Iskrą dla całej tej dyskusji był raport sugerujący, że AMD i Nvidia mogą podnieść ceny ze względu na rosnące koszty pamięci, a część kart z niższej i średniej półki może zostać odstawiona na bok. Na papierze brzmi to wiarygodnie w takiej sytuacji podażowej, ale zasługuje też na odrobinę sceptycyzmu. Producenci czasem sondują rynek czarnymi scenariuszami, by wybadać reakcje albo skoordynować partnerów i posunąć ich do działania. Jeśli jednak miałeś zamiar kupować kartę graficzną w przeciągu kilku następnych miesięcy, to dziś może być akurat dobry moment, aby przyspieszyć tę decyzję. Nie traktujcie tego jednak jako poradę, bo jak to zwykle bywa na rynku – sytuacja jest dynamiczna, a sam mam dziwne wrażenie, że przez ostatnią dekadę producenci nauczyli się, jak przy dosłownie każdej okazji mogą wyciskać z kupujących jeszcze więcej zysku i nic złego im się z tego tytułu nie stanie.