Międzynarodowy zespół naukowców, szukając metali potrzebnych do budowy akumulatorów, turbin i paneli, przypadkowo natknął się na świat, którego nikt wcześniej nie opisał. W strefie Clarion-Clipperton między Meksykiem a Hawajami specjaliści zidentyfikowali setki gatunków nieznanych dotąd nauce, a w tym organizmy żyjące wyłącznie na metalicznych konkrecjach zalegających na dnie. Ironia polega na tym, że pierwszy wyraźny ślad naszej obecności w tym ekosystemie nie ma postaci delikatnego śladu po sondzie badawczej, lecz głębokiej bruzdy po przejeździe maszyny wydobywczej.

Pięć lat badań w całkowitej ciemności ujawnioł unikalne życie
Projekt, który zaowocował tymi odkryciami, był nie lada wyzwaniem logistycznym. Naukowcy spędzili łącznie 160 dni na morzu, rozłożonych na pięć lat żmudnej pracy. W tym czasie zebrali i przeanalizowali 4350 okazów zwierząt większych niż 0,3 milimetra. To największe i najbardziej kompleksowe badanie tego regionu od ponad trzynastu lat. Wśród znalezisk dominują wieloszczety, różne formy skorupiaków oraz mięczaki, w tym ślimaki i małże, które wyewoluowały, by przetrwać w tym surowym, pozbawionym światła środowisku.
Czytaj też: Ołów łamie prawa fizyki. Nowe badania ujawniają zagadkę jąder atomowych
Kluczowe dla identyfikacji okazały się analizy DNA, ponieważ większość z tych organizmów nie miała wcześniej naukowego opisu. Jednym z bardziej spektakularnych odkryć jest nowy gatunek samotnego koralowca, nazwanego Deltocyathus zoemetallicus, który przyczepia się bezpośrednio do polimetalicznych konkrecji pokrywających dno. Jako że to właśnie bogate w metale grudki są głównym celem firm wydobywczych, stwarza to bezpośrednie zagrożenie dla istnienia tego gatunku.

Dla zobrazowania unikalności tego ekosystemu badacze porównują go z Morzem Północnym. Podczas gdy standardowa próbka z dna tego akwenu zawiera około 20 tysięcy osobników, podobnej wielkości próbka z głębin Pacyfiku zawiera zaledwie około 200 organizmów, choć mimo tej dysproporcji, różnorodność gatunkowa może być podobna. To pokazuje, jak kruchy i powolny w odbudowie jest to świat.
Technologia wydobycia pozostawia głębokie i trwałe blizny
Wyniki monitoringu wpływu testów wydobywczych są niejednoznaczne i trudno je ocenić w kategoriach czarno-białych. Ogólny szok dla ekosystemu okazał się łagodniejszy niż część pesymistycznych prognoz, ale konkretne dane nie pozostawiają wątpliwości. W miejscach, gdzie po dnie przetoczył się pojazd testowy, liczba żyjących tam zwierząt spadła o 37 procent, a bogactwo gatunkowe zmniejszyło się o 32 procent. To właśnie tutaj pojawia się fundamentalny dylemat współczesności, bo aby budować panele słoneczne, turbiny wiatrowe i akumulatory do elektryków, potrzebujemy ogromnych ilości metali ziem rzadkich.

Zielona rewolucja, mająca chronić naszą planetę, wymaga więc ingerencji w jedne z ostatnich dziewiczych ekosystemów, które dopiero zaczynamy rozumieć. Naukowcy zaobserwowali również, że społeczności głębinowe naturalnie zmieniają się w czasie i to prawdopodobnie w odpowiedzi na wahania w ilości martwej materii organicznej opadającej z góry. Problem w tym, że bez pełnej mapy bioróżnorodności nie sposób odróżnić tych naturalnych zmian od skutków działalności człowieka. Procesy ekologiczne w głębinach zachodzą w tempie, które z perspektywy cyklu życia ludzkiej technologii wydaje się niemal zatrzymaniem czasu. Bruzda pozostawiona przez pojedynczy przejazd pojazdu testowego może być widoczna w osadach jeszcze wtedy, gdy współczesne turbiny wiatrowe trafią już do muzeum techniki.
Szczególnie niepokojący jest fakt, że wiele z nowo odkrytych organizmów jest ściśle związanych z samymi konkrecjami polimetalicznymi. Te metaliczne grudki, zawierające m.in. mangan i inne cenne pierwiastki, tworzą trójwymiarową strukturę, która zwiększa dostępne siedliska na dnie. Gdy zostaną one zebrane, to z dna zniknie nie tylko surowiec, ale również fizyczna podstawa istnienia całych zespołów gatunków. W przeciwieństwie do lasu, który w sprzyjających warunkach można odtworzyć, głębinowe dno zajmuje tysiące lat, by ponownie pokryć się podobną mozaiką konkrecji.

Jednocześnie trudno zignorować argumenty zwolenników górnictwa głębinowego. Zwracają oni uwagę na to, że popyt na metale krytyczne rośnie szybciej niż możliwości ich pozyskiwania na lądzie, gdzie kopalnie wiążą się z wycinką lasów, wysiedlaniem całych społeczności i dużymi emisjami gazów cieplarnianych. Dno oceanu jawi się w takim scenariuszu jako mniej problematyczne miejsce wydobycia. Problem w tym, że głębie oceaniczne nie są pustą przestrzenią, lecz odrębnym światem, którego głos dopiero staramy się usłyszeć za pośrednictwem danych, próbek i analiz DNA.
Obszary chronione, gdzie nikt nie wie, co właściwie chroni
Najbardziej niepokojący aspekt całej sprawy dotyczy zarządzania tym obszarem. Około 30 procent powierzchni Strefy Clarion-Clipperton formalnie objęto ochroną, tworząc morskie obszary chronione. Mimo to badacze otwarcie przyznają, że nie mają praktycznie żadnej wiedzy na temat tego, jakie gatunki faktycznie zamieszkują te rejony. To trochę jak ustanawianie rezerwatu dla lasu deszczowego, nie mając pojęcia, czy żyją w nim papugi, jaguary, czy może zupełnie inne, nieznane stworzenia.
Teraz ważne jest, aby spróbować przewidzieć ryzyko utraty bioróżnorodności w wyniku wydobycia. Wymaga to od nas zbadania bioróżnorodności 30 procent Strefy Clarion-Clipperton, która została objęta ochroną. Obecnie praktycznie nie mamy pojęcia, co tam żyje. – Adrian Glover, współautor badań
Całość badań była prowadzona w ramach wytycznych Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego (ISA), organu ONZ powołanego w 1994 roku do regulowania działalności na międzynarodowych wodach. Jej kluczowym zadaniem jest opracowanie tzw. Kodeksu Górniczego, a więc zestawu zasad dla komercyjnego wydobycia głębinowego. Projekt tych ram został opublikowany w 2019 roku, ale do dziś nie został on ostatecznie przyjęty, co pozostawia ważną lukę prawną. Prawie połowa powierzchni naszej planety to wody międzynarodowe, co oznacza, że decyzje ISA będą kształtować przyszłość ogromnej i wciąż tajemniczej części biosfery.
Czytaj też: Ultrazimne cząsteczki rozwiały wieloletnie wątpliwości. Nowy rozdział w badaniach nad pierwiastkami
Odkrycie setek nowych form życia w trakcie przygotowań do ich potencjalnego zniszczenia stawia przed ludzkością trudne etycznie i praktycznie pytanie. Czy jesteśmy w stanie odpowiedzialnie zarządzać zasobami, o których wciąż wiemy tak niewiele? Wyścig o metale trwa, a presja ekonomiczna jest ogromna. Optymizm może budzić fakt, że nauka nadąża z dokumentacją tego świata, ale ostateczny bilans zysków i strat dla głębinowego życia wciąż pozostaje wielką niewiadomą.