Masowe ataki rakietowe coraz większą zmorą
Zbliżamy się do coraz powszechniejszych scenariuszy konfliktów, w których mapy sytuacji operacyjnej przestają być czytelnym ekranem, a zaczynają coraz częściej zmieniać się w rojące się od ikon kłębowisko trajektorii. W takich przypadkach systemy ostrzegania zaczynają sygnalizować nie pojedyncze pociski, ale gęstą chmurę obiektów, których liczba rośnie szybciej, niż dowódcy są w stanie wydawać kolejne rozkazy. W takim scenariuszu nie chodzi już o to, czy obrona przeciwrakietowa zadziała, ale czy w ogóle wystarczy amunicji, by odpowiedzieć na zmasowane ataki.

Ostatnie konflikty pokazały, że salwy liczone w dziesiątkach i setkach pocisków przestają być teorią, a stają się codziennością. Problem nie polega wyłącznie na tym, jak trudny jest sam przechwyt celu w środkowej fazie lotu, ale na brutalnej arytmetyce, bo proste środki rażenia można wytwarzać szybciej i taniej niż wyspecjalizowane systemy przechwytujące. W efekcie nawet najbardziej zaawansowana technicznie tarcza przegrywa z czymś tak przyziemnym jak zdolności masowej produkcji broni.

W ten właśnie nerw uderza firma Long Wall, prezentując swój nowy Cyclops, a więc naziemny system przechwytywania, który jest przeznaczony do niszczenia pocisków balistycznych w przestrzeni kosmicznej. Oficjalnie pokazany w połowie grudnia 2025 roku, został od początku zaprojektowany nie jako demonstrator technologii, ale jako produkt, który da się wytwarzać w setkach, a docelowo nawet tysiącach egzemplarzy rocznie. Jest to więc próba odpowiedzi na pytanie, czy można zbudować obronę przeciwrakietową, która nie tylko nadąża za zagrożeniem, ale wręcz jest w stanie je wyprzedzać tempem produkcji.
Cyclops uderzy prosto w zagrożenie, a powstanie na masową skalę
Cyclops działa w oparciu o zasadę hit-to-kill, co oznacza, że do zniszczenia celu nie używa materiałów wybuchowych, lecz czystej energii kinetycznej bezpośredniego zderzenia. Brzmi to jak prosta koncepcja, ale jej praktyczna realizacja jest niezwykle wymagająca. Chodzi przecież o precyzyjne trafienie w obiekt poruszający się z prędkością kilku kilometrów na sekundę, znajdując się przy tym w kosmosie, gdzie nie ma atmosfery umożliwiającej łatwą korektę kursu. Rdzeniem całego rozwiązania jest pozaatmosferyczny pojazd kinetyczny, który firma już zbudowała i poddała wstępnym testom. W przeciwieństwie do starszych systemów, które ewoluowały przez dekady, Cyclops został zaprojektowany od zera z myślą o masowej i skalowalnej produkcji.
Czytaj też: Jedna maszyna i setki dronów w powietrzu. Ten chiński sprzęt to spełnienie marzeń generałów od uderzeń

Interesujące jest to, że Long Wall sięga po technologie i komponenty znane z sektora komercyjnego. Mowa o komputerach pokładowych, autonomicznych systemach nawigacyjnych, czujnikach optycznych oraz rozwiązaniach napędowych, które są produkowane w o wiele większych wolumenach niż ich militarne odpowiedniki. Proces wytwórczy opiera się na modułowej konstrukcji oraz powszechnie dostępnym sprzęcie, takim jak drukarki 3D, maszyny CNC czy linie do montażu elektroniki. Takie podejście ma pozwolić na błyskawiczne zwiększenie skali produkcji w razie potrzeby i to bez konieczności inwestowania w dedykowane, kosztowne linie montażowe.

Aktualnie firma prowadzi rozwój projektu samodzielnie, korzystając przy tym z symulatorów wywodzących się z systemu Terminal High Altitude Area Defense (THAAD). Do przeprowadzania częstych i stosunkowo tanich testów w locie Long Wall zamierza użyć własnej rakiety nośnej RSX, wykorzystującej paliwo ciekłe.
Dlaczego akurat poza atmosferą?
Zapewnienia firmy stojącej za systemem Cyclops mogą zaskakiwać, bo takie pociski przechwytujące wchodzą w najbardziej wymagającą kategorię przechwytu, obejmującej zaangażowanie celu w środkowej fazie lotu, a więc poza atmosferą. Tam pocisk balistyczny porusza się z największą prędkością, a jednocześnie ma najwięcej czasu, by stosować pułapki i środki zakłócające. Historia systemów takich jak amerykański GMD z klasycznym Exoatmospheric Kill Vehicle czy izraelski Arrow 3 pokazuje, że zderzenie kinetyczne w próżni wymaga nie tylko bardzo precyzyjnych czujników, lecz także zdolności do niezwykle finezyjnego sterowania wektorem lotu samego interceptora.

Cyclops wpisuje się w tę logikę, ale próbuje od początku rozwiązać problem, który przez lata był traktowany jako temat poboczny, czyli to, jak zbudować taki pojazd kinetyczny, żeby dało się go produkować seryjnie na warunkach bardziej zbliżonych do przemysłu cywilnego niż do niszowych programów wojskowych. Dlatego też rdzeniem systemu jest pozaatmosferyczny pojazd kinetyczny, którego napęd i głowica naprowadzająca zostały zaprojektowane z myślą o wykorzystaniu podzespołów dostępnych u wielu dostawców, a nie u jednej czy dwóch wyspecjalizowanych firm. To na tym poziomie zapada decyzja, czy dany system przechwytujący jest ciekawostką dla kilku baterii, czy fundamentem nowej klasy obrony.

Czytaj też: Po Shahedach czas na odrzutowy odpowiednik. Co wiemy o nowym dronie kamikadze Iranu?
Drugim elementem układanki jest zakres potencjalnych celów. Long Wall zapowiada, że Cyclops ma być zdolny do zwalczania nie tylko klasycznych pocisków balistycznych, ale również części broni określanych dziś zbiorczo jako hipersoniczne, czyli takich, które łączą manewrowanie na dużych wysokościach z bardzo wysoką prędkością. W tej kategorii margines błędu maleje do ułamków sekundy, a każdy element łańcucha (od radarów i satelitów po systemy dowodzenia) musi przekazywać dane bez opóźnień, które w normalnych warunkach uznalibyśmy za pomijalne.
Mobilność i elastyczne rozmieszczenie Cyclops
Kolejną wyróżniającą cechą systemu jest jego konteneryzowany moduł startowy. Można go szybko przetransportować ciężarówką lub statkiem i rozmieścić praktycznie w dowolnym miejscu, wymagając przy tym minimalnej infrastruktury. Producent twierdzi nawet, że w określonych scenariuszach taki system przechwytujący może być traktowany jako wyrzutnia jednorazowego użytku. Daje to dowódcom nowe możliwości taktyczne, pozwalając na obronę obszarów, gdzie budowa stałych instalacji byłaby niepraktyczna lub zbyt droga.

Cyclops wpisuje się tym samym w koncepcję rozproszonej, warstwowej obrony. Zamiast skupiać całą zdolność obronną w kilku potężnych, ale też oczywistych i wrażliwych lokalizacjach, można stworzyć sieć wielu mniejszych, mobilnych punktów. Takie rozmieszczenie znacznie komplikuje przeciwnikowi zadanie ich zlokalizowania i zniszczenia przed atakiem.
Realne zagrożenia i przyszła integracja
Cyclops jest więc czymś więcej niż kolejnym egzotycznym projektem rakietowym z efektowną grafiką koncepcyjną i obietnicą przełomu w materiałach marketingowych. To próba odpowiedzi na bardzo konkretne, boleśnie praktyczne pytanie – czy da się zaprojektować system przechwytujący tak, aby jego produkcja była skalowalna jak w przemyśle elektronicznym, a nie luksusowa jak w niszowych programach zbrojeniowych? Long Wall deklaruje, że obecne moce w ich zakładach w Kalifornii wystarczyłyby już dziś do produkcji ponad stu pocisków rocznie, a zastosowanie modułowych linii, druku 3D i standardowych maszyn przemysłowych ma ułatwić dalsze zwiększanie tego wolumenu, gdy tylko pojawi się zapotrzebowanie.


Jeśli do tego dołożymy konteneryzowane wyrzutnie, które można przewozić ciężarówkami i ustawiać na pokładach statków oraz własną rakietę nośną RSX do częstych, relatywnie tanich prób w locie, to narysuje się obraz systemu projektowanego z myślą nie o pojedynczej bazie, ale o rozproszonej sieci punktów przechwytu, którą da się dość szybko przestawić z trybu eksperymentalnego na operacyjny. Takie podejście przypomina raczej filozofię firm kosmicznych nowej generacji niż tradycyjnych programów antyrakietowych, planowanych na dziesięciolecia.
Czytaj też: Lotnicza potęga w pancernych kolosach. Takiej broni czołgi jeszcze nie miały, a zmieni ona wojnę
Czy ta wizja się ziści? To już zależy od wielu zmiennych: od wyników prób w warunkach zbliżonych do bojowych, przez koszt jednostkowy i łatwość integracji z istniejącą infrastrukturą dowodzenia, aż po decyzje polityczne. Pewne jest natomiast jedno – problem, na który Long Wall próbuje odpowiedzieć, nie zniknie. W świecie, w którym coraz więcej państw dysponuje rakietami zdolnymi razić cele na setki czy tysiące kilometrów, pytanie o to, jak zwiększyć “głębokość magazynu” obrony, staje się jednym z kluczowych tematów debaty o bezpieczeństwie. Cyclops jest jedną z pierwszych prób potraktowania tego wyzwania bardziej jak zadania przemysłowego niż wyłącznie technologicznego.