
System PERCH może wywrócić taktykę brygad pancernych do góry nogami
Na współczesnym polu walki czołg coraz rzadziej jest niszczony przez klasyczny pocisk przeciwpancerny, a coraz częściej ugina się przed “potęgą” niewielkiego, taniego drona. Takiego, który niespodziewanie nurkuje prosto na jego nieopancerzoną przesadnie wieżę. Wojna w Ukrainie tylko przyspieszyła ten proces, zamieniając amunicję krążącą i improwizowane bezzałogowce w podstawowe narzędzie polowania na wozy opancerzone. Dla konstruktorów sprzętu pancernego to brutalny sygnał, że sama dodatkowa stal i aktywny pancerz już nie wystarczą.
Czytaj też: Ten hipersoniczny pocisk z cementu może zagrozić równowadze na świecie
Jedną z najbardziej radykalnych odpowiedzi na tę zmianę jest pomysł, by czołg nie tylko bronił się przed dronami, ale sam stał się ich mobilnym magazynem i wyrzutnią. Zamiast bezbronnie czekać, aż ktoś go namierzy z powietrza, ma pierwszy wysłać własne “oczy i zęby” daleko przed siebie. Dokładnie taki scenariusz pokazał w praktyce amerykański koncern General Dynamics Land Systems, prezentując Abramsy M1A2 SEPv3 zintegrowane z modułową wyrzutnią amunicji krążącej PERCH, opracowaną we współpracy z AeroVironment.

Podczas demonstracji w Teksasie prezentacji doczekało się to, jak ta niepozorna skrzynia montowana na boku wieży zamienia klasyczny czołg w węzeł sieci dronów, który jest zdolny do prowadzenia rozpoznania i precyzyjnych uderzeń na cele pozostające daleko poza zasięgiem wzroku załogi. To nie jest futurystyczna wizja z koncepcji na papierze, lecz działający prototyp, który ma pokazać generałom, jak w praktyce może wyglądać nowa taktyka użycia Abramsów w erze powszechnych dronów kamikadze.
Modułowa wyrzutnia PERCH. Bez przeróbek w konstrukcji Abramsa.
Kluczową cechą systemu PERCH jest jego modułowość, bo proponowana wyrzutnia dronów jest montowana w miejsce standardowej skrzynki ładowniczego, wykorzystując istniejące punkty mocowania. Oznacza to, że nie wymaga ona spawania, cięcia ani żadnych innych ingerencji w strukturę wieży czołgu. Taki projekt teoretycznie pozwalałby na stosunkowo szybkie przezbrojenie całej floty Abramsów, co jest istotne z operacyjnego punktu widzenia. W takiej uniwersalnej wyrzutni można umieścić różne rodzaje amunicji krążącej Switchblade od firmy AeroVironment.




Lżejszy model 300, ważący niecałe trzy kilogramy, służy głównie do neutralizacji pojedynczych żołnierzy lub lekko opancerzonych pojazdów. Z kolei cięższy Switchblade 600 to już broń do zadań specjalnych, która jest zdolna do niszczenia umocnień czy nawet czołgów, a to dzięki głowicy kumulacyjnej i imponującemu, 40-minutowemu czasowi lotu. Daje to załodze elastyczność w doborze narzędzia do konkretnego scenariusza taktycznego. Producent zapowiada też dalszą integrację, gdzie PERCH miałby się łączyć bezpośrednio z pokładowymi komputerami Abramsa, pozwalając na wyświetlanie danych z drona na ekranach załogi i planowanie misji w tym samym interfejsie, co dla działa głównego.
Testy w Fort Hood. System PERCH w działaniu.
Praktyczna weryfikacja koncepcji odbyła się pod koniec października podczas ćwiczeń Machine Assisted Rugged Sapper w bazie Fort Hood. Żołnierze wykorzystali wyposażony w PERCH czołg Abrams do pokonywania trudnego terenu i namierzania symulowanych celów o wysokiej wartości, znajdujących się poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Scenariusz zakładał współpracę obu typów dronów, bo gdy mniejsze Switchblade 300 prowadziły rozpoznanie, to ich cięższe odpowiedniki eliminowały wskazane zagrożenia. Wcześniej system był pokazywany na targach AUSA 2025 w Waszyngtonie, gdzie podkreślano właśnie jego zdolność do ataków “poza horyzontem” bez modyfikacji czołgu. Testy w Teksasie były naturalnym krokiem w stronę sprawdzenia tych deklaracji w warunkach zbliżonych do poligonowych.
Czytaj też: Pierwsza taka akcja w dziejach. Turcja otworzyła nowy rozdział w historii walk powietrznych

Takie podejście wydaje się logiczną reakcją na doświadczenia z konfliktów takich jak wojna w Ukrainie. Czołg, który może wysłać drony do zwiadu lub likwidacji przeciwnika, pozostając przy tym w całkowitym ukryciu, ma znacznie większe szanse na przeżycie niż ten, który musi się wysunąć, by ocenić sytuację. Załoga może obserwować pole walki przez kamery drona i podejmować decyzje z relatywnie bezpiecznej pozycji. W tym kontekście PERCH wpisuje się w szerszy trend przekształcania ciężkiego sprzętu pancernego z potencjalnego celu dla bezzałogowców w aktywną platformę sensorowo-strzelecką. Abramsy wyposażone w takie systemy mogłyby prowadzić rekonesans w terenie zurbanizowanym lub zalesionym przed wprowadzeniem głównych sił, weryfikować efekty ostrzału artyleryjskiego czy neutralizować ukryte stanowiska obserwacyjne wroga.
Wizja ta zakłada stworzenie rozproszonej, sieciowej struktury ogniowej, w której każda platforma (czy to czołg, wóz piechoty czy bezzałogowiec) działa jako czujnik i punkt uderzeniowy. Dla jednostek pancernych oznaczałoby to zyskanie organicznej zdolności do precyzyjnych ataków na dużym dystansie, zwiększając ich samodzielność na polu walki. Co ciekawe, integracja systemu PERCH nie musi ograniczać się tylko do Abramsów. Podobne rozwiązania mogłyby trafić na bojowe wozy piechoty czy kołowe transportery Stryker, tworząc spójną architekturę walki bezzałogowcami w ramach całej brygady.

Sukces demonstracji w Fort Hood to jednak dopiero pierwszy krok. Zanim PERCH w ogóle trafi do służby, armia musi dokładnie przetestować jego niezawodność w różnych warunkach pogodowych i taktycznych, a do tego oszacować realne koszty eksploatacji oraz opracować program szkolenia załóg. Pomysł z pewnością ma swój urok i wydaje się krokiem w dobrą stronę, ale jego praktyczna wartość bojowa wciąż wymaga potwierdzenia. Gdyby jednak te testy wypadły pomyślnie, system mógłby znacząco wpłynąć na sposób, w jaki pancerne formacje prowadzą rozpoznanie i głębokie uderzenia w środowiskach wysokiego ryzyka.
Czytaj też: Chiny zrobiły swojego Terminatora. Pierwszy taki żołnierz-robot zadaje arcyważne pytanie
Na razie PERCH jest przede wszystkim sygnałem, że w wyścigu między dronami a czołgami ciężki sprzęt nie zamierza biernie czekać na wyrok. Abrams odzbrojony z iluzji całkowitej odporności, ale wyposażony w możliwość samodzielnego wystrzeliwania amunicji krążącej daleko przed własne stanowisko, to zupełnie inny gracz na polu walki niż jeszcze kilka lat temu. O tym, czy ta zmiana okaże się trwała, zdecydują kolejne testy, doktryny i budżety, ale kierunek został już jasno zarysowany.