
Strategia jest czytelna i brutalnie prosta. Albo płacisz, albo poświęcasz swój czas na reklamy. YouTube nie pozostawia złudzeń – każdy użytkownik musi w jakiś sposób generować przychód. Najnowsze zapowiedzi pokazują, że platforma zamierza wdrożyć tę zasadę w każdym możliwym formacie, od krótkich klipów po pełnoprawną telewizję internetową. Czy to oznacza, że nie ma już miejsca na żadną ucieczkę?
Reklamy w Shorts wyjdą poza aplikację. Teraz dotrą też do przeglądarki w telefonie
Do tej pory reklamy w formacie krótkich filmów Shorts pojawiały się głównie w dedykowanej aplikacji oraz na telewizorach. To się zmieni. YouTube rozszerza ich zasięg na mobilne wersje przeglądarkowe, zamykając tym samym jedną z ostatnich dróg omijania spotów. Jeśli otworzysz YouTube w Chrome na smartfonie, również tam napotkasz reklamowe wstawki pomiędzy treściami twórców.
Dla samych autorów zmiany niosą nowe możliwości monetyzacji. Będą mogli umieszczać bezpośrednie linki do swoich produktów w ramkach filmów, zachęcając widzów do natychmiastowych zakupów. Platforma testuje także interaktywne komentarze w reklamach Shorts, choć ich włączenie wymaga połączenia kanału z kontem reklamowym Google. Wszystko zmierza w jednym kierunku: większego zaangażowania, które przekłada się na wyższą skuteczność kampanii. Google od miesięcy traktuje krótkie formy wideo jako kluczowy element swojej strategii przychodowej, nie ustępujący długim filmom.
Systematyczna ofensywa przeciwko użytkownikom blokerów reklam trwa od 2023 roku
YouTube stopniowo zaostrza zabezpieczenia, dając użytkownikom wybór: zgodzić się na oglądanie reklam, wykupić subskrypcję lub angażować się w ciągły wyścig zbrojeń, szukając nowych sposobów na obejście zabezpieczeń. Dla wielu osób opłacenie abonamentu wydaje się prostszym rozwiązaniem, ale jego cena w Polsce nie jest niska.
Czytaj też: Koniec beztroski w sieci. Australia wprowadza historyczny zakaz social mediów dla nastolatków poniżej 16 lat
Od kwietnia 2025 roku standardowy plan indywidualny kosztuje 29,99 zł miesięcznie. Wersja rodzinna to wydatek 59,99 zł, a studencka 18,99 zł. Dla okazjonalnych widzów to spora suma. W odpowiedzi na te obawy od lipca 2025 roku dostępna jest okrojona wersja YouTube Premium Lite za 17,99 zł. Oferuje ona wyłącznie usunięcie reklam, bez dodatków takich jak pobieranie filmów czy dostęp do YouTube Music. To jasny sygnał, że platforma chce zarabiać na każdej grupie użytkowników, oferując różne poziomy usług za różną cenę. Ścieżka pośrednia – ani płacenie, ani oglądanie reklam – praktycznie zanika.

Kolejnym krokiem ma być wejście w rynek telewizji strumieniowej
Na początek 2026 roku zapowiedziano usługę YouTube TV Plans z ponad dziesięcioma pakietami tematycznymi. Każdy z nich ma skupiać się na konkretnym gatunku, co teoretycznie da abonentom większą kontrolę nad tym, za co faktycznie płacą. Najbardziej rozbudowany ma być pakiet sportowy YouTube TV Sports Plan. Obejmie on kanały takie jak FS1, NBC Sports Network czy wszystkie sieci ESPN, w tym ESPN Unlimited. Możliwe będzie też dokupienie dodatków z ligą NFL w roli głównej. Abonenci zyskają funkcje premium: nielimitowany rejestrator wirtualny (DVR), tryb multiview do jednoczesnego śledzenia kilku transmisji czy specjalny widok dla graczy fantasy.
Czytaj też: Spotify wypowiada wojnę YouTube’owi. Użytkownicy będą zachwyceni
Brzmi imponująco, ale jest pewien problem. Usługa YouTube TV, podobnie jak wcześniej niektóre funkcje Premium czy YouTube Music, najprawdopodobniej omija polski rynek. Na razie nie ma żadnych oficjalnych zapowiedzi dotyczących jej dostępności w naszym kraju, więc dla nas to raczej ciekawostka niż coś, z czego realnie skorzystamy.
Kończy się era darmowego YouTube’a – albo zapłacimy, albo oglądanie czegokolwiek stanie się istną drogą przez mękę
Wizja Google jest spójna i bezkompromisowa. YouTube przekształca się w zamknięty ekosystem, w którym każda minuta spędzona na platformie musi zostać w jakiś sposób opłacona. Rozbudowa formatów reklamowych, zaostrzanie walki z ich blokowaniem i dywersyfikacja oferty subskrypcyjnej to elementy tej samej układanki. Z perspektywy biznesowej trudno mieć o to pretensje – platforma musi zarabiać. Z perspektywy użytkownika, zwłaszcza przyzwyczajonego do dawnego, mniej inwazyjnego modelu, jest to wyraźna zmiana paradygmatu.
Czytaj też: Już nie tylko krótkie filmiki. TikTok coraz bardziej stawia na funkcje społecznościowe
Pytanie, przed którym stają miliony widzów, sprowadza się do wyboru między wygodą a kosztem. Czy skapitulują i zaakceptują rosnącą liczbę reklam, czy może zaczną masowo wykupywać subskrypcje? A może w odpowiedzi rozwinie się równoległy, podziemny rynek coraz bardziej wyrafinowanych narzędzi do ich blokowania? Jedno wydaje się pewne: YouTube nie ma zamiaru odpuszczać, a jego determinacja w dążeniu do przychodów z każdego wyświetlenia tylko rośnie. Dla użytkowników, którzy chcą po prostu obejrzeć film, przyszłość rysuje się w barwach subskrypcji lub kolejnych reklamowych przerw.