Po długich testach beta, które objęły szereg rynków, Spotify ogłosiło rozszerzenie dostępu do teledysków dla subskrybentów Premium w USA i Kanadzie. Jest to bezpośrednie i otwarte wyzwanie rzucone przede wszystkim YouTube Music, które od początku swojego istnienia bazuje na swobodnym przełączaniu się między audio a wideo.
Nowa funkcja zmienia doświadczenie użytkowników Spotify Premium
Sam mechanizm jest zaprojektowany tak, by był jak najmniej inwazyjny. Gdy odtwarzasz utwór, który ma dostępny klip wideo, na ekranie odtwarzacza pojawia się przycisk „Switch to Video”. Jego naciśnięcie powoduje natychmiastowe przejście do teledysku, który rozpocznie się dokładnie od miejsca, w którym aktualnie trwa słuchanie piosenki – nie tracisz ani sekundy. Powrót do samego audio jest równie prosty. Rozwiązanie działa na smartfonach, komputerach i telewizorach, a na urządzeniach mobilnych automatycznie przechodzi w tryb pełnoekranowy po obróceniu telefonu. To podejście jest wyraźnie inspirowane tym, co od dawna robi YouTube Music, ale Spotify stara się je wyróżnić bezszwową integracją z dotychczasowym interfejsem. Pomysł jest sensowny, choć nie rewolucyjny – po prostu uzupełnia ofertę o brakujący element.
Czytaj też: Firma stojąca za TikTokiem celuje w nową branżę i wywołuje ogromne poruszenie
Niestety, na samym starcie nie ma co liczyć na bogaty wybór. Początkowy katalog jest mocno okrojony i skupia się na kilku wybranych artystach, wśród których znajdziemy m.in. Arianę Grande, Olivię Dean czy Tylera Childersa. To świadoma decyzja związana z fazą testową – platforma najpierw chce sprawdzić, jak funkcja przyjmie się wśród użytkowników i zbadać ich zachowania.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Spotify zapowiada szybkie poszerzanie biblioteki. Docelowo ma ona obejmować nie tylko oficjalne klipy, ale też nagrania koncertowe i covery. Obietnice są jednak obietnicami, a kluczowe będzie tempo, w jakim faktycznie przybędzie nowych tytułów. W Polsce funkcja działa od marca ubiegłego roku, więc pewne wnioski już są, ale amerykańska publiczność bywa bardziej wymagająca.
Decyzja Spotify nie wzięła się znikąd
Wewnętrzne dane platformy są dość jednoznaczne – użytkownicy, którzy obejrzą teledysk, są znacznie bardziej skłonni do ponownego odsłuchania danego utworu lub zapisania go na swojej playliście. W niektórych przypadkach zaangażowanie rośnie nawet o kilkadziesiąt procent. Inne badania, zewnętrzne, również wskazują, że spora część słuchaczy chciałaby widzieć więcej treści wideo w aplikacji.
Te liczby trudno zignorować. Wideo po prostu przykuwa uwagę i buduje głębszą więź z artystą niż sam plik dźwiękowy. Dla Spotify, które od lat stara się być czymś więcej niż tylko „odtwarzaczem mp3”, to logiczny krok do zatrzymania użytkowników w swoim ekosystemie.
Czytaj też: Już nie tylko krótkie filmiki. TikTok coraz bardziej stawia na funkcje społecznościowe
Zresztą, dodanie teledysków to nie odosobniony pomysł, a kolejny element większej układanki. Platforma od dłuższego czasu rozwija narzędzia mające pomóc artystom w bezpośrednim dotarciu do fanów – jak Countdown Pages do promocji nowych albumów czy krótkie filmy Canvas dodawane do utworów. Wideo w naturalny sposób uzupełnia ten zestaw. Nie można jednak zapomnieć, że platforma wchodzi na teren, gdzie od dawna rządzi inny gigant. YouTube Music ma ogromną przewagę, jeśli chodzi o liczbę dostępnych klipów i samą kulturę oglądania muzyki. Spotify z kolei długo zwlekało z tą funkcją, testując ją ostrożnie na mniejszych rynkach. Wejście na rynek amerykański to deklaracja gotowości do walki, ale droga do dogonienia lidera będzie długa.
Czytaj też: Adobe i YouTube łączą siły. Premiere mobile zyskało dedykowaną przestrzeń do Shorts
Czy to się uda? Wszystko zależy od tego, jak szybko Spotify zbuduje konkurencyjną bibliotekę i jak funkcję przyjmą sami artyści. Dla zwykłego użytkownika to po prostu kolejna, przydatna opcja w już opłacanej subskrypcji. Dla samej platformy – strategiczny ruch, który albo wzmocni jej pozycję, albo pokaże, jak trudno konkurować z potęgą wideo.