Wyzwania techniczne i modyfikacja firmware
Cały proces zaczyna się od precyzyjnego demontażu oryginalnej karty. Specjaliści usuwają układ AD102 wraz z dwunastoma kościami GDDR6X, każda o pojemności 2 GB. Następnie montują specjalną płytkę PCB, która pozwala na umieszczenie pamięci po obu stronach karty. Tutaj pojawia się technologia clamshell, która nie jest nowością, ale jej zastosowanie w modyfikacjach konsumenckiego sprzętu wymaga nie lada umiejętności. Potrzebne są zaawansowane umiejętności lutowania oraz profesjonalny sprzęt, którego przeciętny użytkownik po prostu nie posiada.

Czytaj też: Kwantowy chip od Google właśnie odkrył bardzo egzotyczną materię. Superkomputery nie miały szans
Wymiana podzespołów to tylko część sukcesu. Aby system rozpoznał podwojoną pamięć, konieczne jest wgranie specjalnego oprogramowania układowego. To newralgiczny moment, ponieważ jeden błąd może oznaczać trwałe uszkodzenie karty. Dodatkowe kości pamięci oznaczają także wyższe zapotrzebowanie na energię i generują więcej ciepła. Modderzy musieli więc rozwiązać problemy z chłodzeniem i stabilnością zasilania, co wcale nie było prostym zadaniem.
Patrząc przez pryzmat finansowy, modyfikacja wygląda niezwykle atrakcyjnie. Sam zestaw clamshell kosztuje około 510 złotych (140 dolarów), a cały projekt to wydatek rzędu 1568 złotych (430 dolarów) bez kosztów przesyłki. To niewiele w porównaniu z profesjonalnymi rozwiązaniami. Karty Nvidia L40s o podobnych możliwościach kosztują od 40 000 złotych wzwyż. Zmodyfikowana RTX 4090 dorównuje im wydajnością w zadaniach AI, pozostając o wiele tańsza. Dla firm budujących duże farmy obliczeniowe różnica jest kolosalna.

Czytaj też: Koniec ery RTX 4080 w chmurze Nvidii. Blackwell wkracza do GeForce NOW z potężnymi zmianami
Masowe przerabianie kart konsumenckich nie pozostaje bez wpływu na rynek. Zmniejsza się podaż RTX 4090 dla graczy, co może windować ceny na rynku wtórnym. Zwykli użytkownicy mogą mieć problem ze znalezieniem niemodyfikowanych egzemplarzy. Warto też pamiętać o kwestiach niezawodności. Karty pracujące non-stop w centrach danych są narażone na znacznie większe obciążenia niż podczas grania. Tracą przy tym gwarancję, a ich długoterminowa żywotność pozostaje niepewna.
Największe obawy budzi możliwość sprzedaży zmodyfikowanych kart na rynku wtórnym. Nieuświadczeni kupujący mogą nabyć sprzęt o obniżonej niezawodności, nie zdając sobie sprawy z jego przeszłości. Eksperci raczej odradzają zakup zmodyfikowanych kart zwykłym użytkownikom. Problemy z kompatybilnością i stabilnością mogą przysporzyć więcej kłopotów niż korzyści. Jeśli już decydujemy się na używany sprzęt, warto dokładnie sprawdzić jego historię i zwracać uwagę na ślady ingerencji mechanicznych.
Czytaj też: Nvidia RTX Remix z nowym systemem cząsteczek. Klasyczne gry zyskują nowoczesne efekty
Mimo wszystko samo istnienie takich modyfikacji świadczy o kreatywności społeczności i głodzie przystępnych cenowo rozwiązań AI. Ciekawe, jak długo producenci będą przyglądać się tym praktykom bez reakcji. Innowacja zawsze rodzi pytania o granice modyfikacji i odpowiedzialność. W tym przypadku korzyści finansowe są ewidentne, ale czy warto ryzykować?