Wycięli las, zainstalowali panele słoneczne i wywołali burzę. To może spotkać każdego z nas

Czy globalne korzyści klimatyczne usprawiedliwiają lokalne koszty? Okazuje się, że odpowiedź nie jest ani prosta, ani oczywista, a nowe badania rzucają ciekawe światło na tę skomplikowaną relację.
...

W dyskusji o zielonej transformacji energetycznej jeden temat budzi szczególnie gorące emocje. Chodzi o wycinanie lasów pod budowę farm fotowoltaicznych, co samo w sobie stawia przed nami trudny dylemat. Cóż to jednak za dyskutowanie bez konkretnych danych? Dlatego też tak świetną robotę zrobili badacze z University of Massachusetts, którzy postanowili zmierzyć się z tym kontrowersyjnym tematem, analizując konkretny przypadek projektu farmy słonecznej o mocy 9,35 megawata planowanej w Amherst. Ich wnioski, które pojawią się m.in. w listopadowym wydaniu Land Use Policy, pokazują zaskakująco szybki zwrot energetyczny z inwestycji, ale też ujawniają prawdziwe koszty, które w tego typu przypadkach ponosimy my – zwykli ludzie.

Fotowoltaika za cenę lasu. Kto naprawdę zyskuje, a kto traci?

Najciekawszym odkryciem jest moment, w którym farma zaczyna przynosić realne korzyści klimatyczne. Następuje to już w pierwszym roku działania instalacji, bo emisje uniknięte dzięki czystej energii przewyższają te związane z wycinką drzew. Jest to dobra wiadomość dla planety, choć trzeba przyznać, że brzmi to niemal zbyt pięknie, by było prawdziwe. Zwłaszcza patrząc na to, że ciągu dwóch dekad oszczędności sięgają nawet 12,7 miliona dolarów (około 50,8 miliona złotych), choć w zależności od przyjętych założeń dotyczących cen emisji dwutlenku węgla.

Czytaj też: Zamknęli się w labie i rozwiązali bolączki akumulatorów, które mogą zmienić nasz świat

Niestety, nie ma róży bez kolców. Podczas gdy klimat korzysta na tych inwestycjach, lokalne społeczności muszą mierzyć się z konkretnymi problemami. Najdotkliwszym okazuje się spadek wartości nieruchomości, który stanowi ponad 70% wszystkich negatywnych skutków takich projektów. Domy w promieniu kilometra od planowanej farmy mogą stracić około 2% wartości, co dla przeciętnego gospodarstwa oznacza kilkanaście tysięcy złotych wyrzuconych w błoto. Najgorsze jest w tym to, że żaden właściciel nieruchomości nie otrzyma rekompensaty za te straty (nawet tańszego prądu przez kilka lat), a to wcale nie koniec problemów.

Zdjęcie ilustracyjne

Przy wycinaniu lasów pod farmy fotowoltaiczne konkretne miejsca tracą bezcenne usługi ekosystemowe, które zapewniają właśnie drzewa – od oczyszczania powietrza przez regulację temperatury i na retencji wód kończąc. Warto zresztą podkreślić, ze to dokładne badanie nie uwzględniło wszystkich potencjalnych skutków, takich jak wpływ na wody gruntowe czy zakłócenia dla lokalnej fauny, które w niektórych przypadkach mogą być znaczące. Nie można też bagatelizować aspektu wizualnego, bo industrialne krajobrazy paneli słonecznych z pewnością nie zastąpią naturalnego piękna lasu, a i spacer między panelami nie wynagrodzi nikomu wędrówki po zalesionym terenie.

Czytaj też: Dom i auto z jednej skrzynki. Nowy system jednocześnie grzeje i ładuje

Sytuacja w Massachusetts pokazuje skalę zjawiska. Stan ten należy do czołówki USA pod względem mocy słonecznej, ale prawie połowa niedawnych wycinek lasów była bezpośrednio związana z rozwojem energetyki słonecznej. To alarmujący trend, bo cały kraj przeżywa aktualnie prawdziwy boom fotowoltaiczny – od 8 gigawatów w 2012 roku do 138 gigawatów w 2023 roku. Pojawia się zatem fundamentalne pytanie o sprawiedliwość całego procesu. Korzyści z czystej energii są globalne i rozłożone na wszystkich, podczas gdy koszty koncentrują się na tych, którzy mieszkają najbliżej instalacji. To więc klasyczny przykład tego, jak rozwiązania mające służyć dobru wspólnemu mogą nieproporcjonalnie obciążać wybrane grupy.

Czytaj też: Twoje panele słoneczne się chowają. Tyle mocy i sprawności, że aż trudno w to uwierzyć

Same wnioski z badania dostarczają ważnych narzędzi do bardziej świadomego planowania. Kluczowe wydaje się opracowanie mechanizmów kompensacyjnych dla lokalnych społeczności oraz priorytetowe wykorzystywanie terenów już zdegradowanych, zamiast sięgania po cenne obszary leśne. Może to być droga do znalezienia równowagi między koniecznością transformacji energetycznej a poszanowaniem interesów tych, którzy na co dzień mieszkają w cieniu zielonej rewolucji.