Reakcja jednego z urzędników była typowa dla osób podwładnych. Odpowiedział, że… sprawdzi, co da się z tym zrobić. Jednak dalej Donald Trump drążył temat – zapytał, z iloma huraganami USA są w stanie sobie poradzić. Powtórzył też, że rząd powinien interweniować, zanim cyklony dotrą do lądu. Prezydencki tok myślenia jest prosty. Według Trumpa, skoro tylko huragany kształtują się u wybrzeży Afryki i później przemierzają Atlantyk, to wystarczy w ich środek zrzucić bombę jądrową, żeby je rozproszyć. Zgodnie z tym, co przekazuje Axios, temat pojawiał się również na innych spotkaniach.
[banner slot=”text”]
Donald Trump dość szybko zdementował informacje podane przez portal, publikując krótkie wyjaśnienie na Twitterze. Nie wszyscy komentatorzy dają jednak wiarę w te zapewnienia. Co bardziej złośliwi przypominają, że prezydent twierdził, jakoby hałas turbin wiatrowych powodował raka. Wspominał też, że zmiany klimatu są oszustwem, a pożarom lasów można zapobiec dzięki odpowiedniemu grabieniu liści. To tylko część z wypowiedzi prezydenta, przez które jego zaprzeczenia są poddawane w wątpliwość.
https://twitter.com/realDonaldTrump/status/1165918301932916736
Warto przy tym przypomnieć, że pomysł zrzucenia bomby na huragan powstał kilka dekad temu, za prezydentury Dwighta Eisenhowera. Wówczas sądzono, że wykorzystanie broni nuklearnej może przeciwdziałać prądom konwekcyjnym, które doprowadzają do tworzenia układu wirujących chmur. Pomysł jest tak zły, że zajęła się nim amerykańska agencja rządowa, która zajmuje się zjawiskami pogodowymi (NOAA). Na jej stronie możemy znaleźć wytłumaczenie naukowców, którzy podkreślają, że huragan przenosi taką ilość energii, że zatrzymanie go wymagałoby ciągłej detonacji ładunków nuklearnych. Poza tym, promieniotwórczy opad zbliżający się do lądu byłby dużo gorszy w skutkach od silnego wiatru. | CHIP