Warto na samym początku wyjaśnić, że VTOL, to akronim od angielskiego Vertical Take Off and Landing, co oznacza samoloty zdolne do pionowego startu i pionowego lądowania. Najważniejsze w definicji jest zdecydowanie to, że dzieła pokroju śmigłowców, żyroplanów czy balonów nie zaliczają się do tej kategorii i w rzeczywistości na ten moment tylko Bell V-22 Osprey i Harrier II są jedynymi samolotami typu VTOL (w rzeczywistości S/VTOL) w praktycznym użyciu.
Czytaj też: Latający motocykl za 2,7 miliona. Spójrzcie na XTurismo w akcji
Dziś jednak coraz częściej można zaobserwować, że VTOL zyskują popularność w stricte konsumenckiej dziedzinie – latających taksówek. Długo musiały czekać na tak wielką uwagę, bo w rzeczywistości pierwsze “latające platformy”, bo tak określano pierwsze prototypy samolotów VTOL, mają już prawie cały wiek na karku, a najbardziej w tej odległej historii zapisał się Flivver.
Nikola Tesla i jego VTOL Flivver z 1928 roku, czyli ostatni patent wielkiego wynalazcy
W 1928 roku Nikola Tesla ogłosił dumnie, że wynalazł nowy typ samolotu, który określał mianem „śmigłowca-samolotu”, o czym poinformowała gazeta The New York Times. Najważniejsza cecha? Oczywiście startowanie i lądowanie w pionie, które umożliwia operowanie tak naprawdę z każdego zakątka naszej planety. Opatentowanego pionowzlotu Tesli jednak nigdy nie skonstruowano… i dobrze.
Czytaj też: MOSH/BMX to nowy limitowany elektryczny rower firmy Harley-Davidson
W rzeczywistości bowiem Flivver, bo tak nazywał się ten VTOL Nikoli Tesli, z pewnością nie byłby w stanie zapisać się w historii jako pierwszy naprawdę działający pionowzlot. Tak przynajmniej stwierdził w niedawnej publikacji blog Hush-Kit, który specjalizuje się w treściach lotniczych. Sam wynalazca jednak wiedział, że jego pomysł nie jest idealny, wspominając przy okazji ujawnienia patentu, że użyteczność tego VTOL pod kątem środka transportu, jest zmniejszona, a samo wprowadzenie na rynek utrudnione przez skomplikowanie konstrukcji.
Chociaż aspekty konstrukcji samolotu są dość rozsądne, aspekty wirujących skrzydeł są mniej imponujące. Moment obrotowy można zniwelować, obracając wirniki/śmigła podnośnika w przeciwnych kierunkach, ale nie jest jasne, w jaki sposób samolot byłby sterowany w locie pionowym, a wirniki są wyraźnie zbyt małe, aby utrzymać maszynę w płaszczyźnie pionowej– czytamy na Hush-Kit.
Czytaj też: IKEA czy LIDL? Czy tanie systemy Smart Home mają sens?
Jednak koncepcja sama w sobie była interesująca, bo wykorzystując tylko jeden silnik, konstrukcja była prostsza i lżejsza, a na dodatek bardzo podobna do V-22 Osprey. Przynajmniej w teorii, bo zamiast obracać śmigła i całe silniki, jak robi to Osprey po wzniesieniu się ponad ziemię, pomysł Tesli przełączał się między trybem helikoptera i samolotu… obracając cały samolot o 90 stopni z pozycji wertykalnej do horyzontalnej.