Wyjaśniamy tajemnice USB i wskazujemy, dlaczego USB-C jest tak rewolucyjny

W dążeniu do zunifikowania portów wszechstronnym i wyjątkowo imponującym pod kątem możliwości USB-C, warto poznać prawdziwą genezę jego wyjątkowości. Ją z kolei poznamy tylko wtedy, kiedy odpowiemy na pytanie, dlaczego przy rozwoju technologii USB powstało tak wiele ich rodzajów, ale żaden z nich nie rozpowszechnił zakończonych tym samym złączem przewodów. Dziś nadal korzystamy z aż sześciu tych najpowszechniejszych typów USB, ale to USB-C ma coś, czego nie ma żaden z innych… i nie idzie tutaj o sam kształt.
USB
USB

Kilka słów o historii USB i nie tylko

USB, to akronim od angielskich słów Universal Serial Bus, co oznacza po prostu Uniwersalną Magistralę Szeregową. Ta jest już z nami od 1996 roku i nic nie wskazuje na to, że coś ją zastąpi. Wręcz przeciwnie, bo dążenia do unifikacji portów ładowania, dotyczą właśnie tego wyjątkowego wariantu “C”, ale i tak jeszcze przez długi czas będą nas otaczać wszelakiej maści złącza i porty USB. Te ewidentnie nie podzielą historii złącz RCA, jako obecnie zdecydowanie najpowszechniejsze rozwiązanie dla transferu danych i zasilania.

Czytaj też: Niższe opóźnienia i szybsze reakcje, czyli NVIDIA Reflex w pigułce

USB widzimy w komputerach, smartfonach, gadżetach, czy konsolach. Ba, są nawet obecne w elektrycznych pojazdach, jako m.in. sposób na ładowanie urządzeń, a jak to bywa z otaczającą nas technologią, można z niej po prostu korzystać, ale można też ją zrozumieć. Dlatego też dziś mam dla Was mało znaną ciekawostkę na temat USB, której opis stanowi idealną okazję na “głębsze” poznanie USB.

via Wikipedia

USB nie bez powodu ma w swojej nazwie określenie “uniwersalności”. Kiedy przed dekadami zastąpiło stare porty równoległe i szeregowe, rzeczywiście uniwersalne było i do tej pory wychodzi w tej kwestii obronną ręką. Kiedy USB rozpowszechniał się pod koniec XX wieku, był na wskroś rewolucyjny. Ten nowy standard całkowicie odmienił korzystanie z komputerów, oferując natychmiastowe rozpoznawanie sprzętu przez system, przyzwoite transfery, szeroką kompatybilność, funkcję Plug&Play i HotPlug.

Oczywiście dzisiejszy standard USB 3.2 oferujący 20 Gb/s (SuperSpeed+), czy USB4 z 40 Gb/s, całkowicie deklasuje dawne wersje USB. Te początkowo nie zachwycały transferami, bo oferowały maksymalnie 12 Mb/s w przypadku USB 1.0, czy 480 Mb/s w USB 2.0. Poprawie uległy też ich elektryczne możliwości, zaliczając wzrost pod kątem dostarczanego natężenia prądu z 500 mA do 900 mA, czy mocy z 2.5 do 4,5 W przy stałym napięciu 5V. USB-C wprowadziło jednak znaczącą poprawę, oferując transfer mocy do 15 W i natężenie do 3 A, ale ciągle przy tym samym napięciu.

Czytaj też: Chłodzenia LGA1700. Wszystko, co musicie wiedzieć o coolerach dla procesorów Alder Lake-S

To jednak nic w przypadku niedawno ujawnionego wariantu Power Delivery USB-C 2.1, który jest w stanie operować na 48-woltowym napięciu i 5-amperowym natężeniu. To z kolei przekłada się na ogromne ulepszenie po stronie dostarczanej mocy, bo 240 watów. Potęga drzemiąca w USB-C jest więc przepastna i najpewniej będzie rozwijać się w najlepsze, ale zapewne niewielu z Was wie, że wprowadziła rewolucyjność na naprawdę nietypowym poletku.

Tajemnica standardu USB, czyli dlaczego USB-C jest bardziej wyjątkowy, niż myślicie

Na własnej skórze pewnie odczuliście, że USB doczekały mnóstwa wariacji samej „końcówki”, czyli złącza. Chociaż wszystko zaczęło się od tradycyjnego typu A, to w mgnieniu oka pojawił się też typ B, Mini-A, Mini-B, Mini-AB, Micro-A, Micro-B, Micro-AB, czy nieco rzadziej spotykane A Superspeed, B SuperSpeed, Micro-B SuperSpeed i wreszcie USB-C, rozwiązujący więcej problemów, niż może się Wam wydawać. Widać to przede wszystkim po tym, że jako pierwsze USB w historii, USB-C występuje tak często w wersjach na obu końcach przewodu.

Czytaj też: Analizujemy chipset Intel Z690. Co mają do zaoferowania nowe płyty główne Intela?

Właśnie tak – cała tajemnica standardu USB sprowadza się właśnie do tego, że trudno spotkać na rynku (poza USB-C) przewody zakończone z obu stron tym samym złączem. Ma to jednak nie tylko powody w uniwersalności, czy komforcie użytkowania. To z kolei z powodu ciągłego powszechnego stosowania standardu USB-B, czy mini-B może budzić jedno ważne pytanie. Dlaczego tak jest? 

Wbrew pozorom, nie jest to spowodowane po prostu chęcią producentów do ułatwienia nam życia. Przynajmniej nie bezpośrednio. Nie bez powodu nie doczekaliśmy się wszechobecności przewodów USB-A do USB-A, bo cały standard stał się ofiarą swojej wszechstronności. Zakończone tym samym złączem przewody istnieją (8p8c, światłowody, HDMI, DisplayPort), ale tylko dlatego, że w głównej mierze odpowiadają wyłącznie za przesyłanie albo danych, albo elektryczności.

USB z kolei realizuje oba te zadania i bardzo dobrze, bo nie wyobrażam sobie podpinania myszki, czy klawiatury nie tylko do portu USB w komputerze, ale też pobliskiego gniazdka elektrycznego. Ta podwójna natura USB sprawiła, że przewody zakończone odmiennymi typami złącz powstawały, bo były zwyczajnym zabezpieczeniem sprzętu przed nieuwagą użytkowników.

Czytaj też: Xiaomi Loop Liquidcool, to naprawdę chłodzenie nowej generacji? Firma nieco przesadziła

W rzeczywistości gdybyśmy omyłkowo podpięli przewód z tymi samymi złączami USB odwrotnie, niż powinniśmy, to w najlepszym przypadku coś zwyczajnie by nie działało, a w najgorszym taki błąd mógłby nawet zakończyć się uszkodzeniem sprzętu. Standard USB-C to rozwiązał, rozpowszechniając funkcję „dogadywania się” połączonych ze sobą urządzeń i ustalania, które ma pełnić rolę odbiorcy, a które nadawcy. Stąd właśnie bierze się jego wyjątkowość i powód, dla którego zakończone tym samym złączem porty USB stały się powszechniejsze, torując na naszych oczach drogę do unifikacji.