Wojna a ślad węglowy. Przyroda cierpi z powodu konfliktów

Wojna jest synonimem cierpienia. Umierają cywile, żołnierze, zwierzęta, ale także i przyroda. Konflikty militarne zostawiają swój ślad węglowy, który w dobie globalnego ocieplenia, przyczynia się do zmian klimatycznych. Czy można coś zrobić, by go ograniczyć?
Wojna
Wojna

Od spryskania defoliantami lasów w Wietnamie, przez podpalone szyby naftowe podczas wojny w Zatoce Perskiej, po skażenie warstw wodonośnych w Gazie. Każda wojna jest potężnym ciosem dla środowiska. Nie mówi się o tym głośno, bo przecież kryzys klimatyczny jest mniej istotny, gdy umierają ludzie i niszczone są budynki. To jednak fakt, którego nie można zbagatelizować.

Emisje wojskowe były wyłączone z międzynarodowych traktatów klimatycznych, począwszy od Protokołu z Kioto w 1997 r. To dlatego, że amerykańska armia nie chciała ograniczać swojej supremacji poprzez poddanie się restrykcjom. A tak niewątpliwie by było, bo kontrola śladu węglowego zawsze wiąże się z pewnymi ustępstwami. Gdyby jednak amerykańska armia była narodem, znalazłaby się w pierwszej pięćdziesiątce największych trucicieli planety na świecie – wyżej od Danii i Szwecji.

Czytaj też: Polska poszukuje granatników przeciwpancernych. Dopiero wojna w Ukrainie obudziła osoby decyzyjne po… ośmiu latach

Ciekawe badania z 2019 r. przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Lancaster i Uniwersytetu Durham pokazały, że amerykańskie wojsko jest największym instytucjonalnym konsumentem węglowodorów na Ziemi.

Miecz obosieczny

To może brzmieć jak paradoks, ale rządy wielu państw od dziesięcioleci obawiają się, że narastający kryzys klimatyczny będzie głównym czynnikiem wywołującym przyszłe konflikty zbrojne. Z drugiej strony, każda interwencja zbrojna oznacza “ponadprogramową” emisję dwutlenku węgla, a co za tym idzie – dalsze trucie naszej planety.

Wojsko często jest pionierem w wykorzystaniu alternatywnych źródeł energii – paneli fotowoltaicznych, pojazdów o napędzie hybrydowym czy biopaliw. Tyczy się to zwłaszcza stref walk, w których dostęp do oleju napędowego może być ograniczony. Co więcej, paliwo takie może stać się celem ataku wroga. Ale innowacyjność jest tylko dodatkiem, który ma na celu zwiększenie siły armii.

Wszelkie działania proekologiczne są dodatkiem do głównego celu, jakim jest zwiększenie gotowości sił zbrojnych. Amerykańskie strategie adaptacji do zmian klimatu nie uwzględniają śladu węglowego machiny wojennej zużywającej około 270 000 baryłek ropy dziennie.Patrick Bigger z Uniwersytetu Lancaster

Nawet, gdyby wszystkie armie świata zdecydowały się przejść na odnawialne źródła energii, nie rozwiązuje to problemu. Każda wojna na wiele sposobów odciska swoje piętno na klimacie. Przykładem może być trwający dekady konflikt w Kolumbii, gdzie wylesianie odbywało się na niespotykaną wcześniej skali ze względu na konflikt z rebeliantami FARC. Wycinka roślin nie tylko zmniejsza liczbę roślin, które mogą pochłaniać dwutlenek węgla i produkować tlen, ale także wpływa na bioróżnorodność.

Przyroda też cierpi podczas konfliktów zbrojnych

Aby temu przeciwdziałać, należałoby spowolnić machinę wojenną – pozbyć się niepotrzebnego sprzętu i zamknąć część baz. Teraz już wiemy, że w kolejnych latach do niczego takiego nie dojdzie – wręcz przeciwnie: na wojsko będzie przeznaczać się coraz większe kwoty, a ślad węglowy machin wojennych zostanie zepchnięty na dalszy plan. Jeżeli jeszcze jakiś światowy przywódca zastanawiał się, czy warto się zbroić, to konflikt na Ukrainie dylemat ten rozwiązał.

Przyroda też krwawi

Co ciekawe, militarne potęgi nie chcą zgłaszać wielu swoich emisji ze względu na obawy związane z bezpieczeństwem narodowym. Emisje armii brytyjskiej są “co najmniej trzy razy większe” niż podawane, ponieważ nie uwzględnia się pośrednich emisji generowanych np. podczas produkcji sprzętu wojskowego. Wojsko często jest zwalniane z niektórych norm dotyczących chemikaliów i gospodarki odpadami, także rtęci. Warto pamiętać także o zarządzaniu odpadami radioaktywnymi, które powstają np. podczas rejsów atomowych okrętów podwodnych. Nieoficjalnie mówi się, że 727 płonących szybów naftowych podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. odpowiadało aż za 2-3% globalnej emisji dwutlenku węgla w tym czasie.

NATO coraz śmielej zaczyna mówić o zerowej emisji netto podczas działań wojennych i wezwało państwa członkowskie do modernizacji swoich armii do tego poziomu do 2050 roku. W czasach pokoju może i byłoby to możliwe, ale świat, w którym żyjemy jest tak niespokojny, że wydają się to być mrzonki.

Czytaj też: Hakerzy jednoczą się przeciw Rosji. Wojna z Ukrainą trwa również w świecie cyfrowym

Retoryka NATO dotycząca zerowej emisji netto będzie bez znaczenia, jeżeli państwa członkowskie nie wezmą sobie jej do serca. Do tej pory tak się nie stało, a w rzeczywistości po inwazji Rosjan na Ukrainę, jakiekolwiek ekologiczne ideały będą nieistotne. KLuczowe będzie wzmocnienie swojej armii i zbudowanie silniejszej tarczy przed eskalacją agresywnych zapędów Rosjan. Światowy budżet wojskowy wynosi obecnie około 2 bilionów dolarów, czyli nawet 12 razy więcej niż wydatki na ochronę klimatu. Te dysproporcje będą rosnąć. Przypomnimy sobie o nich dopiero w czasach pokoju (które w końcu nadejdą) – wtedy przyroda wystawi nam rachunek za rany, które jej zadaliśmy.