Oto 2S35 Koalicja-SW. To najnowsza rosyjska armatohaubica, która może wiele

Na samym początku wojny rosyjsko-ukraińskiej jedynymi “stosunkowo nowymi” albo niedawno zmodernizowanymi sprzętami wojskowymi w rękach Rosjan były śmigłowce Ka-52 i duża część samolotów odrzutowych. Tak przynajmniej wynika z tego, co niszczyli ukraińscy żołnierze, bo wśród starych BMP-1, MT-LB, BM-21 czy T-72 na listach strat rzadko występowały nowsze czołgi (T-80/T-90), wieloprowadnicowe wyrzutnie (Smiercz, Tornado), czy artylerie. W przypadku tego ostatniego miało się to zmienić niedawno, bo według rosyjskich mediów, wojska agresora zaczęły już wykorzystywać najnowszą samobieżną armatohaubicę 2S35 Koalicja-SW. Czym jest ten sprzęt i co jest w stanie zdziałać? O tym poniżej.
2S35 Koalicja-SW, najnowsza rosyjska armatohaubica,
2S35 Koalicja-SW, najnowsza rosyjska armatohaubica,

Najnowsza rosyjska armatohaubica. 2S35 Koalicja-SW ma uzupełnić i finalnie zastąpić armatohaubice 2S19 Msta

Rozmieszczenie przez rosyjskie wojska samobieżnej armatohaubicy 2S35 Koalicja-SW z jednej strony nie powinno wpłynąć na przebieg wojny, ale z drugiej te systemy zapewniają znacząco większe możliwości względem starszego odpowiednika w postaci 2S19 Msta. Ten rosyjski system jest bowiem lepszy od pozostałych czynnie wykorzystywanych sprzętów bojowych tego typu pod praktycznie wszystkimi względami. Dzięki temu (wedle dawnych informacji) może wykonać nawet pięć razy więcej misji strzelania w tym samym czasie, co 2S19 Msta.

Czytaj też: Nowy sojusznik w gaszeniu pożarów. W tym celu Airbus A400M nie był wcześniej testowany

Trudno się temu dziwić, bo 2S35 to nowoczesny system, który po raz pierwszy został zaprezentowany w 2015 roku na moskiewskiej paradzie zwycięstwa. Prace nad nim trwały już w 2006 roku, a jego produkcja seryjna wraz z pierwotnymi dostawami miały ruszyć w 2016 roku, podczas gdy kompleksowe testy miały zakończyć się przed 2020 rokiem. 

Obecnie pewne jest, że masowa produkcja finalnych wersji trwa od 2021 roku w Jekaterynburgu w zakładach UralTransMash po w tym właśnie roku Ministerstwo Obrony Rosji podpisało kontrakt na produkcję seryjnych wersji systemu. Systemu, który nieco zmienił się od początkowych ambicji inżynierów.

Pierwotnie 2S35 Koalicja-SW miała być tylko nowym wariantem samobieżnych armatohaubic Msta – łączyć te same podwozie ze zmodyfikowaną wieżą, dwoma lufami i zupełnie nowymi systemami z automatem ładowania na czele. Koncepcję tę porzucono w 2010 roku, stawiając na bardziej tradycyjną formę (z jedną lufą), ale zachowano wtedy pierwotną nazwę (Koalicja), mimo że odnosiła się właśnie do obecności dwóch luf. 

Finalnie postawiono na połączenie podwozia czołgu T-14 Armata (polecamy: Rosyjskie czołgi T-14 Armata. Cudo na papierze, ale na froncie nadal ich nie ma) z działem 2A88 kalibru 152 mm. Przynajmniej na kartach projektów, bo finalnie jedyne egzemplarze pokazane publice były połączeniem wprawdzie tego samego działa, ale na podwoziu gąsienicowym charakterystycznym dla czołgu T-90. 

Czytaj też: Polują znienacka! W taki sposób Ukraińcy bezwzględnie niszczą rosyjskie czołgi

Wersja ostateczna 2S35 Koalicja-SW ma być przykładem samobieżnej armatohaubicy zupełnie nowej klasy przez poziom automatyzacji oraz unifikację systemu command-and-control, który może nawet wybrać odpowiedni typ pocisku oraz ilość potrzebnego ładunku miotającego. Wszystko to przy w pełni cyfrowej wieżyczce, która znacząco usprawnia działania 3-osobowego oddziału (kierowcy pośrodku kabiny i działonowego oraz dowódcy obok niego). Mimo współdzielenia kabiny, każdy z członków załogi ma trzy włazy ewakuacyjne, gdyby nieprecyzyjnie określone opancerzenie, system obrony przed bronią masowego rażenia lub pakiet ochrony zawiódł. 

Znacznie więcej wiemy o haubicoarmacie 2A88 kalibru 152.4 mm, która jest osadzona w nowej, spawanej wieży z całkowicie zautomatyzowanym ładunkiem miotającym oraz tym do ładowania pocisków. Właśnie tak – trzyosobowa załoga znajduje się (jak w przypadku T-14 Armata) w podwoziu, a nie w wieży, właśnie dzięki wysokiemu poziomowi zautomatyzowania, który objął też system automatycznego wyboru celu i celowania. 

Samo działo jest w stanie strzelać do 16 razy na minutę dzięki poprawionej ładownicy pneumatycznej, trafiając w cele oddalone o maksymalnie 30 kilometrów w przypadku podstawowej amunicji. Zastosowanie tej z gazogeneratorem (który zwiększa rozrzut) podbija zasięg do 40 km, a szacowany maksymalny zasięg pocisków precyzyjnie naprowadzanych określa się na poziomie 80 kilometrów. Na pokładzie 2S35 Koalicja-SW ma znajdować się od 60 do 70 sztuk amunicji, a jej naładowanie z wykorzystaniem specjalnego pojazdu ładowniczego, ma zajmować do 15 minut. Poza tym system ma też zdalne stanowisko broni ZiD Kord 12,7 x 108 mm.

2S35 Koalicja-SW w Ukrainie

Jak wspomniałem we wstępie, o 2S35 Koalicja-SW obecnych na froncie poinformowały wyłącznie rosyjskie media, a oficjalnie Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej nie potwierdza tych informacji, ale też im nie zaprzecza. Ciężko więc jednoznacznie stwierdzić, czy te samobieżne armatohaubice walczą już w tej niesłusznej wojnie, czy nie. Zważywszy jednak na to, że to artyleria od dłuższego czasu zbiera krwawe żniwo, rozmieszczenie Koalicji ma ogromny sens.

Czytaj też: Niewiarygodne widoki na poligonie treningowym US Army. Tak Amerykanie ćwiczą przeciwko Rosji

Dla Rosji te systemy uzbrojenia są o tyle wyjątkowe, że do tej pory powstało i trafiło na służbę dopiero niewiele z nich. W praktyce ukraińskie wojsko ma dostęp do większej liczby Krabów, niż Rosja do własnych 2S35 z racji tego, że do tej pory miało powstać dopiero 12 egzemplarzy. Strata choć jednej będzie więc szeroko komentowana, choć oczywiście nie tak bardzo, jak zatopienie słynnego krążownika Moskwa (polecamy: Czy rosyjski krążownik Moskwa był potężny?)