Celem zaplanowanego na minioną niedzielę manewru było umieszczenie na orbicie modułu Wentian, który został dołączony do pozostałej części stacji kosmicznej Tiangong. Do wyniesienia ładunku została wykorzystana rakieta Long March 5B, jednak nie było jasne, jak potoczą się jej dalsze losy. Istniały bowiem obawy o niekontrolowane ponowne wejście odłamków w atmosferę.
Czytaj też: Amerykańska rakieta eksplodowała. Była częścią prac nad nowymi atomówkami USA
Były one podyktowane wcześniejszymi doświadczeniami związanymi z chińskim programem kosmicznym, a dokładniej mówiąc – z rakietami z serii Long March 5B. Wystarczy wspomnieć, że dwa dotychczasowe wystrzelenia doprowadziły do ryzykownych ponownych wejść w atmosferę, co zakończyło się uderzeniami sporych fragmentów rakiet kolejno na zachodzie Afryki i w wodach Oceanu Indyjskiego.
Do wyniesienia modułu Wentian posłużyła rakieta Long March 5B
Mając to na uwadze eksperci wyrazili obawy, jakoby niedzielny start mógł ostatecznie doprowadzić do podobnych komplikacji. I niestety wszystko wskazuje na to, iż tak właśnie będzie. Bo choć pierwsza część planowanego przelotu, czyli ta związana z umieszczeniem ładunku na orbicie zakończyła się sukcesem, to wielką niewiadomą pozostaje miejsce lądowania pozostałości rakiety.
Czytaj też: Ależ oni śmiecą! Chińczycy wystrzelą kolejną rakietę, która może stwarzać zagrożenie
22-tonowy moduł Wentian, umieszczony na szczycie Long March 5B, dotarł do stacji orbitalnej 13 godzin po starcie. Załoga znajdująca się już na pokładzie głównego modułu Tianhe: Chen Dong, Liu Yang i Cai Xuzh, stała się pierwszym zespołem astronautów, który uczestniczył w dokowaniu do chińskiej stacji. Teraz trwa natomiast odliczanie do niekontrolowanego ponownego wejścia Long March 5B w atmosferę. Pocieszający jest fakt, że ryzyko upadku nad gęsto zaludnionym obszarem jest bardzo niskie, choć nie można całkowicie wykluczyć takiego scenariusza.