Test Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II. Czy to najlepsze 24-70mm na rynku?

Pierwsza generacja obiektywu 24-70mm GM źle zniosła próbę czasu. Na całe szczęście firma zaprezentowała model Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II, czyli jego następcę. I śmiało mogę powiedzieć, że poprzednik powinien zniknąć ze sklepów w trybie natychmiastowym.
Test Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II. Czy to najlepsze 24-70mm na rynku?

Specyfikacja Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II

  • wymiary 119 x 87,8, masa 695 gramów, uszczelniona konstrukcja,
  • średnica filtra 82mm,
  • ogniskowa 24 – 70mm,
  • przysłona – F/2.8 – F/22,
  • 11 listków przysłony,
  • układ optyczny – 20 elementów w 5 grupach (2 x XA, 2 x ASP, 2 x Super ED, 2 x ED),
  • autofocus z silnikiem liniowym xD, minimalna odległość ostrzenia 21cm (dla 24mm) lub 30 cm (dla 70mm),
  • maksymalne powiększenie 0,32x,
  • osłona przeciwsłoneczna w zestawie,
  • cena: 11 499 zł.

Pierwsza generacja Sony FE 24–70 mm F2.8 GM to dzisiaj nie jest dobry obiektyw

Obiektywy 24-70mm ze światłem F/2.8 nie bez powodu są uznawane za najbardziej uniwersalne na rynku. Mamy tu i szeroki kąt, i portretowy zoom, i ładny bokeh, jak również maksymalny otwór przysłony jest na tyle duży, że spokojnie można nimi fotografować w trudnych warunkach oświetleniowych.

W przypadku aparatów Sony mamy do wyboru obiektyw FE 24–70 mm F2.8 GM, Sigmę o takich samych parametrach oraz Tamrona 28-75mm. Zakup obiektywu Sony jest z tej trójki najgorszym możliwym wyborem. Ten obiektyw rozczarował mnie jak mało który i jak pisałem o nim przy okazji recenzowania aparatu A9 II, można się dosłownie zapłakać jeśli wyda się na niego prawie 9 000 zł. Dystorsja – duża na niemal całej długości ogniskowej! Jakość zdjęć – w konkurencji jest lepiej. Ogółem zwyczajnie obcowanie z tym obiektywem sprawia wrażenie, że coś tu jest nie tak… Konstrukcja, która ma już ponad pięć lat nie przetrwała próby czasu. Dlatego też sam postawiłem na Sigmę, czego absolutnie nie żałuję, a niedługo po tym Sony wypuścił drugą generację swojego 24-70mm. I kiedy tylko usłyszałem pytanie o chęć przetestowania go, to choć kompletnie nie miałem na to czasu, wziąłem go bez zastanowienia.

Czytaj też: Tamron 17-70 mm F/2.8 DI III-A VC RXD – przede wszystkim uniwersalność (recenzja)

Najmniejsze 24-70mm na rynku

Sony chwali się kompaktowością obiektywu FE 24–70 mm F2.8 GM II i co tu dużo mówić, słusznie! Różnica wymiarów w stosunku do poprzednika może nie jest ogromna, bo mówimy o 119 zamiast 136mm, ale już różnica masy jest wyraźna. To 696 zamiast 886 gramów. Bez zmian pozostał filtr o średnicy 82mm.

Jestem osobą, dla której rozmiar obiektywu nie robi większego znaczenia. Póki robi dobre zdjęcia, może być duży i ciężki. Ale wymiary i masa Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II są faktycznie przyjemne! Długość na tle mojej Sigmy jest niemal identyczna, ale tubus obiektywu jest nieco węższy, co optycznie znacznie go zmniejsza. W trakcie testów miałem okazję używać przez chwilę Canona EOS R5 z cudownym szkłem 28-70mm F/2 i wzięcie po tym do ręki Sony A7 III z nowym 24-70mm było jak przesiadka z Sony na kompaktowego Olympusa z obiektywem 12-40mm. Istna kruszynka!

Perfekcyjne wykonanie – obecne!

Po serii G Master raczej nie powinniśmy się spodziewać niczego innego. Obiektyw jest wykonany perfekcyjnie, a do tego został uszczelniony. Przetestowane w górach i deszczu – żyje!

Obiektyw ma trzy pierścienie. Pierwszy do regulacji przysłony, co stało się standardem w serii G Master. Od razu uprzedzam, jeśli komuś przeszkadza, można go zablokować. A jeśli ktoś ma zamiar korzystać, to suwakiem ustawiamy, czy pierścień ma działać skokowo, czy płynnie.

Dalej mamy regulację ogniskowej. Dla zoomu kręcimy w prawo, w Sigmie kręcimy w lewo. Szybko można to opanować. Zabrakło tu opcji zablokowania zoomu po zamknięciu, jak w Sigmie. Co prawda obiektyw nie wysuwa się sam, jeśli trzymamy go w dół, ale zawsze to jest jakaś dodatkowa pewności. Możemy za to zmienić opór pracy pierścienia. Ze smooth na tight i różnica jest ogromna! Pierwszy wariant działa… normalnie? Choć opór jest minimalnie większy w zakresie 50-70mm, niż 24-50mm. Za to w drugiej opcji opór jest naprawdę bardzo konkretny i można się zdziwić jak dużo siły trzeba w to włożyć. Tutaj już opór jest stały przez cały czas.

Ostatni pierścień to dosyć lekko, choć nadal z wyczuwalnym oporem, działający pierścień regulacji ostrości. Na obudowie mamy też przełącznik trybu pracy autofocusu AF/MF oraz dwa okrągłe przyciski skrótów. Dzięki temu można z nich korzystać przy fotografowaniu w pionie, jak i poziomie. Ogółem ergonomia obiektywu stoi na wysokim poziomie. Wszystko jest pod ręką i działa jak powinno.

Czytaj też: Test Canon RF 1200mm F8L IS USM – kiedy chcesz poczuć się jak snajper

xD, czyli wcale nie taki śmieszny autofocus

Internet to potrafi wszystko zepsuć. Nie mogę przestać się uśmiechać widząc, jak Sony chwali się systemem autofocusa nazwanym xD. Ale to zupełnie poważna, a w dodatku bardzo dobra sprawa.

Mówimy tu o liniowym silniku autofocusa, w przypadku FE 24–70 mm F2.8 GM II aż poczwórnym. Teoria mówi, że chodzi tutaj o niezależne poruszanie dwóch grup soczewek, dzięki temu szybciej ustawiają się w docelowej pozycji, co skraca czas ostrzenia. Tak to wygląda od strony teoretycznej:

Trzeba przyznać, że coś w tym jest, bo autofocus działa wzorowo. Ostrzy od muśnięcia przycisku migawki. Do tego bardzo celnie. Jeszcze chyba nigdy nie musiałem tak rzadko korygować ostrości. Jak się taki obiektyw sparuje z bardzo dobrym autofocusem Sony A7 III to dosłownie aparat sam robi zdjęcia.

Szybkość i celność widać bardzo dobrze podczas śledzenia obiektów. Działa nie tylko podczas zdjęć seryjnych (podobno do 30 klatek na sekundę, ale tego przyznaję, że nie sprawdziłem), ale też trzyma ostrość podczas zmiany ogniskowej. Praktycznie w całym zakresie. Co ważne, a co docenią filmowcy, silnika autofocusu kompletnie nie słychać. W zasadzie złapałem się na tym dopiero pod koniec użytkowania, jak inny obiektyw zaczął mi głośno rzęzić. Jedyne dźwięki wydawane przez obiektyw to szum podczas zmiany ogniskowej. Autofocus jest akustycznie niezauważalny. Filmowcy docenią też liniowe działanie pierścienia ostrzenia. Nie jest on zależny od szybkości ruchu, więc zawsze dostajemy ten sam efekt.

Jeśli chodzi o odległość ostrzenia, to dla ogniskowej 24mm jest to 21 cm, a dla 70mm 30 cm. Powiększenie wynosi 0,32x (0,24 w poprzedniku), więc można się pokusić o bliskie zdjęcia kwiatków, tudzież w miarę spokojnych robaczków.

Czytaj też: Recenzja Sony A7c – dla kogo jest ten aparat?

Optyka Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II w praktyce

Zacznijmy od największej wady poprzednika, czyli dystorsji. Pamiętam jak robiłem z nim zdjęcia telewizora do jednej z recenzji i początkowo kompletnie zgłupiałem, bo nie bardzo wiedziałem od czego zacząć prostowanie boków obudowy. W II generacji wypada to o niebo lepiej! Chociaż… Recenzje z użyciem sprzętu pomiarowego pokazują niewielkie różnice. Dystorsja wypukła przy ogniskowej 24mm spadła z 0,85% do 0,81%, a wklęsła przy 70mm z -0,75% do -0,64%. W praktyce jednak różnice są bardzo mocno widoczne na korzyść II generacji obiektywu i to mnie najbardziej cieszy. Co najważniejsze na co dzień nie rzuca się to oczy tak jak w przypadku poprzednika.

Aberracja chromatyczna jest niemal niewidoczna w większości przypadków. Zobaczymy ją w zasadzie tylko przy zdjęciach z bliższej odległości przy dłuższej ogniskowej. Poza tym, o ile nie będziemy zoomować zdjęć do poziomów, z których praktycznie nikt na co dzień nie korzysta, nie dostrzeżemy żadnych przebarwień.

Winietowanie jest widoczne tylko przy maksymalnie otwartej przysłonie i na obu końcach zakresu ogniskowych. Jest jednak niewielkie i bardzo proste do skorygowania. Problem całkowicie znika przy domknięciu przysłony do F/5.6, a tylko minimalnie zauważymy go przy F/4.

W zasadzie największym problemem optycznym Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II są flary widoczne podczas fotografowania pod światło. Są mocno widoczne i bardzo łatwo jest je uzyskać. Choć ogółem obraz pod słońce wypada dobrze, tak ten jeden aspekt to jeden z największych minusów obiektywu.

Bokeh jest bardzo dobry. Rozmycie jest naturalne, miękkie i bardzo miłe dla oka. Kulki bokeh są zazwyczaj bardzo okrągłe, czasami robią się z tego cebulki, głównie przy F/2.8, ale ogółem wypada to naprawdę dobrze.

Czytaj też: Recenzja Sigma 18-50 mm F2.8 DC DN Contemporary

Zdjęcia przykładowe

Wycofać pierwszą generację, zostawić tylko Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II

Najmądrzejsze, co Sony może w tej chwili zrobić, to całkowicie wycofać ze sprzedaży pierwszą generację obiektywu Sony FE 24–70 mm F2.8 GM. Kosztuje on dzisiaj prawie 9 000 zł, przy 11 499 zł za drugą generację. O ile pierwszy można, a wręcz trzeba zastąpić tańszą o prawie połowę Sigmą, tak drugi jest już warty swojej ceny.

Sony FE 24–70 mm F2.8 GM II to jeden z najlepszych obiektywów, jaki Sony ma w swojej ofercie. W końcu nie odstaje on od pozostałych szkieł zmiennoogniskowych firmy – 12-24mm, 16-35mm oraz 70-200mm. Obiektyw jest świetnie wykonany, wygodny w codziennej pracy, bardzo uniwersalny i robi naprawdę bardzo dobre zdjęcia.

Pokusiłbym się o stwierdzenie, że to może być dzisiaj najlepszy obiektyw 24-70mm na rynku. Do tej pory moim numerem jeden był Canon RF 24-70mm F2.8 L IS USM, ale teraz… naprawdę ciężko zdecydować.