Jeden ruch Joe Bidena może sparaliżować świat elektroniki. Jest źle, będzie gorzej

Joe Biden kontynuuje antychińską politykę i jednym ruchem może sparaliżować nie tylko chiński biznes produkcji chipów, ale również dużą część rynku elektroniki. Mogą nas czekać bardzo ciężkie czasy.
Jeden ruch Joe Bidena może sparaliżować świat elektroniki. Jest źle, będzie gorzej

Praca dla chińskiej firmy, albo amerykańskie obywatelstwo

Do tej pory sankcje nakładane przez Stany Zjednoczone dotyczyły konkretnych firm lub urządzeń. Nowe przepisy dotyczące eksportu po raz pierwszy będą dotyczyć ludzi. A konkretnie obywatele Stanów Zjednoczonych lub amerykańscy rezydenci, którzy w pracy zajmują się rozwojem lub produkcją zaawansowanych chipów (w tym materiale chipy używany zamiennie z półprzewodniki) w chińskich fabrykach dodaną ultimatum – dalsza praca w chińskiej firmie albo amerykańskie obywatelstwo.

Jak informuje NIkkei Asia, blokada może dotyczyć co najmniej setek osób, wykwalifikowanych specjalistów oraz nawet kadrę kierowniczą i założycieli firm. Ich odejście z pracy może sparaliżować działanie wielu bardzo ważnych dla całej branży elektronicznej firm. Ale nie tylko elektronicznej.

Nowe zasady rozszerzają też wcześniejsze blokady dotyczące sprzętu. Amerykanie chcą dokładnie kontrolować, jakie chińskie podmioty mogą korzystać z chipów produkowanych przez rodzime firmy, albo przy użyciu amerykańskiej technologii. Zablokowane zostały m.in. dostawy chipów do użytku w chińskich superkomputerach (o mocy obliczeniowej ponad 100 petaflopów na powierzchnie 6400 stóp kwadratowych).

Czytaj też: Test i wideorecenzja Sony ZV-1F, czyli jak odciągnąć ludzi od smartfonów?

Do listy potencjalnie objętej sankcjami dodano też kolejne firmy, których działalności amerykanie nie mogą skontrolować, czy użytkują kupowane układy zgodnie z ich przeznaczeniem. Na liście znalazł się m.in. chiński gigant YMTC. Nowe przepisy zakładają, że jeśli amerykańscy urzędnicy nie dostaną możliwości skontrolowania firm z listy niezweryfikowanej, zostanie ona dodana do listy zablokowanych podmiotów w ciągu 60 dni. Dodanie do niej YMTC zaogni, i tak mocno napięte, stosunki Chin i USA.

Jak informuje Financial Times, pracownicy YMTC potwierdzili, że firma spodziewała się takiego ruchu. Dlatego od miesięcy gromadziła zapasy. YMTC była na celowniku amerykańskiej administracji za rzekome wspieranie chińskiego wojska oraz dostarczanie chipów dla Huaweia. Warto też dodać, że to jedna z najszybciej rozwijających się firm. Założona w 2016 roku szybko stała się światowym gigantem i wręcz symbolem chińskiego przemysłu chipów. Jej dalszy, tak dynamiczny rozwój, stanął teraz pod znakiem zapytania.

Steven Okun, Zastępca głównego radcy prawnego z czasów Clintona w Departamencie Transportu, a obecnie dyrektor generalny doradców regionu Azji i Pacyfiku uważa, że to nie koniec ograniczeń. W Stanach Zjednoczonych działa obecnie CFIUS, czyli Komitet ds. Inwestycji Zagranicznych w Stanach Zjednoczonych. Działa on tak, że jeśli obcokrajowiec chce kupić w USA usługi komunalne, port lub infrastrukturę krytyczną, musi dostać zgodę Departamentu Skarbu. Zdaniem Okuna nadchodzi odwrócony CFIUS, czyli mechanizm, który będzie nakładać konieczność uzyskania zgody Departamentu Skarbu w momencie, kiedy amerykański firma będzie chciała zainwestować w chińską firmę.

Czytaj też: Netflix nie obronił się przed reklamami. Startuje nowy pakiet z przerywnikami

Panika w chińskich firmach

W myśl nowych przepisów, co najmniej setki amerykańskich pracowników chińskich firm łamie prawo, bo… przychodzą codziennie do pracy i mogą za to stracić obywatelstwo. Bardzo ciekawy ruch jak na kraj, który uchodzi za ostoję wolności. W wielu firmach już zaczęto podejmować pierwsze kroki.

Naura Technology, chiński producent półprzewodników, odsunął od projektów badawczych wszystkich pracowników z amerykańskich obywatelstwem. Ale zmiany pojawiły się nie tylko w chińskich firmach. Holenderski ASML Holding nakazał swoim amerykańskich pracownikom wstrzymanie kontaktów z chińskimi klientami. Ogółem, zaczęło się bardzo ostrożne dmuchanie na zimne.

Decyzja Stanów Zjednoczonych to jednocześnie prezent dla firm z Tajwanu czy Korei. Nowe przepisy nie obejmują m.in. chińskich fabryk Samsunga czy SK Hynix. Tam nadal mogą pracować amerykańscy pracownicy. Dla takich firm to przedwczesny prezent bożonarodzeniowy, bo będąc jednymi z nielicznych dostawców, będą mogły dowolnie windować ceny.

Czytaj też: Procesor Intel Core i9-13900KF już w rękach klienta. Jak z wydajnością?

Stany Zjednoczone myślą, że cofną Chiny o lata. Amerykanie cofną NAS o lata

W rozmowie z Reutersem jeden z amerykańskich urzędników powiedział, że Jeśli inne kraje do nas nie dołączą (…) ryzykujemy zaszkodzenie przywództwu technologicznemu USA, jeśli zagraniczni konkurenci nie będą podlegać podobnym kontrolom. Amerykanie chcieliby, aby podobne ograniczenia wprowadziły też inne kraje.

Mam nieodparte wrażenie, że ktoś zapędził się walce z Chinami i nie myśli o skutkach. To samo widzę wśród zagorzałych przeciwników Chin w mediach społecznościowych, którzy już strzelają szampanami. Najnowszy atak w chińską elektronikę jest bezpośrednim atakiem na nas, nasze portfele i ogólną sytuację na rynku.

Czytaj też: Na tym komputerze pracował Steve Jobs. Macintosh SE wystawiony na aukcję

Jeśli chińskie firmy przestaną produkować półprzedowniki, będziemy mieć jeszcze większy problem z dostępnością samochodów, kart graficznych czy pamięci RAM. To tylko podbije ceny, które i tak już bywają kosmiczne. Ale nie tylko chodzi o ceny elektroniki konsumenckiej. Na świecie, w przeróżnych branżach, jest cała masa urządzeń korzystających z różnego rodzaju półprzewodników. Ich braki mogą wpłynąć na ceny dosłownie wszystkiego. Taki stan rzeczy utrzyma się długo, bo do czasu, aż sytuacja na rynku się wyrówna. Czyli do czasu, aż zostaną otwarte nie-chińskie fabryki, przez nie-chińskie firmy, które będą w stanie wyrównać braki spowodowane wycięciem z rynku chińskich producentów. A to może trwać całymi latami. Bo oczywiście, są na świecie nie-chińscy producenci półprzewodników, ale ich fabryki nie mają nieograniczonych mocy przerobowych.

Amerykanie nie mogli wybrać lepszej pory na uderzenie w chińską elektronikę. Jakby mało było nam problemów z inflacją i kryzysem energetycznym, to do tego dołożyli nam jeszcze kolejny kryzys na rynku szeroko pojętej elektroniki.