Trudny do wykrycia i uzbrojony w potężne pociski manewrujące. Rosyjski okręt podwodny Ufa już na służbie

16 listopada miała miejsce ceremonia podniesienia bandery na okręcie podwodnym P-588 “UFA” projektu 636.3 w stoczni Admiralicji w Sankt Petersburgu, który trafi do floty operującej na wodach Pacyfiku. To czwarty już z kolei okręt podwodny tego typu dla rosyjskiej Floty Pacyfiku od 2019 roku, którego Amerykanie zwykli określać mianem “czarnej dziury” przez trudność jego wykrycia i namierzenia.
Rosyjski okręt podwodny Ufa
Rosyjski okręt podwodny Ufa

Ufa już na służbie. To kolejny okręt typu “ulepszonego Kilo”, który ma być niemożliwy do wykrycia

74 metry długości, 9,9 metra szerokości, wyporność rzędu 3,1 tony, zasięg do 13900 km, prędkość do 37 km/h po zanurzeniu, możliwość zejścia na maksymalną głębokość ~300 metrów i przeprowadzenia ataku torpedami i pociskami manewrującymi. Oto cechy okrętów projektu 636.3 (ulepszonych Kilo), które jasno wskazują, że nie są to zdecydowanie podwodne kolosy i najbardziej zaawansowane dzieła. Wykorzystują napęd spalinowo-elektryczny, z którego marynarka USA zrezygnowała już całkowicie na rzecz atomu ponad trzy dekady temu.

Czytaj też: Masowa wyrzutnia dronów. Chiny chwalą się potencjalną bronią przyszłości

Z jednej strony sprawiło to, że okręty Kilo 636.3 są bardzo tanie w stosunku do odpowiedników z potęgą atomu na pokładzie, ale z drugiej znacząco ograniczyło ich możliwości. Tyczy się to zwłaszcza tego, że po zanurzeniu mogą przepłynąć tylko 740 km przy prędkości 5,6 km/h, ale też faktu, że mimo niewielkiej załogi obejmującej tylko 52 marynarzy, okręty mogą realizować wyłącznie 45-dniowe misje. Na nich nie mogą zresztą zrobić aż tak wiele, bo są małe i nie transportują zbyt wielu torped.

Czytaj też: Leciał sam i zrealizował dwie ważne misje. Autonomiczny Black Hawk udowodnił swój potencjał

Okręt podwodny Ufa dołączył do trzech innych okrętów tego projektu o napędzie hybrydowym, który łączy akumulatory z generatorami diesla. Wcześniej, bo w 2019, 2020 i 2021 roku na służbę trafił kolejno Pietropawłowsk Kamczacki, Wołchow i Megadan. Te cztery okręty Projektu 636.3 (finalnie będzie ich aż 6, z czego nadchodzące Mozhaisk i Jakuck zostaną około 2023/2024 roku) odznaczają się przede wszystkim niską sygnaturę akustyczną. Nie bez powodu uznaje się je bowiem za jedne z najcichszych okrętów podwodnych na świecie.

Czytaj też: Fregaty dla Polski. Propozycja niemieckich Meko-A300 dla programu Miecznik

Wszystko przez to, że kiedy już fale dźwiękowe wygenerowane przez sonar uderzą w kadłub Kilo 636.3, nie są odbijane pod różnymi kątami, a pochłaniane, co uniemożliwia ich wykrycie. Taki efekt uzyskano za sprawą zastosowania bezechowych płyt na kadłubie oraz osłonach i płetwach, które dodatkowo pozytywnie wpływają na ograniczenie hałasu wydobywającego się z wewnątrz. Gdyby tego było mało, cały ich napęd jest odizolowany na gumowej podstawie, co oznacza, że nie dotyka bezpośrednio stalowego kadłuba, a to z kolei zapobiega przekształcaniu się wibracji w hałas, który wrogowie mogą wychwycić. Według Jonathana Powersa te okręty są jednak bardzo przestarzałe i to nie tylko w myśl komfortu załogi, ale też prymitywnych systemów kontroli oraz niskiego poziomu zautomatyzowania.