Test ROG Delta S Wireless. Asus wreszcie poszedł po rozum do głowy

Przed rokiem miałem przyjemność testować zestaw słuchawkowy ROG Delta S, który może i spisywał się bardzo dobrze, ale był jednocześnie przesadzony i zdecydowanie zbyt drogi. Rok później gamingowy oddział firmy Asus pozytywnie mnie zaskoczył, prezentując specjalną, bo bezprzewodową wersję oryginału pod nazwą ROG Delta S Wireless, która ma swoje niedociągnięcia, ale względem poprzednika jest czymś z zupełnie innego świata. 
ROG Delta S Wireless
ROG Delta S Wireless

Asus ROG wreszcie nie przesadza i zaczyna słuchać graczy

Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, czy rzeczywiście producenci pokroju Asusa, którzy nagle weszli na rynek peryferiów komputerowych, próbowali odmienić go i oferować koniecznie coś nowego. Samo w sobie może i jest to podejście godne pochwały, bo ten rynek potrzebuje powiewu świeżości, ale zdecydowanie nie z rodzaju tych, które objawiają się napchaniem często niepotrzebnych funkcji do projektu, wywindowaniem ceny i kierowaniem produktu do “prawdziwych graczy”. W efekcie wiele produktów kończyło nie jako hity sprzedażowe, a dodatki do zestawów z innymi produktami (laptopami, komputerami), ale na całe szczęście w przypadku ROG to już odległa przeszłość.

Czytaj też: Test Keychron V1 – mechaniczna klawiatura, której potrzebowałem

Producent wszedł już w etap projektowania takich sprzętów, którymi rzeczywiście zainteresuje się może nie tyle niedzielny gracz, a taki, który wie, czego szuka. ROG Delta S Wireless jest tego świetnym przykładem jako gamingowy zestaw słuchawkowy, którego wykorzystacie na praktycznie każdym sprzęcie, dzięki kompatybilności z PlayStation 4 i 5, komputerami osobistymi (Windows i Mac), konsolami pokroju Nintendo Switch, smartfonami czy jakimikolwiek sensownymi urządzeniami z Bluetooth. Wszystko za sprawą połączenia bezprzewodowego zarówno z wykorzystaniem Bluetooth, jak i połączenia radiowego 2,4 GHz poprzez wtyk USB-C. Spokojnie jednak, ładowanie wbudowanego 1800 mAh akumulatora można przeprowadzać podczas działania słuchawek w obu trybach. 

Jeśli już przy tym jesteśmy, zestaw ROG Delta S Wireless jest bogaty właśnie z powodu tej wszechstronności. Oprócz instrukcji i 1-metrowego przewodu do ładowania w nylonowym oplocie, dostajemy też odbiornik USB-C, przejściówkę z USB-C do USB-A (zbawienną w razie braku złącza USB-C) oraz zestaw wymiennych nauszników ROG Hybrid, które są wykonane z materiału i w domyśle zapewniają wyższą ergonomię kosztem niższego tłumienia hałasów z otoczenia względem standardowych skórzanych nauszników.

Co daje takie połączenie i bogaty zestaw? Po prostu ogrom możliwości… choć nie tak wielki, jak inne modele, które pozwalają m.in. na jednoczesne utrzymywanie połączenia Bluetooth i radiowego (np. z komputerem i smartfonem jednocześnie). Brakuje mi zresztą również samego trybu przewodowego, który byłby dopełnieniem wszystkich opcji połączeń. 

Zestaw słuchawkowy ROG Delta S Wireless na co dzień

Do słuchawek jestem dosłownie przywiązany każdego dnia. Jako że z różnych powodów nie przepadam za głośnikami i oddzielnym mikrofonem, a na dodatek spędzam przed ekranem kilkanaście godzin, cenię sobie zwłaszcza wysoką ergonomię, brak przewodu, wytrzymałość na jednym ładowaniu i wreszcie jakość mikrofonu oraz dźwięku. Jak pod tymi względami wypadł zestaw ROG Delta S Wireless? Wręcz wzorowo. Ładując go na poniedziałek, byłem zmuszony ponawiać ładowanie dopiero w połowę środy po ponad 30 godzinach spędzonych głównie w trybie radiowym z krótkimi epizodami w Bluetooth.

Wymiana nauszników na materiałowe okazała się zbawienna, bo ograniczyła z miejsca dyskomfort spowodowany noszeniem tych lekkich, bo ledwie 310-gramowych słuchawek tak bardzo, że kompletnie o nich zapominałem. Jest to o tyle cenne, że te dodatkowe nauszniki jednocześnie zapewniały i tak wysoki poziom tłumienia hałasów z otoczenia. 

Do jakości dźwięku trudno z kolei się przyczepić. Nie tylko dlatego, że brzmienie w trybie radiowym należy do najwyższej półki wśród zestawów gamingowych, ale też przez możliwość jego dostosowania w aplikacji Armoury Crate, gdzie predefiniowane ustawienia są zdecydowanie warte uwagi i wiele zmieniają w brzmieniu. Tam też możemy znaleźć opcje co do mikrofonów, z którymi warto poeksperymentować zwłaszcza w momencie, kiedy przebywacie zwykle w głośnym środowisku.

Tak z kolei ukryte w muszlach mikrofony, na które moi współpracownicy narzekali tylko przez ich niską głośność (trudno się temu dziwić przez ich umiejscowienie), wypadają przy predefiniowanych ustawieniach:

Czytaj też: Test Keychron K3 version 2 (K3E3). Tak! Znalazłem! Takiej klawiatury szukałem

Patrząc na wygląd i funkcje ROG Delta S Wireless, łatwo zrozumieć, skąd taki, a nie inny wstęp do tego testu. W tym modelu gamingowy oddział Asusa całkowicie zrezygnował z bezużytecznego bajeru w postaci podświetlenia, zastępując funkcję powiązanego z nim przełącznika na wybieranie trybu (2,4 GHz, Off, Bluetooth). Postarał się też o bardzo ciekawe rozwiązania, jak np. chowany w muszli odbiornik USB-C, potencjometr w formie nie pokrętła, a swojego rodzaju dźwigni, której wciśnięcie aktywuje lub dezaktywuje mikrofon oraz te bardziej standardowe z przyciskiem funkcyjnym na czele. Nie zabrakło też regulacji wychylenia rozstawu muszli i możliwości obrócenia ich o 90 stopni. 

Czego najbardziej mi brakuje? Jeszcze lepiej przemyślanego projektu, bo ukryty głęboko port USB-C do ładowania z cała pewnością można byłoby ukryć właśnie w luce na odbiornik. Ten z kolei powinien być bardziej kompaktowy (albo wydłużony), aby nie wadzić po podpięciu do określonych sprzętów, a stan dezaktywacji mikrofonu koniecznie powinien być lepiej akcentowany. Wielokrotnie zdarzało mi się bowiem mówić do wyciszonego wcześniej mikrofonu, co z czasem sprawiło, że szczerze zatęskniłem za wysuwanymi mikrofonami z diodą na szczycie. 

Test ROG Delta S Wireless – podsumowanie

Przechodząc już do tego, co najważniejsze, odpowiedzmy sobie na pytanie, czy zestaw ROG Delta S Wireless jest warty swojej ceny. Najważniejszy egzamin zdecydowanie zaliczył – jest wolny od wad, które zdeklasowałyby go na starcie. Jego wykonanie nie budzi żadnych uwag, możliwości tłumaczą wysoką cenę rzędu 1000 złotych, a wady sprowadzają się raczej do preferencji lub czepialstwa, niż rzeczywiście obiektywnych spostrzeżeń.

Czytaj też: Test Roccat Syn Max Air. Bezprzewodowy (prawie) ideał dla graczy

Najważniejsze jest więc przede wszystkim to, że ROG świetnie rozwiązał kwestię audio. Zbliżone do naszego ucha membrany i obsługa dźwięku 7.1 zapewniają naprawdę świetną przestrzennością i pozycjonowaniem źródeł hałasu, co w połączeniu z nienachodzącymi na siebie efektami dźwiękowymi, zapewnia idealne połączenie zarówno do grania, jak i słuchania muzyki. Czy więc trzeba czegoś więcej?