Opuszczone kopalnie mogą się nam jeszcze przydać. Badacze chcą je przerobić na magazyny energii

Pomysł na akumulatory grawitacyjne nie jest nowy, ale za to wizja, w której opuszczone kopalnie mogą stać się magazynem energii nowa już jest. Zaproponowali ją naukowcy, chcący wykorzystać jakoś wielkie podziemne kompleksy, które po wyczerpaniu rudy do stopnia, w którym rentowność jest zbyt niska, aby kontynuować wydobycie stają się bezużyteczne.
Opuszczone kopalnie jako akumulatory grawitacyjne
Opuszczone kopalnie jako akumulatory grawitacyjne

Akumulatory grawitacyjne w szybach opuszczonych kopalni. Czy to ma sens?

Od wielu lat regularnie słyszymy o pomysłach na magazyny energii, które mają wykorzystywać nadmiar produkowanego prądu np. z elektrowni wiatrowych lub słonecznych do wznoszenia m.in. wielkich betonowych bloków na konkretną wysokość. Wszystko po to, aby następnie posyłać je w drogę powrotną i wykorzystywać ich energię kinetyczną do odzyskiwania wykorzystanej wcześniej energii elektrycznej. Obecnie ten mechanizm wykorzystują rozpowszechnione w Chinach elektrownie szczytowo-pompowe, w których w chwilach nadwyżki energii pompuje się wodę do zbiornika położonego wyżej, aby w momentach jej niedoboru, przepuszczać ją przez turbiny.

Czytaj też: Klasyczne akumulatory zaraz pójdą do lamusa. Oto prawdziwy zwycięzca wyścigu o dominację na rynku

Akumulatory grawitacyjne to jednak nie tylko tego typu “sztuczne wodospady”, ale też systemy zupełnie niezwiązane z wodą, a np. odpowiednio obciążonymi windami. Takie systemy najlepiej sprawdzają się tam, gdzie w grę wchodzą wysokie konstrukcje (żurawie budowlane, wieżowce), ale najwyraźniej tak samo dobrze spiszą się w tej roli wielkie “dziury w ziemi”. Tak przynajmniej twierdzą naukowcy z austriackiego International Institute of Applied Systems Analysis.

Czytaj też: W Polsce powstanie wielka fabryka akumulatorów do aut elektrycznych. A to dopiero początek inwestycji

Badacze przedstawili swoją koncepcję UGES, czyli systemu podziemnego magazynowania energii grawitacyjnej (Underground Gravity Energy Storage), który powstał na kanwie pomysłu tego samego zespołu sprzed roku. Tyle tylko, że teraz wykorzystuje windy i systemy ich wciągania nie w wieżowcach, a w szybach kopalni. Podstawa działania systemu jest jednak ta sama – szereg silników, będących również generatorami elektrycznymi, poruszałyby obciążonymi piachem windami w górę i w dół, zależnie od sytuacji w sieci elektrycznej.

Czytaj też: Naukowcy stworzyli ognioodporne akumulatory. Wystarczyło… doprawić je solą?

Ponoć system można ulepszać na wiele sposobów, bo np. łącząc go z systemem przenośników do ładowania i rozładowywania wind z piachu zależnie od ich pozycji. Walczyć jest ewidentnie o co, bo wedle szacunków takie akumulatory grawitacyjne mogą magazynować od 7 do 70 terawatogodzin energii elektrycznej, a że na świecie nie brakuje opuszczonych kopalni, miejsc do tworzenia takich systemów można zapewne liczyć w tysiącach, jak nie dziesiątkach tysięcy.