Jaka piękna katastrofa. Zobacz pierwsze i zapewne ostatnie zastosowanie rosyjskiego procesora Baikal-S

Rosjanie musieli na to długo czekać, ale sensowny państwowy procesor produkowany na masową skalę i tak na długo pozostanie jeszcze w sferze ich marzeń. Rosyjski układ Baikal-S wreszcie doczekał się rzeczywistego zastosowania, ale to wcale nie oznacza, że teraz firmie Baikal Electronics wszystko pójdzie z górki. Wręcz przeciwnie, a to wszystko przez utrzymywane ciągle sankcje.
Rosyjski procesor Baikal-S
Rosyjski procesor Baikal-S

Na papierze Baikal-S to świetny procesor. Produkować nie chce go jednak nikt, a pierwsze jego zastosowanie to wspaniała katastrofa

Rosyjska firma Eliptech pochwaliła się publicznie swoją płytą główną przeznaczoną dla procesora Baikal BE-S1000. Mowa o układzie opracowanym na bazie architektury Arm, który składa się z 48 rdzeni Cortex-A75 o taktowaniu bazowym rzędu 2,0 GHz i maksymalnym na poziomie 2,5 GHz przy TDP wynoszącym 120 watów. Wedle zapowiedzi sprzed ponad roku na jednej płycie głównej może znaleźć się do czterech takich procesorów, które obsługują pięć połączeń PCIe 4.0 x16 z czego trzy z nich wspierają połączenia CCIX 1.0. Takie płyty główne jednak najpewniej nigdy nie powstaną.

Czytaj też: Okręt podwodny płynął pod lotniskowcem i szpiegował. Tego dnia Brytyjczycy zagrali na nosie Rosjanom

Potwierdził to przykład pierwszej rzeczywistej płyty głównej (ET113-MB) dla procesora Baikal BE-S1000, która wedle doniesień wydaje się być jedynie próba przekonania świata, że Rosja jest w stanie stworzyć własne zaawansowane sprzęty komputerowe. Zwłaszcza że wykorzystuje wariant procesora Baikal-S, który nigdy nie miał być produkowany masowo i najpewniej jest jednym z nielicznych, które kiedykolwiek powstaną w takiej formie. Sam projekt płyty głównej również zresztą zakrawa o żart, albo przynajmniej usilną próbę przekonania świata, że w Rosji ciągle wszystko gra.

Na pierwszy rzut oka ta płyta główna reklamowana jako “baza dla dysków” w formacie SSI MEB rzeczywiście może wydawać się przyzwoitym sprzętem. Zwłaszcza że może obsłużyć 12 modułów DDR4 i wiele dysków SSD i HDD na interfejs SATA oraz PCIe (nawet PCIe 4.0×4), ale diabeł tkwi w szczegółach. Przykładowo trzy złącza U.2 dla dysków SSD znajdują się na samych końcach płyty, co rodzi wątpliwości co do tego, czy będą w ogóle użyteczne po zamontowaniu w niektórych obudowach. Tyczy się to również slotów dla kart rozszerzeń, które do montażu w tej płycie musiałyby pozbyć się stabilizującego śledzia i przede wszystkim bezużytecznych w reklamowanym zastosowaniu złączach audio.

Czytaj też: W Rosji stabilnie. Test bombowca Tu-160M to potwierdził

Rosyjska płyta główna ET113-MB jest więc w praktyce bardziej propagandowym Frankensteinem, niż czymś, co rzeczywiście znalazłoby zastosowanie w centrach danych czy nawet domowych stacjach roboczych. Ciekawe jest zresztą to, jak firmie Eliptech udało się uzyskać procesor Baikal BE-S1000, który ponoć miał być nieprodukowany przez TSMC z wykorzystaniem 16-nm technologii (jak pierwotnie zakładano) ze względu na sankcje nałożone przez Rosję. Czy to jedynie zamontowany w gnieździe odpromiennik ciepła? Czy może inżynieryjna próbka sprzed wybuchu konfliktu za naszą wschodnią granicą? Na to pytanie najpewniej nigdy nie poznamy odpowiedzi.

Pierwsze tysiące rosyjskich SoC Baikal-M, Baikal Electronic, SoC Baikal-M,
Wcześniej firma Baikal Electronics doczekała się dostawy tysięcy mniej zaawansowanych (względem wersji -S) procesorów Baikal-M

Czytaj też: Najważniejsze bomby w historii. Dziś liczy się precyzja, a Rosja nie nadąża za zmianami

Pewne jest bowiem to, że Rosja nigdy nie byłaby w stanie stworzyć takiego procesora na terytorium własnego kraju. Nie jest to przecież państwo jakkolwiek zaawansowane w zakresie produkcji układów półprzewodnikowych, jako że obecnie ma możliwość produkcji wyłącznie 90-nm układów, czyli tych sprzed dobrych 15 lat. Dlatego zresztą do tej pory rosyjskie firmy korzystały ze wsparcia tych zagranicznych i dlatego właśnie sankcje były dla nich katastrofalne.