Volvo Concept Recharge – auto za 4 mln euro, które nie jeździ, a robi wrażenie

Po co produkować auto za 4 mln euro, które nie jeździ? Volvo Concept Recharge jest tego idealnym przykładem. Robi się je po to, żeby się nim chwalić, pokazywać je, a ono ma w zamian robić dobre wrażenie. No i na ogół, faktycznie robi.
Volvo Concept Recharge – auto za 4 mln euro, które nie jeździ, a robi wrażenie

Czym jest Volvo Concept Recharge?

Auta koncepcyjne to swego rodzaju pokaz siły producentów. Prezentacja pomysłów, które w bliższej lub dalszej przyszłości mogą pojawić się w seryjnie produkowanych pojazdach. Jednocześnie to zbiór pomysłów, na widok których można zacząć się zastanawiać, gdzie projektanci mieli głowy.

Volvo Concept Recharge, to jak mówi producent manifest nowej generacji w pełni elektrycznych samochodów Volvo, stworzony według zasady mniej, ale lepiej. To coś, co pojawia się w niektórych nowych autach elektrycznych, czyli pozbycie się skomplikowanego, spalinowego układu napędowego. Zaoszczędzone miejsce jest przekładane na ogromną przestrzeń wewnątrz pojazdu, ale też inny rozstaw osi. Niekoniecznie możliwy do wprowadzenia w aucie z napędem spalinowym. Zmieniają się też proporcje. W tym przypadku to inny profil dachu, obniżenie maski, większe koła, krótszy zwis.

Mam wrażenie, że w przypadku aut koncepcyjnych królują dwie filozofie. Jedni producenci mówią, że jasne, oczywiście, za X lat wszystkie nasze auta będą tak wyglądać. Drudzy i tak robi Volvo, a przynajmniej jego polski oddział, mówi wprost, że niektóre rozwiązania to efektowny pokaz siły, które niekoniecznie będą miały sens w seryjnej produkcji.

Czytaj też: Elektryczny Nissan Ariya w teście ostatecznym. Żadne spalinowe auto tego nie dokonało

Które elementy Volvo Concept Recharge pojawią się w autach marki?

Sporo rozwiązań, które można zobaczyć w Volvo Concept Recharge pojawi się w nowym, flagowym SUV-ie marki, czyli Volvo EX90. Faktycznie są to rozwiązania, które mogą poprawić korzystanie z auta.

Na pewno należy do nich czujnik LIDAR umieszczony na dachu w przedniej części auta. Umieszczenie go w tym miejscu, a nie jak to często bywa, w okolicach zderzaka, znacznie poszerza jego pole widzenia. LIDAR widzi znacznie więcej niż człowiek. Jest w stanie dostrzec przeszkody na drodze w kompletnej ciemności, w tym przypadku nawet z odległości 120 metrów. Jest jednak pewien problem. Ilość danych rejestrowanych przez czujnik, wspierany przez szereg kamer, a następnie ich przetworzenie, wymaga bardzo dużej mocy obliczeniowej. Dlatego koncepcja Volvo zakłada zastosowanie dwóch wydajnych procesorów, które będą w stanie wykorzystać zbierane dane. Aktualnie dostępne modele firmy zwyczajnie nie byłyby w stanie sobie z nimi poradzić.

Tym bardziej że samochód obserwuje nie tylko otoczenie, ale też wnętrze. Tutaj też mamy szereg czujników i kamer, które sprawdzają kondycję kierowcy. Choćby na podstawie ruchów gałek ocznych. Jeśli prowadzący zasłabnie, auto będzie w stanie samo wyhamować i powiadomić służby alarmowe. Dodatkowo samochód zauważy, że w jego wnętrzu zostało np. dziecko lub pies i automatycznie uruchomi klimatyzację i zadba o dopływ świeżego powietrza.

Czytaj też: Polska zima kontra auto elektryczne. Sprawdziłem i mówię, jak jest

To elementy, które faktycznie mają sens w seryjnie produkowanym aucie. Należy też do nich duży, 15-calowy i ustawiony pionowo ekran. Jak nie lubię przesadnego minimalizmu we wnętrzach, w przypadku Volvo Concept Recharge brak elementów sterujących poza ekranem nie wygląda wcale tak źle. Do seryjnej produkcji trafią też światła, które są interpretacją konstrukcji reflektorów młota Thora. Światła mogą wyświetlać animacje, co ma już np. Mercedes.

Jeśli chodzi o rzeczy, które kompletnie nie mają sensu, to na pewno trzeba do nich zaliczyć… miejsce na piłki tenisowej w bagażniku? Tak, faktycznie ktoś wpadł na tak absurdalny i pomysł i jeszcze stwierdził, że fajnie będzie to pokazać.

We wnętrzu mamy dziwny element w postaci takiego… pionowego drążka(?) pomiędzy tylnymi siedzeniami. To element dekoracyjny, który świeci i sygnalizuje stan pracy asystenta Google.

Cyfrowe lusterka to temat rzeka. Jednym się podobają, innym nie. Ogółem dobrze zrobione nie są złym rozwiązaniem, a zrobione tak jak w Volvo Concept Recharge są rozwiązaniem tragicznym. Jak widzicie na zdjęciach, nie ma tu dedykowanych ekranów przy szybach, więc w takim razie, gdzie jest obraz z kamer? Jest on wyświetlany na lusterku wstecznym. Na szczęście Volvo na razie nie planuje rezygnacji z tradycyjnych lusterek, a tym bardziej wprowadzania tak dziwnych rozwiązań.

Futurystycznym i ciekawym, choć nie wiem do końca czy praktycznym rozwiązaniem, jest nagłośnienie i klamki. Głośniki w Volvo to od dawna absolutna czołówka rynku. Volvo Concept Recharge zakłada umieszczenie ich w zagłówkach i każdy z nich posiada indywidualną regulację głośności. To może mieć sens.

Z kolei klamki… Nie ma klamek? Te są dotykowe i sygnalizują je cienkie paski LED wyświetlane tam, gdzie w normalnym aucie znajdują się klamki.

Jeśli chodzi o auta koncepcyjne, to zdecydowanie bliżej mi do tworów takich jak Volvo Concept Recharge. To wygląda jak samochód, który nie jest statkiem kosmicznym i w zasadzie tak wyglądające mogłoby pojawić się na ulicach. Trzeba by tylko wymienić kilka elementów, jak choćby lusterka. Ten konkretny, koncepcyjny egzemplarz kosztował 4 mln euro i… nie jeździ. Pełza z minimalną prędkością, ale nie jest w pełni funkcjonalnym autem. Szkoda, ale w końcu to samochód, którego zadaniem nie jest jeździć, a robić wrażenie. No i robi!